To uczucie, kiedy jadąc rowerem po polu i chcąc zmienić bieg na niższy przypominasz sobie, że nie masz japońskich przerzutek tylko zwykły automat 4 biegowy, a za tobą podążają zezłoszczone psy i na domiar złego zaczyna się burza z solidnym deszczem. Nagle znajdujesz opuszczoną ziemiankę, w której chcesz spędzić noc. Na miejscu spotykasz brodatego wędrowca z azjatyckiej tajgi, który pokazuje ci drogę na północ i częstuje smażonymi na głębokim oleju grzybami z
Mirki obudził mnie sen, dziwny sen. Ogólnie dzisiaj oglądałem z żoną "wspaniale stulecie" i tam jest taki muslim Ibrachim się nazywa. Wiecie no, oczy podle, broda po pachy, turban na 3 metry pleciony ze skarpet i rakstop. No i śnił mi się ten cały Ibrachim w okularkach tych co miał Serafin z Matrixa, i czapeczce Tomsona z Afromentalu i ten cały Ibrachim śpiewał Balkanice. Teraz nie mogę usnąć bo cały czas leci