Wpis z mikrobloga

#braciawniewierze!

#kosciol #pedofiliawkosciele #ksieza

W swoich rozkminach jak ogień unikam kilku tematów ponieważ uważam, iż niczemu nie służą - np. staram się raczej nie mieszać do tego wszystkiego polityki (chociaż nie zawsze się udaje).

Innym tematem, który ani razu nie padł ani z moich ust, ani nawet nikogo z Was, jest pedofiia w kościele. Dziś tak popiszę jednak właśnie o tym, ale na luzie, bez próby użycia tego jako argumentu do czegokolwiek, ale wręcz przeciwnie - chcę wskazać na to, że argument ten jakoś z niczym nie gra i do niczego nie pasuje. Nie to, abym pochwalał ten proceder, ale uważam, iż wplatanie tego w jakąkolwiek ateistyczną czy nawet antyklerykalną krucjatę jest to ślepy zaułek, prowadzący donikąd.

Rzygać mi się chce za każdym razem kiedy widzę jak szukający dziury w całym w postaci haka na Jana Pawła II od razu wrzeszczą "zamiatał pedofilię pod dywan". Oczywiście sporo w tym #gimboateizm, którzy takie hasła bardzo łatwo chwytają, z drugiej jednak strony są ludzie, którzy śledzą sprawę dokładnie niczym Macierewicz śledzi Smoleńsk, świetnie orientują się w watykańskich śledztwach, rzucają konkretnymi nazwiskami, datami, faktami. Nie próbowałem tego weryfikować, jednak dziwnie mi to śmierdzi ideologią i próbą udowodnienia z góry postawionej tezy. Nie jestem fanatykiem JP2, nie jestem nawet jego sympatykiem - ale też niczego nie biorę na wiarę "bo ktoś tak powiedział" i nawet litania jakichś nazwisk i dat mnie nie przekona, bo zdaję sobie sprawę, iż ludzie, którzy takie litanie układają, są papieżowi nieżyczliwi i rzucają trudne do zweryfikowania dla zwykłych ludzi fakty. Gdyby ktoś poważny z autorytetem to potwierdził - może bym i uwierzył. Dopóki jednak takie hasło rzuca głównie lewactwo (wplatając je gdzieś między żądania ślubów homoseksualnych, uznania praw osób transpłciowych czy postulaty feministek), dopóty patrzę na nie z przymrużeniem oka.

Kolejna rzecz - skala rzekomej pedofilii w Kościele jest ponoć ogromna, wręcz gigantyczna. Mnie żaden ksiądz nie molestował. Nie znam nikogo, kogo by ksiądz molestował. Nie znam nikogo, kto znałby kogoś molestowanego przez księdza. Jeszcze więcej: w promieniu kilkunastu czy nawet (niech będzie) ok. 30 km ode mnie nie zdarzył się żaden przypadek molestowania, w każdym razie o takim nie donoszą lokalne ani ogólnopolskie media (które przecież bardzo chętnie by temat podchwyciły!), nie było też takich plotek ani sugestii (które przecież też roznoszą się z prędkością błyskawicy i wcześniej czy później dochodzą do praktycznie każdego). Słowem - z realnego życia nie znam ANI JEDNEGO przypadku księdza-pedofila, nawet gdybym chciał coś naciągnąć i podkolorować, to i tak nie mam czego.

Dalej: z przekazów prasowych wiem, że gdzieś tam księża-pedofile się zdarzają. Podobnie wśród innych profesji. Nie wykluczam, iż specyfika zawodu powoduje, iż jest ich więcej niż innych. Po pierwsze, celibat i życie praktycznie bez rodziny powoduje, że psychika księdza tworzy zupełnie inne konstrukty od tych, które mają inni ludzie i seksualność kieruje się czasem w innym kierunku niż ten "standardowy" czy też ten oczekiwany od osoby duchownej. To naturalne i nie dziwi. Jeżeli dodać do tego ogrom zaufania, jakim ludzie darzą księży i swoistą bezkarność, brak odwagi u ofiar, niedowierzanie społeczeństwa w to, że ksiądz może się czegoś takiego dopuścić - to wtedy zdarza się, że każda pokusa, która u człowieka świeckiego tłumiona jest w zarodku jako grożąca kryminałem i potępieniem społecznym, u księdza wychodzi na wierzch i jest realizowana. Dlatego dopuszczam możliwość, że wśród księży jest więcej pedofilii niż u ludzi świeckich - ale więcej znaczy więcej (np. dwukrotnie), a nie że każdy jeden ksiądz jest pedofilem!

