#anonimowemirkowyznania
Jest to druga część historii którą możesz znaleźć pod tagiem: #zycienawysiedlonejwsi , jest to moja osobista historia i jest ona prawdziwa.
#creepystory #truestory #coolstory

Porozmawiałem z Anią dłuższą chwilę, nawet się ucieszyłem, że jednak nie jestem tutaj sam i tam dalej jest jakaś wieś na której żyją ludzie. Zastanawiało mnie tylko, że od tygodnia nie widziałem tutaj ani jednego samochodu który by jechał w tamtą stronę oraz ani jednego dźwięku świadczącego, że ktoś tam jest. No ale... wytłumaczyłem sobie, że las nas dzielący tłumi dźwięki a auta nie było bo wieś ma inną drogę dojazdową. Wziąłem od Ani numer telefonu i wniosłem zakupy a ona zaczełą wracać. Mineła może godzina i stwierdziłem, że w sumie jak ona tam jest, pewnie mieszka z rodzicami czy coś a ja tutaj jestem sam, to może zaproponuje jej kolacje czy coś w ten deseń. Zadzwoniłem do niej, powiedziałem, że przepraszam za moją śmiałą propozycje, żeby nie odebrała tego źle ale chce jej zaproponować kolacje, gotuje ją właśnie, mam jakieś wino czy też herbate i możemy obejrzeć jakiś film, pogadać o historii tej wsi itp. No i wiadomo, zacząłem się już troche jąkać bo czułem się niezręcznie ale Ania mi przerwała i powiedziała, że spoko - chętnie wpadnie i może być o 19. No to ja mówie, że super, mogę po nią podjechać, ona, że absolutnie nie - poradzi sobie itp.

Punkt
GwiezdnyWładca: niepotrzebnie próbujesz sprzedać historię jako prawdziwą, w to nikt nie uwierzy po tej części. Gdybyś zakończył w momencie, kiedy odkryłeś truchła kotów w stodole, byłby fajny, w miarę wiarygodny wpis, niewyjaśniona creepy zagadka.

Ale ogólnie czyta się ciekawie, ciekawa jestem, co tam wymyśliłeś dalej.

Zaakceptował: LeVentLeCri
  • Odpowiedz
#anonimowemirkowyznania
Cześć Mirki, opiszę Wam moją historie bo wydaje mi się, że jest bardzo ciekawa, głównie z uwagi na rzeczy #creepy które się dzieją obok mnie. Staram się to ubrać w słowa chociaż nie jestem dobrym pisarzem. Historia nadaje się pod tagi: #creepystory #truestory #coolstory

Zacznijmy od tego, że mam 32 lata. Mając 19 lat wyprowadziłem się z rodzinnego domu, zacząłem prace, studia, osiadłem w dużym mieście, poznałem dziewczyne i żyłem sobie szczęśliwie aż do stycznia 2020. W styczniu zakończył się mój związek, wyprowadziłem się od niej i wynająłem mieszkanie. Niestety w marcu nastała pandemia która mocno wpłynęła na moje zarobki, bardzo je ograniczając. Wytrzymałem kilka miesięcy (do września) i stwierdziłem, że skoro i tak pracuje zdalnie to może powinienem przestać wynajmować mieszkanie na okres gorszych miesięcy i wykorzystać inną opcje dachu nad głową. Opcje były dwie, pierwsza - wrócić do rodziców. Mają duży dom, podwórko, zdecydowanie znalazłbym tam dla siebie miejsce. Druga opcja zakładała coś bardziej pokręconego, moi nieżyjący dziadkowie pochodzą z małej wsi, mieli tam ogromną działkę na której stoi dom (zasadniczo to było to całe gospodarstwo). Byłem tam wiele razy jako dziecko ale od śmierdzi dziadków tj. kiedy miałem 17 lat - nie odwiedzałem domostwa. Nikt w sumie tam nie był. Może dlatego, że wieś w której się znajduje jest wysiedlona. Dosłownie nie ma tam żywej duszy, wszyscy się wyprowadzili. Powód naturalnego wysiedlenia był taki, że wszędzie jest daleko, wieś jest zabita dechami, mieszkali tam sami starzy ludzie, młodzi wyjeżdzali i nie chcieli tam wracać ponieważ krążyły słuchy, że kopalnia węgla w Bełchatowie będzie się rozszerzać i w miejscu wsi zrobią odkrywkę. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Wieś otoczona jest lasem, prowadzi do niej jedna piaskowa wąska droga, po drodze nie ma nawet znaku, że taka miejscowość się tam znajduje. Google maps lub inne nawigacje Cię do niej nie doprowadzą, musisz po prostu wiedzieć jak jechać. Brzmi nieźle co? No też mi się tak wydawało, nie chciałem zwalać się rodzicom na głowę, cenię sobie cisze, spokój i w sumie samotność więc postawiłem na opcje nr.2.

Zadzwoniłem do rodziców im o tym powiedzieć oraz pogadać z ojcem, żeby trochę przypomniał mi właściwą drogę która mnie tam zaprowadzi. Wsiadłem w auto i pojechałem "na zwiad". Do wsi miałem około 120km, aby tam trafić wpierw musisz zjechać z drogi krajowej tuż przy wiadukcie nad autostradą, potem jechać kawałek kiepską drogą asfaltową i z tej drogi skręcić w piaskową wąską uliczkę którą wjeżdzasz w gęsty las. Lasem jedziesz wolno około 4-5 minut kiedy z niego wyjeżdzasz - jesteś na miejscu. Pola, lasy 17 domów z czego 11 to ruiny a 6 jakoś się jeszcze trzyma. Domy stoją na jednej "ulicy" ale są od siebie troszkę oddalone, jedne są przy drodze, inne cofnięte w głąb działki. Zwiedziłem wpierw okolice i sprawdziłem czy domy które są ruinami są zdewastowane przez ludzi, nie chciałbym, żeby ktoś mnie tam napadł jak zaczne mieszkać. Domy wyglądały na nienaruszone, do wsi poprowadzona jest linia z prądem - chociaż prąd jest odcięty w każdym domostwie. Pamiętam, że czułem się dziwnie - wiedziałem, że jestem jedną jedyną osobą w promieniu 10km, mógłbym tam chodzić zupełnie nago, robić wszystko co mi się podoba i nikt by tego nie widział, nie zwrócił na mnie uwagi itp. Te myśli powodowały w sumie uśmiech na mojej twarzy, troche przygodę życia która miała się zacząć. Dom moich dziadków był z czerwonej cegły, taka stara wiejska chatka ale w środku zadbana. Standard był bardzo niski ale przy odrobinie pracy - można było sobie tam spokojnie mieszkać. Decyzje podjąłem bardzo szybko, wróciłem do auta, w drodze zadzwoniłem do rodziców powiedzieć im, ze sie przeprowadzam, poprosiłem mamę, żeby zadzwoniła do elektrowni i załatwiła tam prąd, poinformowałem gościa od mojego mieszkania, że się wyprowadzam w październiku i tyle.
@AnonimoweMirkoWyznania fajnie się czyta, ale po stylu raczej wnioskuje że to zmyślona historia. No i jbc lepiej się nie oszukiwać, że takie miejsca są zupełnie opuszczone. Nie ma szans. Gwarantuję że są tam jacyś bezdomni, ludzie jeżdżący pociągami po całym kraju i inne psychole. Nawet nie chcę się zastanawiać i wnikać myślami w ten świat.
  • Odpowiedz