Szybki raport, moi drodzy. Taka próbka pokazująca ile znaczy brak doświadczenia. Miałem dzisiaj podejrzanie dobry dzień. Idę sobie zwyczajnie przez miasto, zapatrzyłem się w telefon, ale z dala przez chwilę ujrzałem, że jakaś kobieta wyraźnie skierowała wzrok na mnie. Nie zczaiłem, wlepiłem ślepia w telefon. Mija parę sekund, typiara bliżej mnie, ja podnoszę oczy a ta dalej kontakt wzrokowy. Dalej nie skumałem, więc ta sama reakcja. W końcu się mijamy podnoszę wzrok, a ta tak wyraziście się do mnie uśmiecha, że nawet zakrywająca usta maseczka nie przeszkodziła mi w odczytaniu o co cho. Skontaktowałem z deka za późno, a dziwnie było mi ją gonić i zaczepiać od tyłu.
Mija pół godziny, wbijam po kebaba. W drzwiach mijam się z jakąś dziewczynę, która też wbiła razem z koleżanką. Stoję sobie z deską na zewnątrz, czekam na swoje zamówienie i po chwili obie wychodzą z lokalu. Jesteśmy więc naprzeciwko siebie w niedalekiej odległości. One gadu-gadu, ja tam czilera i czekanko, ale widzę, że ta jedna zezuje. Po chwili załącza megafon i Z JAKIEGOŚ POWODU zaczyna mówić tak głośno, że gdybym nie zwrócił na nią uwagi, to musiałbym być po prostu głuchy. Mija minuta, dwie, pięć.
- "ZAMÓWIENIE 126!" - krzyczy ekspedientka.
Wbijam do środka, biere co moje, wychodzę, kieruję krok już poza obszar lokalu, ale kątem oka zauważyłem, że babka nie odpuszcza. Cyk, nagła zmiana kierunku i leci tekst (na wyjebce taki tam luźny, co się będę stresował, nie?):
- "Przepraszam, rzucasz mi takie znaczące spojrzenia. Czy my się może skądś znamy?" - pytam.
Mija pół godziny, wbijam po kebaba. W drzwiach mijam się z jakąś dziewczynę, która też wbiła razem z koleżanką. Stoję sobie z deską na zewnątrz, czekam na swoje zamówienie i po chwili obie wychodzą z lokalu. Jesteśmy więc naprzeciwko siebie w niedalekiej odległości. One gadu-gadu, ja tam czilera i czekanko, ale widzę, że ta jedna zezuje. Po chwili załącza megafon i Z JAKIEGOŚ POWODU zaczyna mówić tak głośno, że gdybym nie zwrócił na nią uwagi, to musiałbym być po prostu głuchy. Mija minuta, dwie, pięć.
- "ZAMÓWIENIE 126!" - krzyczy ekspedientka.
Wbijam do środka, biere co moje, wychodzę, kieruję krok już poza obszar lokalu, ale kątem oka zauważyłem, że babka nie odpuszcza. Cyk, nagła zmiana kierunku i leci tekst (na wyjebce taki tam luźny, co się będę stresował, nie?):
- "Przepraszam, rzucasz mi takie znaczące spojrzenia. Czy my się może skądś znamy?" - pytam.
Generalnie po jakim czasie pisania najlepiej pytać o spotkanie?
#randkujzwykopem #tinder