Czy ktoś pamięta? Obóz koncentracyjny dla dzieci w Łodzi
Poruszający artykuł o często zapominanych niemieckich obozach koncentracyjnych dla dzieci w Łodzi, uzupełniony wypowiedziami ocalałych.
kocham_jeze z- #
- #
- #
- #
- #
- 34
- Odpowiedz
Poruszający artykuł o często zapominanych niemieckich obozach koncentracyjnych dla dzieci w Łodzi, uzupełniony wypowiedziami ocalałych.
kocham_jeze z
Komentarze (34)
najlepsze
Brudne, chore, przestraszone
Najmłodsi - dzieci w wieku od dwóch do ośmiu lat - trafiali do Haus 35, który oficjalnie powstał w 1943 roku. Sydomia Bayer, kierowniczka obozowa, tłumaczyła po wojnie: "Nie było u nas mleka dla tych dzieci. Starałam się o nie w Berlinie, ale bez skutku".
Mleko dla pracowników i dla świń było w folwarku w Dzierżąznej, filii obozu oddalonej o 20 km. Filię utworzono w 1943 r.
Władysław zrozumiał. Krystyna wybaczyła. Maria nie potrafi.
Władysław, lat 14, numer obozowy 353: - Jak tu przeżyć o dwóch kromkach chleba dziennie! Czasem mi się wydaje, że Niemcy chcieli się dowiedzieć, ile czasu dzieci wytrzymają o głodzie.
Maria, lat 12, numer obozowy 71: - Każde dziecko wiedziało, że w listach trzeba pisać: "Jestem zdrowy". I ani słowa o biciu.
Krystyna, lat 11, numer 55: - Za kradzież marchewki z pola
Na historii zapomnij, ciągle jakieś Mezopotamie, Starożytna Grecja, Rzym. Ale nic dziwnego skoro w '89 wcale nasi 'przyjaciele' nie wyjechali, tylko cała czerwona hołota została.
Chleb pod koszulą
W 1941 roku Heinrich Himmler, Reichsführer SS i szef policji, nakazał, by "młodocianych polskich przestępców" przekazywać natychmiast do obozów koncentracyjnych. Tydzień później rada miejska Litzmannstadt pisała do nadburmistrza, że chce utworzenia obozu dla dzieci i młodzieży. "Obóz ochronny" miał chronić dzieci niemieckie przed szkodliwym wpływem polskich "bandytów". Powstał w kwartale wydzielonym z getta na obrzeżach Łodzi przy ul. Przemysłowej. We wrześniu 1942 r. robotnicy wznieśli parkan z
Najgorszy był głód
Władysław: - Jak który umarł, zwlekaliśmy ze zgłaszaniem. On już chleba nie potrzebował.
Maria: - Na śniadanie i kolację dawali po kromce chleba i garnuszku czarnej gorzkiej kawy. Na obiad była wodnista zupa.
Krystyna: - Chleb był nieświeży, czasem spleśniały. I tak nieraz jedna drugiej wyciągała kromkę spod poduszki. Czasem do chleba dawali odrobinę marmolady. Rozpacz, płacz, tęsknota za mamą i tatą. Głód był chyba najgorszy.
Władysław: