Dobra wola Szkatuły.
Pierwszy wpis dedykowany jest Rafałowi S. znanemu szerzej jako Szkatuła. Jego działalności można by zresztą zadedykować książkę (można powiedzieć, że przynajmniej dwie dotychczas zadedykowała mu Prokuratura Apelacyjna w Warszawie, a przybrały one postać bardzo obszernych aktów oskarżenia). W tym miejscu warto wspomnieć, że PA w Warszawie, a dokładniej jej (V Wydział)[//www.warszawa.pa.gov.pl/struktura-organizacyjna] zajmuje się sprawami, które dotyczą działalności zorganizowanych grup przestępczych.
Najciekawszy moim zdaniem wątek dotyczy jednak taktyki procesowej Szkatuły. Chodzi mianowicie o to, że stawia on na szybkie procesy. W tym miejscu konieczna jest dygresja, że w sytuacji, gdy w jednym procesie sądzona jest grupa przestępcza składająca się z kilku/kilkunastu oskarżonych, albo sprawa dotyczy dużej ilości zarzutów i jest wielu świadków, to proces może ciągnąć się rok, dwa, a nawet trzy do czterech. Jak więc przyspieszyć swój proces?
Trzeba się otóż dobrowolnie poddać karze (art. 387 k.p.k) lub złożyć wniosek o skazanie bez rozprawy (art 335 k.p.k). Wtedy sąd najczęściej szybko klepie to, co oskarżony uzgodni z prokuratorem i pan zaczyna odsiadkę. Można zarzucić w tym miejscu, że co za różnica, skoro Szkatuła i tak na proces czekałby w areszcie, a potem na poczet kary zaliczono by mu ten okres? Jak widać niektórym się opłaca: 1. nie trzeba jeździć na rozprawy, które są w sumie dość nudne, 2. tymczasowe aresztowanie jednak wiąże się z rygorami w postaci np. braku możliwości kontaktu ze współoskarżonymi, paczkami i innymi detalami, które w sytuacji odbywania kary pozbawienia wolności nie obowiązują.
I pan Rafał S. postanowił w swojej karierze postawić na dobrowolne poddawanie się karze właśnie. Dwa razy jakieś popierdółki na początku kariery -
4. akapit. Potem dobrych kilka lat bardzo owocnej działalności przestępczej, ale w końcu wylądowanie na policyjnej topliście i w związku z tym kilka lat ukrywania się. W 2011 roku wpadka
(tutaj były KGP o szczegółach zatrzymania) i 12 prokuratorskich zarzutów, najcięższy - kierowanie gangiem Szkatuły ( ͡° ͜ʖ ͡°), do tego obrót narkotykami. Co robi Szkatuła? Oczywiście poddaje się dobrowolnie karze. Tym razem już niemało, bo 5,5 roku trzeba było odsiedzieć. 10 tys. grzywny to zapewne było dla niego jak splunąć -
tutaj szeroko opisane. Pasztelański pisze na końcu (mamy rok 2011), że Szkatuła raczej nie powinien spodziewać się nowych zarzutów, ew. jakiś drobnych.
W tym momencie Szkatuła wylądował w więzieniu i zacząłodbywać karę, ale jak się okazuje Pasztelański racji nie miał, a PA (dzięki nowym świadkom koronnym) szykowała drugie i nie ostatnie uderzenie. Przestępcy są bardzo skłonni w gruncie rzeczy do donoszenia na kolegów, to w ramach dygresji.
Kiedy Szkatuła usłyszał zarzut w drugiej sprawie, którą mu przyszykowano, również chciał początkowo poddać się dobrowolnie karze, żeby sprawy przyspieszyć. Pech ( ͡° ͜ʖ ͡°) chciał, że zarzut był gruby i dotyczył podżegania do zabójstwa niejakiego Komandosa. Podżeganie do zabójstwa karane jest teoretycznie tak samo jak jego dokonanie i stanowi zbrodnię. Niedoczytanie jego, gdyż art. 378 i 335 pozwalają na szybki proces tylko w przypadku zarzucenia występku, czyli krótko mówiąc: prawnie nie było możliwości załatwienia sprawy szybko. Ta propozycja Rafała S. może pozornie nie jest śmieszna, ale tak naprawdę jest.
Karze dobrowolnie poddać się nie można było, więc 7 lutego 2012
rozpoczął się normalny proces, który 29 października 2013
zakończył się wyrokiem 4 lat więzienia, póki co nieprawomocnym. Gdy znajdę info, że się uprawomocnił, wrzucę pod tag.
