@4pietrowydrapaczchmur: Różnych esbeków i pezetpeerowców zombie pełno na różnych listach,ale tego zacnego i inteligentnego człowieka nikt już nie wystawi,no chyba,że jako prawdziwe zombie bo gość nie żyje.
Praktycznie z każdą jego tezą można się nie zgodzić, weźcie np. to pytanie - dlaczego państwo ma wspierać osoby z 3 dzieci, żeby miały 4 zamiast te które nie mają żadnych. Odpowiedź jest oczywista - jak macie 2 psy i jeden z nich wygrał już 3 wyścigi z rzędu, a drugi żadnego, to na którego postawilibyście swój majątek, na to, że wygra 4ty wyścig? I żeby mieć pewność, to jeszcze można mu
@S0VVA: Z dziećmi jest trochę inaczej.To nie ja wymyśliłem tylko eksperci policzyli,że pierwsze dziecko kosztuje najwięcej.Przy drugim już rodzice mają doświadczenie i wiedzą co jest naprawdę potrzebne,a bez czego można się obyć.Kwestia sukcesu - kurą w płot.Tak,wiem że dzisiaj wszyscy studiują управление и маркетинг,ale żeby jeden był kierownikiem/dyrektorem to musi być chociaż z pięciu,którzy będą robolami. I to dobrze.Taka jest ludzka natura.Jeden się nadaje na szefa (większość nie),a inny woli
@Manah: pamiętam xD po pierwszej turze wyborów, jak tylko ogłosili wyniki exit poll i kukiz miał te ponad 10%, komorowski od razu "musimy porozmawiać o jowach, zawsze byłem ich zwolennikiem" to było takie żałosne xD
całe gadanie o tym ile kosztuje 500+ nie ma sensu, ile z tego wraca do budżetu 50%, 80%. to tak jakby Niemcy mówili, ze dopłacają do UE, gdzie są oficjalne dane ile z kazdego eur im wraca, Hiszpania czy Portugalia tyle lat w UE i nadal nie mże ich dogonić, prędzej Polskę dogonią
@ily56: ale gospodarka nie działa w ten sposób, że się wytwarza pusty pieniądz i "wraca" go do gospodarki.
To o czym piszesz, to keynsistowska teoria jakoby popyt napędzał gospodarkę — realizuje się więc płatności transferowe z budżetu państwa, u konsumentów, w zależności od końcowej skłonności oszczędności i krańcowej skłonnosci konsumpcji, zwiększa się tzw. dochód rozporządzalny, co powoduje wzrost konsumpacji, a co za tym idzie — wzrost gospodarczy.
Problem w tym, ze juz dawno udowodniono, że to działa jedynie w krótkim okresie. W okresie długim, gospodarka jest podazowa, nie popytowa. Mamy system pienięzny oparty na systemie z Bretton Woods, co de facto oznacza to, że mamy coś na kształt barteru, gdzie handluej się towarem za towar — pieniądze tutaj to tylko swego rodzaju punkty, które mają umozliwić swobodny przepływ tych towarów i usług, a ponadto zapewnić pozostałe funkcje pieniądza - jak np. oszczędzanie. Ilość pieniądza w obiegu, czyli agregaty pieniężne, jest ściśle uzależniona od wzrostu gospodarczego, tj. tego ile towarów i usług wytwarza gospodarka krajowa. Implikuje to fakt, ze ze wzrostem gospodarczym na dłuższą metę mamy do czynienai wtedy, kiedy… produkuje się więcej towarów i usług, a nie dostarcza na rynek pieniądza, który li tylko ma służyć obrotowi tychże dóbr i usług. W krótkim okresie, owszem, konsumpcja rośnie, ale w dłuższym — nie ma bogactwa od samych pieniędzy i tego, że ludzie mają je na co wydać, ale jest od tego, ile producenci gotowi są dostarczyć rynek na dóbr. Moze na rynek wracać nawet i 200 procent kasy (jest to teoretycznie możliwe, w wyniku działania tzw. efektu mnożnikowego), ale nawet jak masz milion złotych w kieszeni, nie spowoduje to od razu tego, że będziesz miał za to coś kupić. Może cała Polska zwiększać swój popyt na wszystko, a w ręku mieć i po 10000+ za każde dziecko, ale od tego nie wyprodukuej sie więcej pralek, nie urośnie więcej jabłek, a fryzjerce nie urosną dodatkowe pary rąk na obsłużenie większej ilości usług fryzjerskich. Gospodarka rośnie, kiedy przybywa dóbr i usług, a nie pieniędzy i
Komentarze (162)
najlepsze
I to dobrze.Taka jest ludzka natura.Jeden się nadaje na szefa (większość nie),a inny woli
źródło: comment_7KbmqlWqdVZRaR6Nu3gg2HpHX9cJpJjZ.jpg
PobierzTo o czym piszesz, to keynsistowska teoria jakoby popyt napędzał gospodarkę — realizuje się więc płatności transferowe z budżetu państwa, u konsumentów, w zależności od końcowej skłonności oszczędności i krańcowej skłonnosci konsumpcji, zwiększa się tzw. dochód rozporządzalny, co powoduje wzrost konsumpacji, a co za tym idzie — wzrost gospodarczy.
Problem w tym, ze juz dawno udowodniono, że to działa jedynie w krótkim okresie. W okresie długim, gospodarka jest podazowa, nie popytowa. Mamy system pienięzny oparty na systemie z Bretton Woods, co de facto oznacza to, że mamy coś na kształt barteru, gdzie handluej się towarem za towar — pieniądze tutaj to tylko swego rodzaju punkty, które mają umozliwić swobodny przepływ tych towarów i usług, a ponadto zapewnić pozostałe funkcje pieniądza - jak np. oszczędzanie. Ilość pieniądza w obiegu, czyli agregaty pieniężne, jest ściśle uzależniona od wzrostu gospodarczego, tj. tego ile towarów i usług wytwarza gospodarka krajowa. Implikuje to fakt, ze ze wzrostem gospodarczym na dłuższą metę mamy do czynienai wtedy, kiedy… produkuje się więcej towarów i usług, a nie dostarcza na rynek pieniądza, który li tylko ma służyć obrotowi tychże dóbr i usług. W krótkim okresie, owszem, konsumpcja rośnie, ale w dłuższym — nie ma bogactwa od samych pieniędzy i tego, że ludzie mają je na co wydać, ale jest od tego, ile producenci gotowi są dostarczyć rynek na dóbr. Moze na rynek wracać nawet i 200 procent kasy (jest to teoretycznie możliwe, w wyniku działania tzw. efektu mnożnikowego), ale nawet jak masz milion złotych w kieszeni, nie spowoduje to od razu tego, że będziesz miał za to coś kupić. Może cała Polska zwiększać swój popyt na wszystko, a w ręku mieć i po 10000+ za każde dziecko, ale od tego nie wyprodukuej sie więcej pralek, nie urośnie więcej jabłek, a fryzjerce nie urosną dodatkowe pary rąk na obsłużenie większej ilości usług fryzjerskich. Gospodarka rośnie, kiedy przybywa dóbr i usług, a nie pieniędzy i
Komentarz usunięty przez moderatora