Skoro już vox wykopi definitywnie wskazuje na spadki, proponuję poszukać scenariuszy, w ramach których mogłyby zajść. Ja zacznę:
Szczyt następuje po wejściu bk2% w życie, powiedzmy w sierpniu. To co miało być zapowiedzią, okazuje się już całym zjawiskiem, nie ma skąd brać chętnych na 20k za metr w przeciętnym bloku. Pompka się zacina, do świąt spływają jeszcze ostatni kredytobiorcy, po czym susza. Zima to tradycyjne dreptanie w miejscu. Na wiosnę widać już
Szczyt następuje po wejściu bk2% w życie, powiedzmy w sierpniu. To co miało być zapowiedzią, okazuje się już całym zjawiskiem, nie ma skąd brać chętnych na 20k za metr w przeciętnym bloku. Pompka się zacina, do świąt spływają jeszcze ostatni kredytobiorcy, po czym susza. Zima to tradycyjne dreptanie w miejscu. Na wiosnę widać już
Jak waszym zdaniem to pęknięcie bańki ma wyglądać? Oczywiście chodzi mi o duże miasta wojewódzkie jak Wrocław, Kraków, Warszawa czy Gdańsk. Nie jakieś wioski w Polsce D z których wszyscy uciekają, bo pracy brak.
Inflacja wysoka, utrzymujemy wysokie stopy, w gospodarce recesja. I co dalej? Właściciele nagle zaczynają licytować się kto sprzeda taniej? Developerzy zaczynają proponować oferty dwa w cenie jednego? Ludzie z kredytem sprzedają mieszkania poniżej kwoty zakupu i wracają na wynajem? Fundusze, które podobno skupują całe bloki za gotówkę zaczynają wyprzedaż?
Nie piszę tego złośliwie, po prostu jestem ciekaw jak wy to widzicie. Ja straciłem wiarę w te legendarne spadki i nie mogę sobie jakoś wyobrazić tej sytuacji. No chyba, że mówimy tutaj o spadkach w stylu 10-15% to faktycznie warto było tyle czekać, aby po podwojeniu cen 'zaoszczędzić' 15%. ( ͡°