Uderzenie trzeci przyszło pod koniec roku 2013, kiedy to PA skierowała świeżutki, nowiutki, jeszcze ciepły
akt oskarżenia bardzo dużych rozmiarów, obejmujący tylko w przypadku S. 23 zarzuty (głównie narkotyki i kilka nowych podżegań do zabójstw). Szkatuła oczywiście ciągle siedzi w więźniu i pozostaje mu tylko czekać, ile tych lat wyjdzie w sumie.
Co ciekawe w nowym akcie oskarżenia znajduje się m. in. podżeganie do zabójstwa Komandosa tyle, że podżeganie do niego innego killera, czy podżeganie do zabójstwa takiej persony jak Marka C. ps. Rympałek, o którym zapewne jeszcze wspomnę w przyszłości. Brak jest informacji, czy co do tych zarzutów Szkatuła wyraził chęć dobrowolnego poddania się karze ( ͡º ͜ʖ͡º).
Tenże ogromny akt oskarżenia objął też wielu innych członków gangu Szkatuły, z których wielu rekrutowało się i połączonych było barwami Legii Warszawa. Najbardziej znana z podgrup kibicowskich to Teddy Boys 95 – można sobie poczytać we własnym zakresie. Szerszy wpis w temacie być może w przyszłości.
Koniec części I
Jak zamknąć przykutego do wózka.
Historię dzisiejszego bohatera, Arkadiusza K. ps (jeszcze wtedy) Kiełek (tutaj można dodać, że czasem niedaleko pada nazwisko od pseudonimu( ͡° ͜ʖ ͡°)). trzeba zacząć od roku 2003, kiedy to był człowiekiem w pełni zdrowia, ale o przeciętnym znaczeniu na mapie warszawskich gangsterów. 24 listopada 2003 r. wydawało się, że znaczenie to spadnie jeszcze bardziej lub też osiągnie poziom zerowy, bo w wyniku konfliktu z innymi grupami
ktoś wpakował w niego 2 kule, co poskutkowało najpierw walką o życie, a potem paraliżem, który trwa do dziś i mimo, że utrudnia K. poruszanie się, to jak się okazuje, wcale nie sparaliżował jego przestępczej kariery.
Znaczenie ps Kiełka było umiarkowane o tyle, że nie odgrywał żadnej kluczowej roli. Co nie znaczy, że był aniołkiem. Wymuszenia, rozboje i handel narkotykami - to mu przypisano w pierwszym akcie oskarżenia sporządzonym przez
prokuraturę w 2006 r. Ludzi z zarzutami wymuszeń i dilerki było i jest w Warszawie na pęczki, więc ciągle nie było to nic imponującego. Kiełek od 2003 r. przestał jednak być Kiełkiem i zyskał nową, nieprzypadkową ksywę: Chory.
Akt oskarżenia nie przełożył się jednak na żadne konkretniejsze dolegliwości, bo ze względu na stan zdrowia pan K. nie został tymczasowo aresztowany (trzeba nadmienić, że z takimi zarzutami aresztowanym tymczasowo jest się nieomal z automatu), a jego sprawę wyłączono do odrębnego rozpoznania i zawieszono. Manewr sądu typowy dla takiego przypadku - wymóg osobistego stawiennictwa każdego oskarżonego na rozprawie sprawiłby, że proces całej grupki faktycznie nigdy by się nie zaczął. Od tego czasu w sprawie K. trwało pewne zawieszenie, przynajmniej w sensie procesowym. Brak było środków (a może także i determinacji?), żeby się do pana "dobrać" i go porządnie przymknąć.
Okazuje się jednak, że Chory nie wykorzystał szansy na nieafiszowanie się i nie ustawał w przestępczych wysiłkach. Dla uporządkowania sytuacji trzeba tutaj wtrącić wątek Szkatuły i wskazać, że w tym czasie kierował coraz prężniej działającą grupą, mimo, że ukrywał się (jak się potem okazało w Lesznowoli, czyli całkiem niedaleko od Warszawy) przed policją, która miała na niego ogromną chrapkę. Przypomnijmy, że jesteśmy mniej w roku 2006 i następnych, a Szkatuła zostaje zatrzymany w 2011 r. Właśnie w tym kierowaniu grupą spory udział miał Chory. Szkatuła rozumował (miał rację tylko do czasu, jak się potem okazało), że człowieka chorego tak bardzo jak K. po prostu zamknąć się nie da, więc powierzył mu zajmowanie się biznesami grupy, w tym obrót tonami narkotyków, jakie przewinęły się przez lata działalności grupy. Tutaj zostawię sobie zastrzeżenie, żeby kiedyś podjąć się opisania szlaków narkotykowych grupy i tzw. zgód kibicowskich w tym kontekście.
