Czytam rodzimą prasę muzyczną. Tą traktującą głównie o rocku i metalu. Z ubolewaniem przyjmuję do wiadomości, że jej poziom jest coraz niższy. Recenzje płyt czy relacje z koncertów w wydaniu tych pism to jakaś kpina. Przeważają krótkie, pisane wg jakiś szablonów, nie podające żadnych konkretów teksty robione często pod przyklaśnięcie koncernów płytowych, bo jak można uznać za rzetelne np. recenzje ostatnich wydawnictw The Cure czy Depeche Mode, gdzie autor pławi się nad nimi w zachwycie i przyznaje największą ocenę - płytom, których delikatnie ująwszy - nie da się słuchać? A może ja po prostu się nie znam? Chociaż czekajcie no.... Wystarczy zestawić takie "Disintegration", "Bloodflowers" czy "Songs Of Faith And Devotion" z ostatnimi dokonaniami obydwu grup i szydło samo wychodzi z worka. Nie ma porównania (raczej). <br />W każdym razie o niebo lepsze teksty piszą amatorzy na portalach internetowych, przynajmniej takie mam wrażenie. Wiem, że minęły bezpowrotnie te czasy, kiedy o rocku pisali ludzie pokroju Tomasza Beksińskiego czy Piotra Kaczkowskiego - ich przemyślenia nie tylko od razu ustawiały w kolejce do sklepu muzycznego, ale i zapisywały się w kanonie gatunku. <br />Jaka jest przyczyna takiego stanu rzeczy? Przypuszczenia mam, dowodów nie, więc zasłona milczenia, ale żeby nie być gołosłownym - prosty przykład z ostatniego wydania Hardrockera. Recenzja skądinąd bardzo fajnej i przyjemnej płytki "Omega Wave" Forbidden. Takie post-thrashowe, amerykańskie granie. <br />
<br /><br />Z recenzji, a właściwie anty-recenzji dowiadujemy się, że Forbidden teraz gra sobie jakiś nu-metal (???), dziwi u niego brak emo-grzywek (???), jest kalką Nevermore, robi wycieczki w cuchnące rejony, że od jednego kawałka aż bolą zęby. W każdym razie powrót kapeli jest nieudany i gubi swoje korzenie. Album jest o połowę za długi i niestrawny - ogółem duży zawód!<br /><br />Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że ta sama osoba która napisała recenzję kilka stron wcześniej przeprowadza wywiad z zespołem:<br /><br />
<br /><br />A w wywiadzie czytamy sobie, że płyta jest "potężna i Forbidden nareszcie może się spodziewać uznania, na jakie pracował ciężko w pierwszych latach kariery"... No bez jaj. Co prawda za chwilę jest zdanie, że "jakość nowej płyty jest mocno dyskusyjna", ale co z tego skoro "wyprodukowana i zagrana jest doskonale", "płyta ma fantastyczne brzmienie"...<br /><br />Na szczęście człowiek zadaje pytania o swoje domniemane nu-metalowe skojarzenia i jakież jest zdziwienie gitarzysty grupy, kiedy musi odpowiadać na zagadnienia, na które nigdy w życiu sam by nie wpadł... Bo i skąd by miał?<br /><br />Wnioski wyciągnijcie sami, a to tylko jeden przykład. W każdym wydaniu wszystkich pism tego typu jestem w stanie znaleźć po kilka(naście) przykładów paradoksów, herezji i zagadek... A przecież to teksty czy wywiady, które robią tzw. "profesjonaliści".<br /><br /><br />
Komentarze (3)
najlepsze