Jestem na tym słynnym urlopie u rodziny i na inbie jest wuja mojego rurzowego paskina który słynie z różnych opowieści.
Zajmuje się on przewozem osób jeździ autokarami autobusami itd. akurat raz miał trasę, że gdzieś wiózł pensjonariuszy ośrodka dla ludzi chorych umysłowo czyli tego słynnego wariatkowa. Podjechał wcześniej jak to miał w zwyczaju stoi z 30 minut a tu mu nagle w szybkie puka pan i mówi:
Wuja
Zajmuje się on przewozem osób jeździ autokarami autobusami itd. akurat raz miał trasę, że gdzieś wiózł pensjonariuszy ośrodka dla ludzi chorych umysłowo czyli tego słynnego wariatkowa. Podjechał wcześniej jak to miał w zwyczaju stoi z 30 minut a tu mu nagle w szybkie puka pan i mówi:
Dzień dobry, czy może pan przeparkować autobus bo muszę tutaj tirem zajechać
Wuja
Szedłem sobie pewnego pięknego dnia na zajęcia uczelniane, skręciłem na skróty w jedno szare osiedle i widzę gościa który dyskretnie zaczepia ludzie prosząc o pomoc. Klient z pierwszego rzutu oka przedstawiciel klasy niezamożnych, trochę zapuszczony, nieogolony, lat koło 50. Ludzie jak w amoku, odmawiają nie pozwalając mu dokończyć zdania. Patrze - idzie do mnie, jak zapyta o kasę to mówię, że nie mam, płacę kartą - stary sprawdzony sposób. Ale nie, gość mówi że potrzebuje pomocy z jego mamą i żebym poszedł z nim. Zgodziłem się, zwykłem pomagać ludziom, może to kiedyś ja będę prosił o pomoc...
No to idę z nim, jak już wspominałem osiedle szare, brudne, wolałbym tam nie pojawić się po zmroku. Weszliśmy do obskurnej i pomazanej sprayem klatki w bloku, następnie do jego mieszkania. Kuźwa, trochę się bałem, wytną mi nerki czy zaleją betonem w podłodze, miałem odwrócić się na pięcie i dać dyla. Ale zostałem, nie