"Myślałem, że bungee jest w 100 procentach bezpieczne"
"nie było" he he.
Nie wiem co w tym śmiesznego. A kolejna sprawa, to to, że nie ma czegoś takiego jak 100% skuteczność. Ewentualnie można napisać, że do "tej" pory mają 100% skuteczność, ale to nie oznacza, że zawsze taka będzie. I właśnie dlatego nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Oczywiście nie piętnuję innych ludzi, którzy skaczą, bo dla niektórych właśnie świadomość tego jak
Dużo większa szansa jest, że zginiecie w wypadku samochodowym. Takie przypadki się zdarzają, równie dobrze można się zakrztusić korniszonem jak Michał Korybut Wiśniowiecki.
Skakałem na bungee, przeczytałem artykuł, zobaczyłem film z komentarzy i nie zmieniam swojego zdania - chętnie powtórzę skok.
A ja wręcz przeciwnie, nie skoczę nigdy. Wiadomo, że można zginąć w dużo "prostszy" sposób, niż nieudany skok na bungee, ale jednak wolę nie ryzykować, skoro mam wybór. Drugą sprawą jest to, że wołami by mnie nie wciągnęli na taką platformę, mój lęk wysokości spowodował kiedyś, że podrapałam swojego chłopaka po twarzy, kiedy podszedł do mnie niespodziewanie gdy stałam na balkonie. Niestety, odruch bezwarunkowy, jak ktoś ma jakieś mega lęki, to wie
Niektórzy potrzebują mieć wysoki poziom adrenaliny, a inni nie. Kilka razy już się porządnie rozwaliłem na rowerze, zszywali mnie i robili inne ciekawe rzeczy. Za każdym razem mam traumę na jakiś czas, ale potem i tak wracam do tego i robię jeszcze głupsze rzeczy ;)
- Wiedziałem, że skok będzie przerażający, ale nie wiedziałem, że będzie niebezpieczny. Przedtem długo rozmawiałem z mamą, tłumacząc jej, że wszystko będzie w porządku. Uwierzyła dopiero, gdy powiedziałem, że organizatorzy mają 100-procentową skuteczność. Napisali tak na stronie internetowej - opowiada chłopak.
Ciekawe czy organizator skoków teraz zmieni swój wskaźnik procentowy na stronie...
Już napisałam gdzieś na górze, że nie ma czegoś takiego jak 100% skuteczność w takich przypadkach. To jest bzdura, bo nigdy nie można przewidzieć co się stanie.
"Gdybym leciał głową w dół, już by mnie tu nie było - opowiada. Brytyjczyk zdołał przekręcić się w locie i przyjął uderzenie na klatkę piersiową"
Skok z 50 metrów na tzw. dechę? Nie zazdroszczę. Myślałem zresztą, że skacząc z dużej wysokości w ten sposób można się właśnie łatwo zabić i że lepiej w takich wypadkach lecieć na główkę lub nogi. Chyba że tutaj zbiornik wodny był płytki i skok w "opływowej" pozycji
Pomysłowość reporterów nie zna granic :) jak on zdołał się obrócić to ja nie wiem. Lina pod koniec nim szarpnęła zanim się zerwała i go obróciła. On nie miał tam nic do gadania :P
Żeby lina się zerwała, musi się naprężyć - rozciągnąć. Jak się lina rozciąga, to przejmuje pęd lecącego człowieka i spowalnia jego lot. Tak więc co innego skoczyć na klatę z 50m, a co innego zerwać linę przy wyhamowywaniu.
Poza tym nie wiadomo jak głębokie było dno. Gdyby skoczył na główkę, mógłby uderzyć w dno i złamać kręgosłup.
Kolejna rzecz, to fakt, iż feralny skok miał miejsce w Tajlandii. Wątpię, aby tam mieli
W sumie trochę dziwny ten cały artykuł. Żeby bungee było w 100% bezpieczne to prawie nikt by nie skakał. Urok adrenaliny polega na tym, że wytwarza się ona w sytuacjach zagrożenia życia/zdrowia. To, że liny się zrywają/plączą/rozwiązują wiadomo od dawna, więc jeżeli ktoś chce skoczyć to i tak i tak skoczy, wiedząc, czym to grozi. Jedni to kochają, inni tego unikają. A co do wypadków z liną - równie dobrze można wpaść
Powiem tylko tak: nie skaczę i nie skoczę bo nie chce by moje życie zależało od sumienności innego człowieka (zazwyczaj ludzie to niedbaluchy) po czym okaże się że UPS źle przypiąłem line albo coś innego a ty lecisz na własne życzenie w dół poza tym bungee tez podlega prawu murfiego ;]
nie chce by moje życie zależało od sumienności innego człowieka
Nie martw się, i tak zależy. Od kierowcy autobusu, którym jeździsz, od innych kierowców na drodze, od weterynarzy pilnujących byś nie zeżarł wraz ze smacznym mięskiem jakiejś mało ciekawej bakterii, od polityków, którzy (jakby na to nie patrzeć) nie chcą sporów międzynarodowych...
owszem ale jest jedno ale a brzmi ono tak: niestety do obsługi tego typu urządzeń w wielu wypadkach zatrudniani są nie przeszkoleni zbyt dobrze ludzie.. stosowny papier ma tylko właściciel... no ale mogę się mylić. A co do całej reszty jak bym miał się zastanawiać nad tym to popadłbym w depresje :p
Komentarze (23)
najlepsze
Ostatnio widziałem w telewizji i trochę mi się odechciało skoków na bungee...
"nie było" he he.
Nie wiem co w tym śmiesznego. A kolejna sprawa, to to, że nie ma czegoś takiego jak 100% skuteczność. Ewentualnie można napisać, że do "tej" pory mają 100% skuteczność, ale to nie oznacza, że zawsze taka będzie. I właśnie dlatego nigdy bym czegoś takiego nie zrobiła. Oczywiście nie piętnuję innych ludzi, którzy skaczą, bo dla niektórych właśnie świadomość tego jak
Skakałem na bungee, przeczytałem artykuł, zobaczyłem film z komentarzy i nie zmieniam swojego zdania - chętnie powtórzę skok.
Warto być ostrożnym, ale nie warto być oszołomem.
Ciekawe czy organizator skoków teraz zmieni swój wskaźnik procentowy na stronie...
...
Skok z 50 metrów na tzw. dechę? Nie zazdroszczę. Myślałem zresztą, że skacząc z dużej wysokości w ten sposób można się właśnie łatwo zabić i że lepiej w takich wypadkach lecieć na główkę lub nogi. Chyba że tutaj zbiornik wodny był płytki i skok w "opływowej" pozycji
Poza tym nie wiadomo jak głębokie było dno. Gdyby skoczył na główkę, mógłby uderzyć w dno i złamać kręgosłup.
Kolejna rzecz, to fakt, iż feralny skok miał miejsce w Tajlandii. Wątpię, aby tam mieli
http://www.wykop.pl/link/243546/nieudany-skok-na-bungee
Nie martw się, i tak zależy. Od kierowcy autobusu, którym jeździsz, od innych kierowców na drodze, od weterynarzy pilnujących byś nie zeżarł wraz ze smacznym mięskiem jakiejś mało ciekawej bakterii, od polityków, którzy (jakby na to nie patrzeć) nie chcą sporów międzynarodowych...