Witam. W dzisiejszej części zajmiemy się trzema kolejnymi sagami Dragon Ball Z, czyli Namek, Captain Ginyu i Frieza, składającymi się na sagę znaną jako Bitwa o Namek lub Imperator Frieza Saga.
Toriyama kontynuując historię po wydarzeniach na Ziemi, miał pootwierane kilka wątków, które musiał jakoś pozamykać, a mianowicie pełno pozabijanych bohaterów których wypadałoby wskrzesić, przyrząd do wskrzeszania przestał działać i Vegetę, który odleciał poprzysięgając zemstę. Autor postanowił wszystko co pootwierał zamknąć na planecie Namek, która to miała być ojczystą dla Piccolo, na której są smocze kule które spełnianą życzenia, tylko mają mniej ograniczeń i większą moc. Dla "dużej" sagi dodano nowy wątek, a mianowicie wszechwładną grupę, robiącą interes na handlu planetami. Skąd w w ogóle pomysł na handel planetami w kosmosie przez mocarną grupę? Musimy się cofnąć do roku 1986 i kryzysu gospodarczego w Japonii trwającego do 1991 roku, powstałego z przegrzania gospodarki. W tych trudnych czasach działali spekulanci na rynku nieruchomościami. Nie wiadomo, czy Akira stracił coś w tamtych czasach lub ktoś z jego bliskich, jednak określa ich "ludźmi najgorszego rodzaju", i to oni posłużyli za podstawowy wzór dla organizacji Friezy i jego ludzi.
Jak już przy Frezerze :) jesteśmy, to omówię go by mieć odhaczone. Furiza (oryginalnie po jap.) zostaje wprowadzony jako główne nemezis i największy wróg dla Goku i spółki, co jakiś czas powracający nawet po "ostatecznym" pokonaniu, sprawca całego zamieszania z przybyciem głównego bohatera na Ziemię, unicestwienia rasy Saiyan, wprowadzający terror gdzie się pojawi, likwidujący nawet swoich ludzi gdy nieodpowiednio wykonali zadanie, a nawet całe planety. Poza spekulantami nieruchomości, postać modelowana jest na edytorze Akiry - Yu Kondo (kolejny na liście Toriyamy który mu podpadł). Gdy pierwszy raz poznajemy Imperatora, jest on malutkim..... demonkiem, z głosem kobiety i grzecznie się wyrażającym? Akira klasycznie daje największą moc małym postaciom, na przekór. Z kolei wygląd bierze od wyobrażeń twórcy o najgorszych demonach z jego dzieciństwa i snów. Przy kolejnych formach jakie osiąga niemilec mamy do czynienia z inspiracją różnymi demonami z kultury zachodu jak i Japonii; kolejno wraz z pojawiającymi się formami jest to diabeł dla drugiej, przypakowanej formy z wielkimi rogami; w trzeciej formie z wydłużoną głową autor czerpał z Xenomorpha z serii Alien, jednak postać przebywała w niej najkrócej ze względu na problematyczne rysowanie dla twórcy, a ten nie chcąc się męczyć wprowadził kolejną formę; przy tworzeniu białej formy Toriyama zaczerpnął z japońskiej śmierci, czyli ogólnie białego koloru/postaci, który oznacza po prostu śmierć w jego kraju, przy okazji wracając do niskiego wzrostu dla postaci (specjalnie znowu na przekór, zrobił ostateczną broń niepozorną, gdyż zazwyczaj ostatni szef jest przepakowany cudami do granic możliwości), plus już wspomniane łatwiejsze rysowanie - białej postaci nie trzeba było kolorować na białym papierze, dodatkowo jest praktycznie gładka, bez udziwnień z tego samego powodu. Toriyama po czasie przyznał, że zrobił chyba o jedną transformację za dużo, w związku z czym walka wojowników Z z Friezą jest najdłuższą w historii anime (chyba, że coś się zmieniło) i trwa ok 3 i pół godziny. A no i jest jeszcze forma biała przypakowana, którą arcywróg osiąga po uwolnieniu 100% mocy. I to tyle o głównym koszmarze naszych bohaterów. A no tak, nazwę bierze od maszyny chłodzącej.
