No i tu byś pewnie się przejechał, bo jest szansa, że np. błotnik jest nowy i oryginalny. Przy takich uszkodzeniach musieli wymienić całą ćwiartkę, a wtedy czasem kupują też dobre, oryginalne części na zewnątrz- własnie na wypadek takiego "badania".
Przepraszam, ale spytam. Po czym poznajecie, że to to samo auto? Wiem, że tu sami fachowcy, ale uświadomcie kobietę, może kiedyś też będę kupowała auto, a wolałabym wozić siebie i dziecko czymś, co się nie rozsypie na pierwszym zakręcie... Był kiedyś wykop o porównywaniu szpar, no ale tu szpar nie widać. Po czym poznajecie?
Dla zainteresowanych - zarejestrujcie się na tamtym forum i odwiedźcie temat dotyczący sprawdzania sprowadzanych z USA samochodów po numerze VIN. 100% zapytań kończy się fotkami z wypadków tych samochodów i niejednokrotnie komentarzem tamtejszych władz "total lost". A na alledrogo bezwypadek oczywiście. Nic tylko lewarek w dłoń i po łbie nawalać.
Jeśli 6-letni samochód ma przejechane 25.000 to znaczy, że dłuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuuugo stał nieużywany, co może oznaczać, że prawdopodobnie miał dzwona. Rzadko się zdarza, żeby pochodził od szejka, który ma takich i innych kilkadziesiąt egzemplarzy, często zmienia auta i mają niskie przebiegi.
Tym bardziej, że to auto z USA (GA=stan Georgia), a tam już nie robią praktycznie chodników (wszyscy wożą tłuste dupska), więc przebieg zadziwiająco niski.
Swoją drogą ciekaw jestem kiedy w Polsce doczekamy się zmian prawa, które ukrócą cały ten samochodowy proceder. U nas cofanie licznika to standard w stanach można za to pójść siedzieć. Ponadto po numerze VIN możemy poznać przeszłość auta tzn czy faktycznie jest bezwypadkowy w Polsce czegoś takiego również nie ma no chyba że uda nam się sprawdzić VIN u producenta pod warunkiem że auto
zgodnie z kodeksem drogowym, bezwypadkowy to taki pojazd, który nie uczestniczył wypadku. Wypadek oznacza sytuację, w której ucierpiał, odniósł rany lub śmierć człowiek.
W tym przypadku samochód być może jest bezwypadkowy, co nie znaczy, że bezkolizyjny.
Kodeks drogowy rozróżnia kolizję drogową i wypadek drogowy. Nie ma to jednak przełożenia na auta. Idąc twoim tokiem myślenia dachowanie po wypadnięciu z drogi też nie będzie kolizją a zdarzeniem drogowym bo przecież w kolizji muszą uczestniczyć np dwa auta.
Zwyczajne sk*syństwo, bo to nawet pod zwykłe oszustwo nie podchodzi.
Nie wiem jak wygląda to za granicą, ale w Polsce kupowanie używanego auta dla kogoś, kto się na tym nie zna i nie ma znajomego mechanika+lakiernika/blacharza to loteria, może nawet loteria, gdzie stawką jest zdrowie życie. Bez różnicy, czy w komisie czy od osoby prywatnej.
Szczerze mówiąc, wolałbym już auto z kręconym licznikiem niż klepany i szpachlowany, albo gorzej, spawany "bezwypadek".
Dlatego należy wpisać w umowie kupna-sprzedaży klauzule odnośnie wypadkowości auta, jeśli się na tym nie zna, z zaznaczeniem uiszczenia odpowiedniej kwoty w przypadku bitego auta. To znacznie rozwiązuje sprawę, a nieuczciwy sprzedający raczej czegoś takiego nie podpisze.
Masz rację. Przeciętny zjadacz chleba, nie płacąc za kontrolę w warsztacie lub bez wspomnianych przez Ciebie znajomych, kupuje auto jak los na loterii. W Wielkiej Brytanii możesz przynajmniej wysłać smsa i dowiedzieć się, ilu właścicieli miało auto, kiedy zostało wyprodukowane oraz czy nie ma wbitej jakiejś kategorii uszkodzenia, więc jest przynajmniej odrobinę lepiej niż w Polsce, chociaż nie wiem dokładnie na ile bezpieczny jest tu zakup samochodu, więc wolę się nie wypowiadać.
Komentarze (58)
najlepsze
Tym bardziej, że to auto z USA (GA=stan Georgia), a tam już nie robią praktycznie chodników (wszyscy wożą tłuste dupska), więc przebieg zadziwiająco niski.
Swoją drogą ciekaw jestem kiedy w Polsce doczekamy się zmian prawa, które ukrócą cały ten samochodowy proceder. U nas cofanie licznika to standard w stanach można za to pójść siedzieć. Ponadto po numerze VIN możemy poznać przeszłość auta tzn czy faktycznie jest bezwypadkowy w Polsce czegoś takiego również nie ma no chyba że uda nam się sprawdzić VIN u producenta pod warunkiem że auto
W tym przypadku samochód być może jest bezwypadkowy, co nie znaczy, że bezkolizyjny.
Więc ogłoszenie jest jak najbardziej ok.
Nie wiem jak wygląda to za granicą, ale w Polsce kupowanie używanego auta dla kogoś, kto się na tym nie zna i nie ma znajomego mechanika+lakiernika/blacharza to loteria, może nawet loteria, gdzie stawką jest zdrowie życie. Bez różnicy, czy w komisie czy od osoby prywatnej.
Szczerze mówiąc, wolałbym już auto z kręconym licznikiem niż klepany i szpachlowany, albo gorzej, spawany "bezwypadek".
Najgorsze