Zdałem sobie dziś sprawę, dlaczego oglądam seriale. Bo zasadniczo chyba nie lubię - nigdy nie ma szczęśliwych zakończeń, ulubieni bohaterowie umierają albo odchodzą, same problemy i dylematy. Ale zawsze uwielbiam jeden moment - pod koniec odcinka lub nawet na samym końcu - spokojna muzyka, pianinko, gitarka, delikatny wokal, długie najazdy na bohaterów, zbliżenia na twarze...
Grałem w "Faraona" i odkryłem zabawną rzecz - stworzyłem miasto, które nic nie importowało i nic nie eksportowało. Nie posiadałem kopalni złota. A mimo to majątek się powiększał. Z samych podatków, więc ja się pytam, skąd Ci ludzie mieli te pieniądze? :)