Kilka słów o Namek, czyli planecie na którą przenoszą nas wydarzenia. Jest dosyć pustawa, rośnie na niej głównie jeden rodzaj prostych drzew i trawa i nie występuje noc. Skąd to się wzięło? A no stąd, że Toriyama znany jest w świecie mangaków z tego, że nie lubi (przynajmniej w tamtym czasie) rysować historii w dużych miastach i w nocy, a tworząc Namek pozbył się wszystkich niedogodności podnoszących mu ciśnienie. Styl statu którym przemieszczają się nasi bohaterowie jak i architektura znajdująca się na planecie zaczerpnięte są z tronu Kinga Piccolo. Nameczanie zamieszkujący planetę to oczywiście kopie Piccolo, więc nie będę o nich pisał, bo w sumie i tak nie ma informacji. Co ciekawe, dowiadujemy się, że Nameczanie spożywają tylko wodę (autor niby pod rośliny chce ich podciągnąć), jednak widać parę razy jak Piccolo oraz jego ojciec, normalnie spożywają posiłki (w czasach gdy robili za zwykłych demonów).
Razem z Friezą poznajemy jego dwóch generałów i pomocników Dodorię i Zarbona. Obie postacie są stworzone jako skrajne przeciwieństwo - Dodoria, to upasiony oblech, szerszy niż wyższy, a Zarbon to wysoki przystojniak, dbający strasznie o urodę (jednak posiadający transformację w żabowatego potwora, zwiększającego jego moc, lecz ze względu na utratę wyglądu nie przemieniał się praktycznie nigdy; przy okazji, Zarbon jest pierwszą postacią w Dragon Ballu która pokazała możliwość przemiany wg własnej woli, bez spełniania dodatkowych warunków). Jako, że postacie Armii Friezy nazywane są po owocach, tak odpowiednio panowie (chociaż niekoniecznie, bo zależnie od wersji przyjętej w konkretnym kraju mają zmienianą płeć) są nazwani po japońskich nazwach duriana i pomarańczy olbrzymiej. Co ciekawe Zarbon jest pierwszą postacią, która pokonała Vegetę i czwartym złoczyńcą w jakim zakochała się Bulma (po Oolongu, Yamchy i Generale Blue; Vegety nie wspomnę, bo był już jako ten względnie dobry).
Cui - niebieskoskóra postać, której twarz wzorowana jest na rybie (prawdopodobnie na sumie japońskim), a jego imię to japońska nazwa dla owocu kiwi. I to tyle o tej postaci.
