Zastanawiałem się ile wrzucić w tym roku na WOŚP i nie mogę się zdecydować, więc poproszę o pomoc - ilość plusów tego wpisu = ilość złotówek danych ode mnie na WOŚP jutro
jest grill na podworku wszyscy siedzo jedzo kielby z keczapem cos tam sobie gadajo o dupie marynie a piesel husky biega dookola poszczekuje coraz ciemniej zimniej to sie zabieramy z biba do wnetrza domostwa a husky dzies pobiegl #!$%@? no dobra #!$%@? z nim jak kocha to wroci imprujemy we wnetrzu alho sie troche leje kazdy podpity jak trzeba cienmo sie zrobilo a haskiego nie ma nadal to tadzio gospodarz wyglada na
@udontsay: @el-em: @MaxiimumR: Odbywa się grill na podwórku. Wszyscy siedzą i jedzą kiełbaski z keczupem. Gadają o wszystkim i o niczym, a dookoła biega i poszczekuje piesek Husky. Robiło już coraz zimniej i ciemniej, więc impreza przeniosła się do domu, a Husky gdzieś pobiegł.
Alkohol był oczywiście obecny, więc każdy był troszkę podpity. Psa nadal nie było widać, więc Tadeusz – gospodarz wyszedł na dwór. Dostrzegł
Czytając wasze #coolstory przypomniała mi się pewna historia. Pewnego razu przygotowywaliśmy w korpo bardzo ważny projekt. Cudem podpisaliśmy wyjątkowo korzystny kontrakt z japońską firmą, i od tego przedsięwzięcia zależało czy będą z nami dłużej współpracować. To była wyjątkowo skomplikowana sprawa. Japończycy wchodzili na polski rynek i potrzebowali całej masy dokumentów prawnych z tłumaczeniem, oprócz tego chcieli analizy marketingowe, badania rynku, prognozy i na koniec najważniejsze - mieliśmy napisać dla nich stronę i aplikacje których potrzebowali do promocji kiedy już zaczną działalność. Podzieliliśmy się obowiązkami, każdy oddział zabrał się za co innego, ale trochę przeliczyliśmy nasze siły. Został nam tylko tydzień do dedlajnu, ale wiadomo już było, że się nie wyrobimy. Całe biuro w nerwach, nasz menadżer miotał się po wszystkich oddziałach, wyrywał sobie włosy z głowy, koszmar.
W końcu ktoś z szefostwa rzucił pomysł - sami się nie wyrobimy i musimy zatrudnić kilku freelancerów. Oczywiście kierownik wybrał najlepszych: dwóch programistów, tłumacza i kilka innych, nie mniej potrzebnych, osób. Tu jednak pojawił się kolejny problem. Muszę wspomnieć, że rzecz miała miejsce około pół roku po ogłoszeniu w mediach światowego kryzysu. Niestety nasza firma, tak jak i inne, miała wtedy problemy finansowe i musielibyśmy wziąć kredyt żeby opłacić nowych pracowników na czas trwania projektu. Jeżeli, pomimo pomocy, nie zdołalibyśmy wykonać zamówienia firma by zbankrutowała. Wszystko wisiało na włosku i zebrała się rada nadzorcza żeby podjąć ostateczną decyzję.
Pamiętam to jak dziś, z perspektywy czasu mogę wam powiedzieć Mirki, że to było najbardziej nerwowe popołudnie mojego życia. Całe korpo czekało na decyzję z posiedzenia rady kiedy do biura weszła sprzątaczka, pani Danka, ubrana w niebieski fartuch wiązany na plecach ze szmatą i wiadrem, jak co piątek miała umyć okna, ale kiedy zobaczyła nasze miny od razu wiedziała, że coś jest nie tak. Zapytała co się stało, odpowiedzieliśmy, że zebrała się rada bo potrzebujemy tłumacza japońskiego i to takiego który zna się na prawie, oprócz tego kogoś kto zrobi stronę, pomoże robić badania rynku, itd. Pani Danka uśmiechnęła się, wyjęła telefon i powiedziała, że chyba może pomóc, że zna kogoś kto zrobi te tłumaczenia. Wtedy wyszła na korytarz zadzwonić a my oniemieliśmy, bo usłyszeliśmy jak dzwoni do męża.
#wosp
źródło: comment_7JNaETGtKYUkEsOac7LPr1XOOsEQoESd.jpg
Pobierz