80 lat temu Niemcy po raz pierwszy użyli w Auschwitz cyklonu B
„Widok był straszny. Wszyscy się pchali do drzwi, szukali powietrza. Chwytali się za głowy. Wyrywali sobie włosy, bo w rękach mieli włosy. Widać było, że przechodzili straszne męczarnie, poznać to można było po twarzach (...). Jedni drugich gryźli po rękach, nogach. Widok był makabryczny”
HaHard z- #
- #
- #
- #
- #
- 99
- Odpowiedz
Komentarze (99)
najlepsze
W pomieszczeniu znajdują się setki ludzi. Mężczyźni, kobiety, dzieci. Wchodzą żołnierze SS. Natychmiast pada komenda: wszyscy rozbierać się. Zostaje określony czas. Dziesięć minut! Starcy, dzieci, żony i mężowie stoją jak sparaliżowani. Kobiety i dziewczyny zawstydzone bezradnie spoglądają na siebie. Może nie zrozumiały dokładnie niemieckich słów? Rozkaz zostaje jednak powtórzony. Ludzie podejrzewają coś złego. Instynktownie wzbraniają się. Ale po chwili rezygnują. Przyzwyczaili się do sytuacji, w której można ich zmusić do wszystkiego. Powoli zaczynają się rozbierać. Starcom, kalekom i psychicznie chorym pomagają ludzie z Sonderkommanda. W ciągu 10 minut wszyscy są już nadzy. Każdy dobrze zapamiętał numer swego wieszaka... Nadzy ludzie tłoczą się do następnej, również oświetlonej sali. Pomieszczenie jest o połowę mniejsze niż szatnia. Na środku wielkie, czworokątne słupy. Nie są to kolumny podtrzymujące sklepienie, tylko potężne blaszane rynny, z ażurowymi, niby kratownica, bokami.
Już wszyscy są w środku. Rozlega się głośna komenda: SS i Sonderkommando opuścić łaźnię. Wychodzą, dokładnie sprawdzając, czy nikt z nich nie został. Drzwi zatrzaskują się. W łaźni gaśnie światło.
Tymczasem
Wciągnięcie do płuc choćby małego haustu gazu, nawet po godzinach, powoduje duszący kaszel. Dlatego też grupa więźniów Sonderkommanda, która wkracza do tego pomieszczenia z gumowymi hydrantami, wkłada maski gazowe. Sala jest znów jasno oświetlona. Przed wkraczającymi rozpościera się straszliwy obraz. Zwłoki nie leżą rozsiane na podłodze sali, tylko wznoszą się w potwornym, splątanym, wysokim stosie. Kryształy wydzielające gaz, zatruwają początkowo dolne warstwy powietrza, nad samą podłogą, dopiero stopniowo gaz wznosi się coraz wyżej. Dlatego nieszczęśnicy tratują się nawzajem, wchodząc jedni na drugich. Tych, co są wyżej, gaz dosięgnie później. Jak straszliwa walka rozgrywa się tu o życie! O jedną, dwie minuty życia! Gdyby jeszcze zdolni byli do myślenia, zrozumieliby, że na darmo depczą swoich rodziców, żony, dzieci; ale oni już nie myślą, kieruje nimi wyłącznie instynkt samozachowawczy.
Na samym spodzie tej piramidy leżą niemowlęta, na nich dzieci, potem kobiety i starcy, a na wierzchu najsilniejsi mężczyźni. Splecione w śmiertelnym uścisku ciała, z krwawiącymi nosami, z krwawiącymi ustami, podrapane do krwi w walce. Głowy spuchnięte, zsiniałe, zmienione nie do poznania.
Jedna z grup Sonderkommanda w wysokich, gumowych butach staje wokół góry trupów i spłukuje ją mocnym strumieniem wody. Jednym z ostatnich momentów gazowej śmierci jest bowiem wypróżnienie - wszystkie trupy są zanieczyszczone. Gdy już zakończono tę „kąpiel umarłych" - z jakim bólem i samozaparciem wykonuje Sonderkommando tę pracę - rozpoczyna się rozplątywanie góry ciał. Ciężka
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora
Komentarz usunięty przez moderatora