Wracając do meritum mamy sytuację, w której K. jest sparaliżowany, ale to nie przeszkadza mu z wózka inwalidzkiego dyrygować narkobiznesem i czerpać z tego wielkie zyski. Zyski czerpał także z innych członków grupy, którzy byli zobowiązani co miesiąc łożyć na jego leczenie w Moskwie. W Moskwie bowiem podejmowano się prób cofnięcia paraliżu za pomocą komórek macierzystych, cholera wie, czy pana K. nie skubali na kasę, w każdym razie terapia do dziś nic nie dała.
Rok 2010 -
kolejne zatrzymanie K., ale papierek od lekarza nadal działa i K. do aresztu nie trafia i dalej od handlowania prochami nie stroni (wynika to z okresu, jakim objęty zostanie w nadchodzącej niespodziance od prokuratury).
W tym momencie przywołam stare, dobre porzekadło: do trzech razy sztuka. Jak się okazuje, prokuratura w wysiłkach nie ustawała. Szukała, szukała i znalazła. Tuż przed dniem dziecka roku 2012, 29 maja, wielka akcja CBŚ i
zatrzymanie 45 osób, z czego prawie wszyscy trafili do aresztu tymczasowego - to bardzo bardzo dużo, jak na jeden strzał. Tym razem (prokurator rzekł chyba pod nosem: "w końcu kurczę") także sparaliżowany K. trafia do
AŚ Warszawa Mokotów, nie do zwykłej celi, a na oddział szpitalny - z racji inwalidztwa właśnie.
Co się zatem zmieniło, skoro paraliż się nie cofnął ani o centymetr? Zgubił go, jak to często bywa, brak instynktu samozachowawczego. Dlaczego? Ano pan K., jak się okazało, był inwalidą, ale wyjść (wyjechać?) na miasto też lubił, a tam
dał sobie cynkąć fotki, co zdaje się przelało czarę goryczy i przekonało sąd, że K. należy tymczasowo aresztować. Decyzja była oczywiście (i jest zresztą do dziś, przy każdym kolejnym przedłużeniu) konsekwentnie zaskarżana przez obrońców K., ale sąd apelacyjny z nie mniejszą konsekwencją decyzje o aresztowaniu podtrzymywał i stan ten trwa do dziś. Sprawa zainteresowała i zastanowiła nawet swego czasu
HFPC, ale wygląda na to, że ich nie porwała na dłużej i nie walczono już o pana K. Dla jasności wspomnę, że tego rodzaju decyzje, tj. o aresztowaniu osoby sparaliżowanej, opiera się o opinie biegłych, którzy oceniają, czy zawodnik może przebywać w warunkach izolacji więziennej. Zdjęcia na pewno się biegłym przysłużyły do zmiany swojego wcześniejszego stanowiska, a i determinacja sądu i prokuratury, żeby K. wsadzić, była chyba niemała.
Ale to nie koniec. Tymczasowe aresztowanie, jak wynika z samej nazwy, nie może trwać wiecznie i nie jest też karą, wiec było sukcesem, ale na pewno nie końcem drogi. Niespodzianka od prokuratury była jednak dość konkretna. Wspomnę, że tymczasowe aresztowanie nie może nastąpić bez postawienia zarzutów, ale i tutaj lista była gotowa. Zatrzymanego K. poinformowano zatem, co w swojej bogatej karierze zrobił. W tym momencie zacytujemy niezawodnego Rafała Pasztelańskiego (ps zawsze i niezmiennie polecam poczytać Pasztelańskiego ( ͡° ͜ʖ ͡°)):
Lista przestępstw o jakie prokuratura oskarżyła Arkadiusza K. jest imponująca. Prokuratorzy przedstawili mu 40 zarzutów dotyczących, w opis tycz czynów zajmuje ponad 20 stron aktu oskarżenia. Przede wszystkim K. jest oskarżony o udział w obrocie znacznymi ilościami narkotyków. Tylko w latach 2007-2011 miał mieć związek z przemytem i sprzedażą: 806 kg marihuany, 190 kg amfetaminy, ok. 45 kg kokainy i 42 kg heroiny. Uliczna wartość takiej ilości środków odurzających przekracza nawet 50 mln zł! Oczywiście ceny hurtowe są trzy, a nawet czterokrotnie niższe, a wg. śledczych, oskarżony nie zajmował się sprzedażą detaliczną.
Zarzuty mają związek nie tylko z przemytem i handlem narkotykami w Polsce, ale także gangsterskim ekspertom np. na teren Wielkiej Brytanii, gdzie ich za ich rozprowadzanie odpowiedzialni byli ukrywający się tam członkowie gangu „Szkatuły” oraz bojówkarze stołecznej Legii spod znaku „Teddy Boys 95”.
