@hulajnoga: Temat udostępniania treści w sieci jest złożony i zależy od wielu różnych czynników. Powyższy artykuł dotyka tylko niektórych elementów tej sprawy.
Aby udzielić Ci zrozumiałej odpowiedzi przyjmijmy zatem scenariusz zbliżony do tzw. najpowszechniejszej formy piractwa, czyli wymieniania się treściami przez internautów, którzy nie czerpią z tego korzyści, a wręcz wkładają odrobinę swojej pracy i swojego czasu do popularyzacji wśród innych ludzi tego, co im się podoba.
@hulajnoga: Trzeba w takiej sytuacji pamiętać, że czasem zmiana w treści jednego słowa może spowodować zmianę wymowy artykułu, a poprzez to intencji autora, który być może nigdy nie napisałby takiego tekstu. Jeśli masz ochotę na zmiany, komentarz czy polemikę nikt Ci nie broni napisać własnego artykułu na podstawie lub odnosząc się innego artykułu, w którym będziesz mógł opublikować swoje przemyślenia. Inspirując się czymkolwiek możesz napisać pastisz, satyrę, czy stworzyć cokolwiek innego,
@hulajnoga: Ochrona m.in. do uznania pochodzenia, czy do nie wprowadzania nieoznaczonych zmian należy się każdemu podmiotowi, który cokolwiek tworzy. Problemem w tym całym zamieszaniu jest wynagrodzenie za stworzone dzieło. Osoby, które rozpowszechniają czyjeś dzieła, nie tylko treści pisane, ale także gry, filmy, muzykę czy oprogramowanie przyczyniają się do wzrostu ich popularności, świadomości marki. Niestety nie zawsze ma to bezpośrednie przełożenie na przychody, bo gdyby miało, to problem tutaj roztrząsany po prostu
Coraz więcej artystów młodego pokolenia przychylnie spogląda na środowiska użytkowników sieci p2p, upatrując w nich swoją szansę, a nawet aktywnie wykorzystując możliwości, jakie dają nowe technologie (przykład serwisu jamendo.com) w walce o rynek odbiorców z tzw. zasiedziałymi artystami, o ugruntowanej już pozycji. Jak myślicie, czy walcząc z wolnym, nieodpłatnym dzieleniem się plikami w sieci organizacje antypirackie mają jakiekolwiek szanse na odniesienie sukcesu? Czy patrząc na to z perspektywy czasu, a nie ich
Aby udzielić Ci zrozumiałej odpowiedzi przyjmijmy zatem scenariusz zbliżony do tzw. najpowszechniejszej formy piractwa, czyli wymieniania się treściami przez internautów, którzy nie czerpią z tego korzyści, a wręcz wkładają odrobinę swojej pracy i swojego czasu do popularyzacji wśród innych ludzi tego, co im się podoba.
Zatem jeśli przy tekście