Ostatni odcinek #theknick, tak jak i bez wątpienia cały ten sezon był, arcydziełem współczesnej telewizji. I nie chcę tego określenia używać sobie ot tak, pod wpływem emocji, tylko po to aby za dwa miesiące dojść do wniosku, że ehh było ledwie ok. Tu jestem pewien swojego zdania - to było tak dobre, że jeżeli Cinemax nie przedłuży serialu na kolejny sezon, to nie stanie się żadna krzywda, bo mamy do czynienia z prawdziwym dziełem sztuki i jego idealnym zwieńczeniem. Jakość zamknięta w 20 odcinkach, a nie skomercjalizowana ilość.

Ten mały eksperyment, jakim było powierzenie kreatywnej kontroli nad dziełem jednemu reżyserowi i pisanie pod jego styl tworzenia zdecydowanie się opłacił. I choć przypisywanie wszystkich pozytywnych aspektów jednemu człowiekowi byłoby swego rodzaju nierozwagą to trzeba przyznać że jego wkład był ogromny. Wystylizowany w każdej klatce z przepiękną scenografią, oświetleniem, kostiumami, ale też z pewnym wyczuciem, jak przy doprawianiu wykwintnej potrawy. Soderbergh nie bał się zabawy z różnego rodzaju ujęciami i cięciami, czasami w bardziej oczywisty, a niekiedy bardziej subtelny sposób. To chyba pierwszy przypadek w historii telewizji, kiedy to nie fabuła i nie historia pokazana na ekranie była motorem napędzającym cały serial, tylko świat przedstawiony i sposób w jaki został ukazany (bardzo podobnie jak w przypadku zakończonego już #madmen, z tym że tam rdzeniem był zbiorowy główny bohater - społeczeństwo Ameryki w latach 60. ubiegłego stulecia. Między tymi serialami jest o dziwo dość sporo podobieństw, ale to temat na inną dyskusję).

Właśnie ten scenariusz spada na dalszy plan - nie ma w nic złego, nie ma żadnych dziur czy zaniedbań, ale jest ciągle przyćmiewany, jak nie przez reżyserię to przez fenomenalną muzykę elektroniczną Cliffa Martineza, czy też kawał genialnego rzemiosła aktorskiego. Na początku co do tego mogły być wątpliwości, wszak mieliśmy tylko Clive'a Owena i kilkunastu stosunkowo nieznanych aktorów, jednak pozwalając im na rozwinięcie udowodnili, że nie odstają tak bardzo od legendy. Nie tylko postacie pierwszo- i drugoplanowe, także i ci przemykający gdzieś tam w tle, pojawiający
Joz - Ostatni odcinek #theknick, tak jak i bez wątpienia cały ten sezon był, arcydzie...

źródło: comment_MLs6Jth0yQcR8FqK4qau8ki1BfFExQZx.jpg

Pobierz
@sin89: Na chwilę obecną dalszy los serialu nie jest określony. Twórcy planowali go od początku na dwa sezony, ale nie wiemy jaka będzie ich reakcja na bardzo pozytywną reakcję ze strony fanów. Cinemax jeszcze nie wydał oficjalnego oświadczenia co dalej.
  • Odpowiedz
@Joz: Zrozumiałbym niekontynuowanie serii, jednak wolałbym spać spokojnie ze wszystkimi pozamykanymi wątkami. A tak twórcy zostawili sobie kilka otwartych furtek w-razie-czego.

A ostatni odcinek był dobry, choć spodziewałem się czegoś większego.

  • Odpowiedz
Najnowszy (S02E05) odcinek #theknick jest fenomenalny. Naprawdę, czapki z głów bo to genialny kawałek telewizji. Jeżeli ktoś przez pierwszy sezon i początkową część drugiego miał wątpliwości że ma do czynienia z najlepszym obecnie nadawanym serialem, teraz nie powinien mieć żadnych wątpliwości. To wyjątkowość każdej sceny i kunszt, nie tylko wyrażany przez aktorstwo, ale też pisarstwo, kinematografię i obłędną muzykę Cliffa Martineza, to wszystko wylewa się z ekranu w każdej sekundzie.

Jeśli jeszcze nie wiecie nic o tym serialu, to polecam to jak najszybciej nadrobić. The Knick jest serialem który bezbłędnie łączy dwa podgatunki tego medium: medyczny i kostiumowy, okazując się absolutnym liderem obu. Opisuje losy lekarzy i pracowników nowojorskiego szpitala Knickerbocker u progu XX wieku. Podziwiam twórców za wybranie właśnie tego okresu - wszak to najciekawszy okres w historii medycyny, nagłego rozkwitu praktycznie każdej dziedziny tej nauki. Okres pionierów i okres odkrywców - właśnie o nich jest ten serial.

Dlatego mogę mówić, że The Knick przebił wszystkich swoich konkurentów na tych dwóch polach. Seriale medyczne, oglądane z naturalnej, humanistycznej, w renesansowym znaczeniu tego słowa, ciekawości - żeby nas poniekąd obrzydzić i zaskoczyć tym jakie zagadki skrywa ludzkie ciało (lubię porównywać gatunek medyczny z czystym kryminałem - widz, razem z głównym bohaterem dostaje na starcie zagadkę, a cała przyjemność tkwi w oglądaniu procesu dedukcyjnego i satysfakcjonującego rozwikłania). Knick nie wstydzi się obrzydliwości, w tym surowym, najczystszym wydaniu - operacje na otwartym mózgu, oczach, a także cysty, guzy i inne wnętrzności są bez skrępowania pokazywane w całej swej okazałości. Widzom o mniej wytrzymałych żołądkach polecam nie spożywać posiłków w trakcie oglądania. Oglądanie tego jak główni bohaterowie radzą sobie z postawionymi problemami jest wyjątkowo ciekawe właśnie dlatego, że sposoby i technologie znane nam, ponad 100 lat później, jeszcze nie powstały albo dopiero raczkują. Przez to też The Knick podbił moje serce w kontekście historycznym - uwielbiam ten lekki dreszcz jaki przechodzi po moich plecach gdy bohaterowie zaledwie napomkną o czymś zupełnie nieznanym lub bez znaczenia, co historycznie w nadchodzących latach będzie miało kolosalne znaczenie dla medycyny. To czysta przyjemność oglądać odkrywanie skutków zażywania np. heroiny, albo pochodzenia adrenaliny, zalążki eugeniki i innych paranauk (należy wziąć poprawkę na to, że nie jest to serial dokumentalny, ani historyczny - wiele rzeczy zostało naciągniętych lub zwyczajnie zmyślonych w imię opowieści).
Joz - Najnowszy (S02E05) odcinek #theknick jest fenomenalny. Naprawdę, czapki z głów ...

źródło: comment_zOPQKkLk2H3kXjCGSKFnCFXWVhGBSD2y.jpg

Pobierz