W pewnym momencie na Namek przybywa specjalny oddział - The Ginyu Force. Oddział do zadań specjalny Friezy, wzorowany jest na oddziałach Super Sentai, czyli po naszemu Power Rangers. Toriyama kiedyś przyuważył przypadkiem co ogląda dziecko na szklanym ekranie i gdy zagłębił się w temat, otrzymaliśmy przy tworzeniu dzieła parodię Rangersów w świecie Dragon Balla. Drużyna Ginyu tak jak Super Sentai, składa się z pięciu wojowników, z których każdy ma unikalne zdolności i reprezentuje go osobny kolor. Naturalnie absurdalne pozy wykonywane przez drużynę Ginyu, to parodia do kwadratu póz ich pierwowzoru. Każdy z członków oddziału posiada nazwę pochodzącą od produktu mlecznego i charakterystyczną element z fizyki (nie licząc Ginyu), tak więc mamy: Guldo, którego imię pochodzi od jogurtu i może wpływać na czas; Recome od kremu i ma olbrzymią wytrzymałość; Burter od masła i szybkość; Jeice od sera i emanacja energii z odpowiednim kierunkiem (nie zostało to dobrze ukazane, by osoba niezainteresowana w temacie się zorientowała - Jeice potrafi tworzyć czerwoną energię magmy ?!? a za młodu był miotaczem w baseballu, więc potrafi idealnie strzelić w cel); oraz Captain Ginyu od mleka i przeniesienie umysłu z biotechnologii. Znak drużyny w postaci "V" wzorowany jest na głowie kapitana Ginyu. Co ciekawe Vegeta był tym, który zabił wszystkich członków drużyny, z czego w walce tylko pokonał Juice'a w omawianej sadze, oraz Ginyu wiele lat później na Ziemi. Co ciekawe nie ma potwierdzenia jak wyglądał Ginyu oryginalnie - w związku z jego umiejętnością przeniesienia osobowości, nie wiemy czy jego fioletowe ciało które widzimy na Namek, to jego oryginalne, czy takie które jest najsilniejsze, czy takie które mu najbardziej odpowiada, zwłaszcza, gdy wiadomo, że wykonywał swoją technikę niejednokrotnie.
Przy okazji, w tak zwanym międzyczasie dostajemy informację o przodkach Goku jak i Piccolo, czyli Bardock'u i Katasie, którzy są z wyglądu kopiami swoich potomków, przy okazji wysyłają, ich tuż przed zagładą planety na inną bezpieczną przypadkiem Ziemię, czyli jak w historii Supermana, o czym pisałem w poprzednim wpisie. Ich wzorem jest Jor-El.
Kilka ciekawostek, jeszcze przed końcem wpisu:
-Podczas podróży na Namek, Bulma biega w stroju skopiowanym od Ellen Ripley z Aliena, czyli majtkach i koszulce.
-gdy Vegeta poszukuje Gohana i Kuririna na Namek, wyskakuje z wody stwór podobny do wieloryba, na co książę mówi - "shucks, Moby Dick," co jest oczywistym nawiązaniem do noweli z 1851 roku
-gdy ludzie Friezy przychodzą do wioski zmasakrowanej przez Vegetę, Orlen, jeden z żołnierzy, patrząc na Nameczanina określa go mianem zielony goblin, co jest oczywiście nawiązaniem do złoczyńcy z komiksów Marvela, i może potwierdzać niejako inspirację przy tworzeniu Kinga Piccolo postacią z komiksu, o czym już pisałem kilka części temu.
Na koniec sagi, zjawia się Super Saiyan, czyli nowa forma Goku, dająca mu olbrzymi wzrost mocy i cech motorycznych. Poza tym powstała z kilku elementów. Po pierwsze, jako powstała forma z gniewu, ma wyglądać jak wkurzony łobuz (cokolwiek to dla twórcy oznacza), po drugie ma mieć przenikający wzrok Bruca Lee, gdy ten patrzył się na wrogów, po trzecie i być może najważniejsze - w końcu nie trzeba zamalowywać włosów Goku/innych Sayian z każdym razem, wystarczy kontur i robota zrobiona.
I to tyle o imprezie na Namek, nie ma tego jakoś dużo, zwłaszcza gdy Nameczanie są praktycznie kalką jednej postaci. Co ciekawe w tym właśnie miejscu miał się pierwotnie zakończyć Dragon Ball, po przybyciu legendarnego wojownika o złotych włosach, o którym krążyły legendy, który położył kres rządom imperatora Friezy i wyzwolił wszechświat od jego ucisku, jednocześnie mszcząc się za zagładę swojego ludu. Jednak kasa w portfelu musi się zgadzać i Akira przystąpi ponownie do pracy, napędzając się jednym ze swoich ulubionych filmów oraz frustracją swoją i ciągle niezadowolonego przełożonego, ale o tym w kolejnej części. Pozdrawiam.
Komentarze (2)
najlepsze