Niemiecka polityka wobec Polski po '89 roku. Wyglądało to tak:
1. Rada miasteczka x postanowiła, że trzeba coś zrobić z pozostawioną po komunistach fabryką xy. na przykład gwoździ, miejscowy kowal powiedział, dam wam 10 000 dolarów i zatrudnię 50 osób. Spłatę rozłożycie mi na 10 lat.
2. Nie wiadomo skąd pojawiał się Herman, dobry niemiecki wujek, mówiąc, damy wam za nią 20 000 dolarów od ręki. Warunek jest jeden. Napiszecie nam list intecyjny, że chcecie nam sprzedać
A) działkę pod supermarket w centrum miasta, za 1/100 wartości. Działka to dzisiaj targ, ale rozgonicie tę bandę chłopów, po co wam uwalone łajnem jajka. Chłopi sobie znajdą pracę u naszych Bauerów.
B) oddacie nam 75% udziałów w miejscowej gazecie
C) sprzedacie nam swój miejscowy bank
3. Przejętą fabrykę zamykano. W bardziej optymistycznym wariancie, patroszono jej bebechy i przerabiano na Aquapark. Tzw. wrogie przejęcie. Przecież nikt nie ma prawa zagrażać gospodarce Rzeszy!
4. Miejscowa gazeta o zamknięciu dała małą wzmiankę na ostatniej stronie, natomiast piersze 2 strony krzyczały o sukcesie miejscowych władz które za jednym zamachem pozbyły się śmierdzącego targowiska i zainstalowały piękny błyszczący Lildl.
5. Chłopi pozbawieni możliwości sprzedaży owoców swojej pracy, przyszli do miejscowego banku po kredyt. Po 5 latach ratowania kredytu kredytem wyjechali do pracy na zachód.
Komentarze (154)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Do tego ta pewność siebie z tym gaszeniem xD I to na podstawie czego? Swojego indywidualnego przypadku? Obecnie
Komentarz usunięty przez moderatora
Po pierwsze pisałem o 1995 a nie 1990. Po drugie wyraźnie napisałem że podaję przykład z Warszawy gdzie średnie zawsze były wyższe od krajowych co w niczym nie zmienia wagi argumentu bo nawet w warszawie aktualnie 4000 na rękę jest grubo powyżej średniej nie wspominając o minimalnej. Po trzecie nie wiesz co napisać bo się argumenty skończyły więc rzucasz jakiś bezsensowny