Historia kupowania głosów wyborczych czyli kiełbasa wyborcza w starożytności
Trwa kolejna kampania wyborcza polskich „konserwatystów”, „konserwatywnych liberałów” oraz lewicy. Tym razem wybieramy Prezydenta RP. Cudzysłów przy etykietach ideologicznych chyba już nikogo nie dziwi. Z pana Gowina i jego kolegów (nie wspomnę już o Prawie i Sprawiedliwości czy Solidarnej Polsce) jest taki konserwatywny liberał jak z PRL-u państwo demokratyczne. Oczywiście ugrupowania te mają więcej wspólnego z PRL-em, który tak przeklinają niż z demokracją liberalną, którą starają się wszelkimi sposobami podkopywać. Opieka państwa zamiast prawa do wolnych sądów czy wolnych mediów publicznych. Najwulgarniejsza odmiana socjalizmu to znak rozpoznawczy naszych rodzimych konserwatywnych liberałów. Koalicja obywatelska jeszcze doniedawna starała się licytować z kolegami socjalistami. Na szczęście dla niej przepadała. Lewica (ta z nazwy) z „partyjnego poczucia obowiązku”, jako że populizm ma wypisany na sztandarach, nadal stara się licytować z „konserwatystami”. Jednak jej czas chyba już przeminął. W Europie wprawdzie ciągle wiatr przychylności wyborców wzdyma żagle socjalistów. Nie są to już jednak żagle czerwone tylko brunatne.
licytacje o władzę były i są niestety śmiertelne dla licytujących, a także samego państwa - dosłownie i w przenośni. „Prawica” bardzo lubuje się w historii. Wiadomo - historia nauczycielką życia. Czasami można jednak odnieść wrażenie, że poza bitwą pod Grunwaldem czy martyrologią polską ich wiedza nie sięga.
Polecam zatem okres zmierzchu i upadeu Imperium Rzymskiego. W pierwszym z tych okresów można natknąć się na postać cesarza Juliana Dydiusza (zm. 1993 ne). Okres, w którym pojawia się Dydiusz to tak zwany kryzys cesarstwa trzeciego wieku (wszystko poniżej za Edwardem Gibonem „Zmierz i upadek Cesarstwa Rzymskiego” wyd PWN tom II „Zmierz...)
Z osobą Nerona wygasa dynastia julijsko-klaudyjska, którą zapoczątkował Juliusz Cezar, a może, jak on sam chciał - Eneasz. Następujący po śmierci Nerona tzw. rok czterech cesarzy pokazuje, że w Cesarstwie Rzymskim tytułującym się ciągle republiką władzę przejmują ci, którzy potrafią „pozyskać” do siebie legiony rzymskie a przede wszystkim gwardię cesarską – osławionych pretorianów. Nie jest to artykuł historyczny, przyjmijmy zatem bezdyskusyjnie to uproszenie że ówczesnym „wyborcą” był legionista a „dwa głosy” posiadał żołnierz cesarskiej gwardii. Cesarze; Galba Otto, Witeliusz i Wespazjan po kolei wynoszeni byli na tron cesarski ( i z wyjątkiem ostatniego, po kolei tracili życie) przy pomocy sowitych darowizn na rzecz „wyborców, którymi dowodzili. Dynastia flawijska oraz dynastia Antoninów na niemalże półtora wieku przerwała tę praktykę. Jednak przyjęte już zostało, że każdy cesarz, obejmując tron musiał płacić swojej gwardii oraz żołnierzom legionów za przychylność własnej sprawie i osobie. Często natomiast przychylność znaczyła po prostu życie. Po śmierci rozsławionego filmem Gladiator (historia nieprawdziwa) Kommodusa – ostatniego Antonina pretorianie do władzy wynoszą Petrynaksa., który zaoferował gwardii cesarskiej 12 tyś sesterców. Niestety jego kariera na tronie cesarskim trwała tylko trzy miesiące. Cesarzem obwołano go w styczniu 193 roku a już w marcu został przez pretorian zabity. W tym miejscu nie ma sensu dociekać rzeczywistych przyczyn. Ważne, że po jego śmierci pretorianie ogłosili swoisty „przetarg na cesarza”. W szranki stanęli właśnie Dydiusz Julian oraz Flawiusz Sulpicjan, dwaj patrycjusze rzymscy, którym zamarzyła się „nieśmiertelność”. Dydiusz Julianus okazał się bardziej hojny i przelicytował Sulpicjana o 5 tyś sesterców, płacąc każdemu pretorianinowi po 25 tyś. Prawie jak 600 plus zamiast 500 plus i 14 emerytur zamiast trzynastu. Niestety wybrany w taki sposób cesarz nie cieszył się długo tronem. Mało tego – wkrótce po wyniesieniu przestał się cieszyć także własną głową, którą odrąbali mu legioniści Septymiusza Sewera - kolejnego cesarza.
Do ogólnego upadku Cesarstwa brakowało już tylko dwóch wieków z tysiąc dwusetnej historii tego państwa. Za datę graniczną przyjmuję tu rok 410 ne i złupienie Rzymu przez Gotów – po tym zdarzeniu to już tylko agonia, niemalże jak ostatnie dziesięciolecia Pierwszej Rzeczpospolitej. Porównywanie historii Cesarstwa Rzymskiego z obecnym PRL-em bis jest zapewne na wyrost. Upadek imperium miał także wiele przyczyn. Gibom w każdym z trzech tomów powtarza za starożytnymi źródłami o zaprzepaszczeniu cnót rzymskiej republiki oraz upadku morale władzy i obywateli. Polska (podobnie jak większość krajów europejskich) nie może poszczycić się długoletnimi tradycjami myśli propaństwowej oraz demokracji parlamentarnej. Teraz także po niespełna trzydziestu latach „realnego socjalizmu” władza przywraca najgorsze praktyki z tamtego okresu. Odwoływanie się do najniższych instynktów obywatelskich w procesie wyborczym, mówiąc wprost „kupowanie władzy od obywateli”, rozdawnictwo środków budżetowych, próba likwidacji wolnych mediów czy trójpodziału władz prowadzi zawsze do i w każdym okresie historycznym do katastrofy państwa i jego instytucji. Katastrofa polityczna i gospodarcza, upadek zaufania do organów władzy i galopująca inflacja lat 80 także miały swoje źródła, często te same, które biją teraz.
MSZ