@wykopzakopwykopzakop: pewnie by była taka grupa wylewających za okno podobnie jak jest wyrzucających śmieci do lasu. To już kwestia kultury, świadomości itd.
Tutaj chyba chodzi tylko o sprawiedliwość - nie chcę płacić za coś czego NIE używam
Nie zdawałeś sobie sprawy bo nie ty płaciłeś... mi rodzice zawsze powtarzali że nie płacisz za wodę tylko za jej transport, a za ścieki płaci się za dużo, proponuję zbudowanie szamba, korzystanie z spłuczki wykorzystujący wysoki słup cieczy zamiast dużego zbiornika.
Zamienić wannę na prysznic, a oszczędność odczujesz na pewno.
Stawki za wodę ustalają gminy i te stawki nie mają wiele wspólnego z kosztem wydobycia oczyszczenia i dostarczenia .
Pominąwszy monopolistyczną pozycję wodociągów (koszty nie grają roli) , podatki - ceną można dodatkowo podeprzeć rzekomymi i pozornymi inwestycjami w sieć , bezpieczeństwo przeciwpowodziowe i co tylko kto chce.
Bawią mnie ludzie oburzeni rozbieżnością pomiędzy zużytą wodą a wyprodukowanymi ściekami.
Po pierwsze, jak napisał wyżej kficzoł, jeżeli ktoś chce, to może sobie zamontować osobny licznik do podlewania trawnika.
Po drugie, jednostka, którą operujemy, to metr sześcienny wody. To mniej więcej tona. Zdajecie sobie sprawę z tego, co trzeba zrobić, żeby wysikać tonę wody poza mieszkaniem?
Po trzecie, jeżeli ktoś naprawdę cierpi z tego powodu, może w zimie roztapiać śnieg w sedesie
@jrs2: No, głos rozsądku. Ja mam beczkę 200l przeciętą na pół- gromadzi wodę "trawnikowo- grządkową"- całe lato j#$ie w dupkę wodociągi, bo woda deszczowa jeszcze jest za free...
Mieszkając w bloku nie ma alternatywy. Szamba przecież nie zbuduję. Chodzi o płacenie za coś co faktycznie się użyło. Bo w tej chwili możesz sobie policzyć, że nawet wypita herbata kosztuje więcej bo za wodę, którą wlewamy do szklanki płacimy opłatę jakby była wlana do ścieku. No chyba że w ten sposób się płaci za późniejsze sikanie ;) Ale co jeśli sikam przez okno?;)
@misiafaraona: chodzi tylko o "zasady" - skoro oni mnie kasują dokładnie wg licznika za zużytą wodę to niech też kasują dokładnie za spuszczanie ścieków.
2x więcej za ścieki niż za wodę? Zapytajcie swoje władze miejskie (Warszawy), dlaczego leją ścieki prosto do rzeki bez oczyszczalni jako ostatnie duże miasto w Polsce.. Wa-wa płaci co roku tak ogromne kary za zanieczyszczanie rzeki i rozkłada tą karę na.. użytkowników wody.
Jeśli chodzi o "domki" to faktycznie można założyć dodatkowy wodomierz mierzący ilość bezpowrotnie zużytej wody. Jest też inna możliwość, można założyć urządzenie pomiarowe na przyłączu kanalizacyjnym. Jest to raczej kosztowne urządzenie, jednak skoro ktoś chce płacić dokładnie za ilość odprowadzanych ścieków i jest to wyłącznie sprawa sprawiedliwości oraz wylewania wody za okno i przez okno sikania, to pewnie dla tych osób to rozwiązanie jest sensowne.
@smakuss: Nie tylko domki. Ja mieszkam w bloku. Niektórzy z lokatorów mają założone oddzielne liczniki na wodę do polewania grządek, gdzie opłata za kanalizację nie jest odprowadzana. Może w innych spółdzielniach jest to problem. U mnie jest taka możliwość od wielu lat.
Tylko skąd założenie, że opłata za ścieki powinna równać się opłacie za pobieraną wodę?
Wiadomo, że ścieków jest mniej niż zużytej wody (bo część idzie np. na wspomniane kwiatki), ale przecież łatwiej (taniej) dostarczyć wodę, niż "zająć się" ściekami. Oczyszczalnie kosztują. Więc to co nadpłacamy pokrywa chyba koszty oczyszczania.
@nounejm: Opłata za ścieki nie równa się opłacie za wodę, tylko jest do niej proporcjonalna. Znacznie prościej jest wyliczyć cenę z uwzględnieniem współczynnika proporcjonalności, niż montować licznik do kanalizacji (co, jak nietrudno sobie wyobrazić, nie jest trywialnym zadaniem).
Faktycznie! Właśnie przejrzałam rachunki za wode i powiem szczerze nie zwracałam na to uwagi. To jakiś absurd! Na jakiej podstawie mam dwa razy płacić za tą samą wode. Może napuszczam ją sobie w domu do miski i wylewam za okno, więc jakie ścieki?
Komentarze (24)
najlepsze
co się wtedy dzieje:
wszyscy żeby zaoszczędzić wylewają ścieki za okno cofamy się do średniowiecza
i ściekowych rynsztoków
(mogli by stwierdzić dla zasady, że ścieków jest 99% wody dostarczonej,
bo wyparuje lub wylana gdzieś indziej
ale np. kupisz Colę i wysikasz i będzie więcej ścieków i oni będą w plecy )
Tutaj chyba chodzi tylko o sprawiedliwość - nie chcę płacić za coś czego NIE używam
I like. Złowrogi plan doprowadzenia wodociągów do ruiny. Trzeba kupować 5 litrowe baniaki w biedronce i spuszczać w kiblu!
Zamienić wannę na prysznic, a oszczędność odczujesz na pewno.
1. odprowadzanie deszczówki zależnie od powierzchni działki
2. abonament za wodę (dodatkowy, oprócz zużycia)
3. różne opłaty środowiskowe
4. i co tam jeszcze radni sobie wymyślą
Zyjemy w wolnym kraju - wolno na nas nakładać w p#!!u opłąt :D
Stawki za wodę ustalają gminy i te stawki nie mają wiele wspólnego z kosztem wydobycia oczyszczenia i dostarczenia .
Pominąwszy monopolistyczną pozycję wodociągów (koszty nie grają roli) , podatki - ceną można dodatkowo podeprzeć rzekomymi i pozornymi inwestycjami w sieć , bezpieczeństwo przeciwpowodziowe i co tylko kto chce.
Po pierwsze, jak napisał wyżej kficzoł, jeżeli ktoś chce, to może sobie zamontować osobny licznik do podlewania trawnika.
Po drugie, jednostka, którą operujemy, to metr sześcienny wody. To mniej więcej tona. Zdajecie sobie sprawę z tego, co trzeba zrobić, żeby wysikać tonę wody poza mieszkaniem?
Po trzecie, jeżeli ktoś naprawdę cierpi z tego powodu, może w zimie roztapiać śnieg w sedesie
Wiadomo, że ścieków jest mniej niż zużytej wody (bo część idzie np. na wspomniane kwiatki), ale przecież łatwiej (taniej) dostarczyć wodę, niż "zająć się" ściekami. Oczyszczalnie kosztują. Więc to co nadpłacamy pokrywa chyba koszty oczyszczania.