Miałem kiedyś kolegę o imieniu Szczepan. Szczepan był najbardziej radosnym i pogodnym człowiekiem jaki kiedykolwiek chodził po tym świecie. Ciągle wymyślał jakieś kawały, opowiadał głupie historie, robił innym żarty i ich nabierał.
To lekkoduszne podejście do życia nieraz wpędzało go jednak w kłopoty. Choć Szczepan był ode mnie dwa lata starszy, to w gimnazjum chodziliśmy razem do klasy. Jak łatwo można obliczyć sposobem matematycznym, Szczepan gdzieś po drodze, wbrew wybitnej poetce Wisławie Szymborskiej, musiał repetować dwa lata. Pierwszy raz w trzeciej klasie podstawówki, nasrał nauczyciele na krzesło, ona w to usiadła i stwierdziła, że gnojkowi nie odpuści i będzie kiblował.
Znam tę historię z opowiadań Szczepana. Ponoć kobieta była tak wściekła, że przez pierwszą minutę nie mogła złapać tchu, przez kolejną się zapowietrzała, dopiero potem złapała normalny oddech i wydarła się na całe gardło:
To lekkoduszne podejście do życia nieraz wpędzało go jednak w kłopoty. Choć Szczepan był ode mnie dwa lata starszy, to w gimnazjum chodziliśmy razem do klasy. Jak łatwo można obliczyć sposobem matematycznym, Szczepan gdzieś po drodze, wbrew wybitnej poetce Wisławie Szymborskiej, musiał repetować dwa lata. Pierwszy raz w trzeciej klasie podstawówki, nasrał nauczyciele na krzesło, ona w to usiadła i stwierdziła, że gnojkowi nie odpuści i będzie kiblował.
Znam tę historię z opowiadań Szczepana. Ponoć kobieta była tak wściekła, że przez pierwszą minutę nie mogła złapać tchu, przez kolejną się zapowietrzała, dopiero potem złapała normalny oddech i wydarła się na całe gardło: