Śmigałem kiedyś po centrum warszawy, pare ulic za shisha barem sułtan godzina oscylowała jakoś na północ-pierwszą. Przechodziłem akurat przez pasy i podbił do mnie jakiś koleżka ok.25 lat elegancko ubrany, przystojny i zapytał czy moge mu dac folijke od fajek (akurat paliłem). Wyjąłem paczke i powiedział, że tylko dolna część mu potrzebna. Dałem i zapytałem do czego mu to? Na co on odparł, że to długa historia i zniknął w tłumie. Było
lone
lone