Arkadiusz K. odpowie także za udział w gangu „Szkatuły” co najmniej lutego 2008r. do co najmniej dnia 10 kwietnia 2011 r. W tym czasie miał zajmować się także zbieraniem pieniędzy z haraczowania przez bandę stołecznych prostytutek. Przez blisko dwa lata, od maja 2006 r do ok. połowy lutego 2008r ściągał zdaniem śledczych haracz od trzech praskich dilerów narkotyków, pobierając od nich miesięcznie 200 zł od „głowy”. Pokemony, bo tak właśnie gangsterzy nazywają dilerów, musieli regularnie uiszczać „koncesję”, gdyż w innym wypadku groziło im pobicie i zakaz prowadzenia interesów. O tym jak wielki posłuch miał mieć K. w półświatku, świadczy fakt, że płacono mu haracz, gdy leżał sparaliżowany w domu, sporadycznie pokazując się „na mieście”.
źródło
W tym artykule rozmówca Pasztelańskiego, prokurator siedzący w sprawie wyraża opinię, że areszt panu K. zostanie niedługo uchylony, a proces zapewne nie dojdzie do skutku, bo jak wynika z opinii biegłych Chory może brać udział w czynnościach tylko przez 2 godziny dziennie. Co to znaczy w praktyce? 2 godziny dziennie to bardzo mało, w procesach grup przestępczych, także w procesie tej grupy, z reguły zeznają świadkowie koronni. Jak ktoś ma 40 zarzutów, to takie zeznania składane są na kilku terminach, przy czym jeden termin wygląda mniej więcej tak, że o 9.30 się bierze koronnego na salę i go przesłuchuje do 15. Stąd też 2 godziny dziennie 2 razy w tygodniu to bardzo mało i obawy prokuratora zdawały się być słuszne.
Jak zatem sytuacja wygląda obecnie? Aresztowany tymczasowo dnia 29 maja 2012 pan K. przebywa nadal na Rakowieckiej (dziś mamy 5 lipca 2014 r.), a mimo tak niewygodnej opinii biegłych proces ruszy i będzie się toczył. Na warunkach postawionych przez biegłych oczywiście, ale będzie.
Warto zacytować jeszcze opinię z wskazanego już artykułu Pasztelańskiego:
Świadkowie koronni zeznają, że K. miał talent organizacyjny. Znakomicie ogarniał logistycznie przemyt i handel wszystkimi narkotykami, które oferował gang „Szkatuły”. Tym bardziej, że był bardzo blisko samego bossa i należał do bardzo wąskiego kręgu osób, które miały kontakt z Rafałem S. gdy ten ukrywał się przez ponad dekadę
Jaki będzie wynik procesu naturalnie nie wiadomo. Dodam, że w sprawie gangu Szkatuły skierowano do sądu już kilka aktów oskarżenia z wieloma oskarżonymi, natomiast pan K. został skierowany do rozpoznania osobistego, jednoosobowego - właśnie z uwagi na specyficzne uwarunkowania procesu, czyli żeby nie tamować spraw innych oskarżonych.
Koniec części II
po pierwszym wpisie dostałem na priv wiadomości od osób, które chciały się podzielić swoimi doświadczeniami z bohaterami tych opowiastek, ew. sprecyzować pewne rzeczy. Jak ktoś coś wie i jest chętny się dzielić, to wszelkie anegdotki, sprostowania itp. chętnie przyjmę. (gwarantuję dyskrecję jak dla świadka koronnego dx
ZA WSZELKĄ DYSKUSJĘ BYŁBYM ZOBOWIĄZANY :|
Komentarze (35)
najlepsze
Zamiast tego kilka słów o przedwojennych stołecznych rzezimieszkach, wyłączając chyba najsłynniejszego z nich - p. "Szpicbródkę". Z powodu bałaganu prawnego, jaki nastał na wyzwolonych ziemiach polskich i braku państwowego kodeksu karnego, wiele pospolitych przestępstw nie było tuż po zakończeniu I WŚ zagrożonych karą. Warszawscy
Polegało to na tym, że pajęczarz włamywał się do skrzynki, czy szafy telekomunikacyjnej i szpilkami na kabelkach wbijał się w linie telefoniczną przed końcówką abonencką. Następnie dzwonił na koszt abonenta np. na numery 0 700, czy za granicę.
Taka ciekawostka ode mnie, z cyklu #gimbynieznajo ;)
Do tego samo założenie jest takie, żeby unikać sensacjonizowania i przedstawiać te kwestie bardziej dokumentalnie i tak, żeby pokazać jak wygląda droga od
Skoro za podżeganie grozi kara jak za zabójstwo to jakim cudem dostał 4 lata? Najniższa kara to 8.
§2.Jeżeli czynu zabronionego nie usiłowano dokonać, sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia.
Komentarz usunięty przez moderatora