Oczywiście, #!$%@?ństwem jest każdy taki akt w kierunku dziecka i #!$%@?ństwem jest jeżeli takie już pojawiające się przypadki biskup kończy na poważnej rozmowie z delikwentem (albo nawet na niepoważnej na zasadzie "Krzysiek, jak się mogłeś dać tak złapać?") i w najgorszym wypadku przeniesieniu do innej parafii.

Będę jednak trzymał się swojego: przypadki pedofilii w Kościele zdarzają się śladowo i są one bardzo dalekie od meritum problemu, jakim jest Kościół - bo nie umniejszając w niczym krzywdy dzieci, jest to bardzo niewielki, marginalny problem wobec tego, jak bardzo ogłupia, okrada i wykorzystuje Kościół ludzi oraz państwo oraz jak bardzo wyciąga swoje macki w każdym możliwym kierunku. Pedofilia w Kościele (i bezkarność księży) zasadzie nie jest problemem samym w sobie, jest jedynie skutkiem dużo większego problemu, jakim jest pozycja tej organizacji w państwie.

Dlatego też jeżeli ktoś w jakiejkolwiek dyskusji o Kościele w pierwszej kolejności rzuca hasło "pedofilia", to nie wiem, czy jest sens z taką osobą liczyć na inteligentną dyskusję. Jeżeli ktoś krzyczy "każdy ksiądz to pedofil, a kościół to pedofilska mafia" to wtedy mi tu śmierdzi #gimboateizm. A jeżeli ktoś jest "ateistą", a jako powód podaje, że papież chronił pedofilów (i gwałcił małe dzieci) to wtedy zostaje mi rzec tylko jedno:
haes82 - #braciawniewierze!

#kosciol #pedofiliawkosciele #ksieza

W swoich rozkm...

źródło: comment_cqq5Sed4TDvCCWE7kYgr3dQH8aMMM4mX.jpg

Pobierz
  • 6
  • Odpowiedz
@haes82: propo tych "śladowych" przypadków molestowania polecam dokument: Mea maxima culpa (jest na cda). Sam znam kilka przypadków. Mojego kolegę z podstawówki ksiądz molestował.
  • Odpowiedz
@haes82: Trochę żeś się rozemocjonował w tym wpisie. Czy te całe wonty o pedo nie nakręca się przez to, że jednak było kilka akcji gdzie dzieciojebcy byli kryci. Podobnie, jak strzelił nius o Świadkach JHVH w Australii.
  • Odpowiedz
@haes82: > Mnie żaden ksiądz nie molestował. Nie znam nikogo, kogo by ksiądz molestował.
No i? Ocenianie czegoś na podstawie subiektywnych doświadczeń nie jest podejściem naukowym. Co za tym idzie taki argument nie ma żadnej wartości. Mimo wszystko też nie uważam argumentu z pedofilią za trafiony, ale wolałbym podpierać się danymi.
  • Odpowiedz
No i? Ocenianie czegoś na podstawie subiektywnych doświadczeń nie jest podejściem naukowym.


@JaszczurReptylCzipke: Niby masz rację, ale...

Znam osobę (nie osobiście, ale wiem jak wygląda i gdzie mieszka, a moi rodzice nawet z nim nieraz rozmwiali), która wygrała główną nagrodę w totolotka. Znam kogoś (niejednego), kto siedział w więzieniu. Znam byłego artystę cyrkowego, wiem, jak skontaktować się z dealem narkotyków (chociaż osobiście go nie znam), znam faceta, który bywał na seks-imprezach
  • Odpowiedz
@haes82: Nie chodzi mi o to, że nie masz racji czy coś, tylko o to, że we wpisie, jako argumentu w dyskusji, używasz swoich osobistych, luźnych obserwacji. Nie mówię, że są one błędne, po prostu uważam, że nie mają wartości jako argumenty. Każdy może napisać w internecie, że widział to, a tamtego nie. Ale co innego, dzięki swoim odkryciom, zauważyć że jakiś problem istnieje i, np. poszukać badań na ten temat.
  • Odpowiedz