Pojechałem sobie Mirasy i Miruny wczoraj służbowo do Ostrowa Wielkopolskiego. Jadę sobie i oczom nie wierzę. Przez takie właśnie kałmuckie rozwiązania kolarze muszą jeździć po jezdniach, ryzykując nieprzyjemne konfrontacje z blachosmrodziarzami. Dziesięciocentymetrowy krawężnik, brak należytego oznakowania, który de facto czyni drogę dla rowerów nieważną, a dwadzieścia metrów dalej znak zakazu wjazdu rowerem.
You can't make that shit up. Urzędnik powinien dostać znakiem przez łeb, a rowerzyści powinni śmigać ładnym asfaltem. (
NuclearCycling - Pojechałem sobie Mirasy i Miruny wczoraj służbowo do Ostrowa Wielkop...

źródło: comment_0qJ6ckheXpGsCZVnPPi7BT4DmMFP3yCR.jpg

Pobierz