A więc jednak xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Hall of Fame Rock & Roll ogłosiło klasę 2019 i sa w niej
Def Leppard
Janet Jackson
The Zombies
Roxy Music(co wazne, z Eno w składzie)
A.....h - A więc jednak xDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDDD
Hall of Fame Ro...
  • 8
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'13

Dzisiaj kolejny dziwny wynalazek
Mercury Rev to hamerykańska kapela która swój byt już miała w latach 80. Ale ze pierwsze ich płyty to tzw nothin special to dopiero czwarty krążek jest wart uwagi.
Deserter's Songs i magiczny wokal Jonathana Donahue cholernie mocno wchodzi z singlem Holes i potem dzieje się magia. Takie granie na granicy tej jakiejkolwiek zwanej amerykańskiej alt-rockowej próbce połączonej z wczesnym Chamber Rock a'la XTC w kotle z dream popem. To całkiem ciekawa mieszanka jak na to co oferowała wówczas muzyka popularna. Nie no była Madonna ale no wiecie o co chodzi. To taka bezpieczna popowa otoczka dla alternatywnego przekazu. Takie trochę silenie sie, że ,,oj my hramy alternatywę nie no daleko nam od popu ale dzięki za to 5 miejsce bilboardu pozdrawiam mame i tate''. I tak dzis odczuwam ten album. To nie jest coś wielkiego, to nie jest nawet album przy którym się rozpływam. Jednak polecam zainteresowanym go poznać. A szczególnie wydaną w 2013 edycję demówek. Bo to własnie wtedy poznałem ich twórczość i ten utwór
Tonite it Shows tascam 8 track reel to reel DEMO długa nazwa? Owszem. Ale nie potrafię do dzis opisać odczuć do tego utworu. Powiem wprost, a bardzo nie lubię takiego stwierdzenia. Jeśli kiedykolwiek wpadnę na poroniony pomysł robienia zestawienia najpiekniejszych utworów w życiu jakie usłyszałem, ten utwór jest w top3. Po prostu. Nadal nie wiem czemu zrezygnowali z wersji demo na rzecz tej pseudo pokahontazowej wersji ¯\_(ツ)_/¯ Ale dla pocieszenia juz live brzmiał o wiele lepiej. Polecam. Chociaż poważnie zdziwię się jak poza dwiema osobami ktos będzie znał ten utwór
A.....h - '13

Dzisiaj kolejny dziwny wynalazek 
Mercury Rev to hamerykańska kapel...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Jako ze z------m i przegapiłem koncert Króla to własnie zamknął mi sie sezon tegorocznych koncertów. Sezon najlepszy w życiu. 81 koncertów, 5 festiwali i masa pojedyńczych wystepów. Od King Krule do Lucid Dream. Szalony rok. A za rok powrótka na bank. Bo 5 pełnych festów da się spokojnie zrobić i 100 na bank pęknie. Więcej planowania zawczasu a nie na ostatnią chwilę. No ale z takich topów tego roku to: Gorillaz i
A.....h - Jako ze z------m i przegapiłem koncert Króla to własnie zamknął mi sie sezo...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'12

To jeden z moich ulubionych zespołów które jadą na reputacji sprzed lat i nadal to się nie nudzi. Właściwie powinienem to juz olać bo no kurde dajcie spokój, tu cos śmierdzi. Ale niekoniecznie jest to smrut zgnilizny a nudy. No ale do rzeczy.
Chromatics przeszło długą drogę do swojego małego sukcesu. Kilka wydawanych w bólach płyt od 2003 do lekkiego przełomu w 2007 na Night Drive z całkiem dobrym coverem Kaśki Busz Running up That Hill chociaż po latach to juz stwierdzam ze lepiej niż oryginał nikt nigdy nic nie nagrał. Co jeszcze, dobre Night Drive, Healer i Let's Make This a Moment to Remember ale to było nadal mało. No płyta przyzwoita, daje okejke. I wtedy po 5 latach ciszy wychodzi to
Kill for Love zaczyna się całkiem fajnym coverem Neila Younga & Crazy Horse w synthpopowej aranżacji. Reszta kawałków była równie dobra ale problem był inny, bo pare lat wczesniej juz tak grało chociażby The XX ¯\_(ツ)_/¯ Chociaż do takiego Lady czy There's a Light Out On the Horizon to mam sentyment. A w Running from The Sun to czuć rękę Eno z okresu trylogii berlińskiej Bowiego. To magiczny utwór na równi piekny z najbardziej rozbudowaną kompozycją jaką jest These Streets Will Never Look the Same . Tu jest bardzo dużo ładnych i fajnych rzeczy ale płyta ma jeden zasadniczy problem. Jest tak cholernie źle poukładana że długość płyty jest juz dziś męcząca. Nawet rozumiem fascynację recenzentów bo płyta zgarneła sporo dobrych recenzji i zajmowała wysokie miejsca w rankingach rocznych. Ale no blisko 1,5h takiego miszmaszu... nie wiem, mnie to juz dzis lekko męczy. Może dlatego do niej tak rzadko wracam.
Jednak nie da się odebrać jej magii i uroku. Słodyczy drimpopowej wrzuconej do światła neonów w deszczu synthpopu. Chromatics to jeden z tych zespołów który poradził sobie z ciężarem dreampop revival i bardzo ładnie umieścił go w nadchodzacym poworcie nurtu synthpop revival. A to przez jednego zimnego skurczybyka . No i nie ukrywajmy, ten kawałek to ich najlepsze dzieło. Tyle głębi w tym instrumentalu ze głowa mała
A.....h - '12

To jeden z moich ulubionych zespołów które jadą na reputacji sprzed ...
  • 7
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'11

Jesli miałbym wybrać najdziwniejszy twór który zadziałał w stylu ruskiej myśli technologicznej:,,Jesli coś jest głupie i działa to nie jest głupie'' to wybieram ten zespół. Wróć, formację. Wróć, COKOLWIEK
Ivo Watts-Russell był dziwnym człowiekiem z ogromną dozą szczęścia. Zaryzykować ostatnie 2 kafle na start nowego wydawnictwa muzycznego. I na starcie trafić perełki jak Modern English, Bauhaus, The Birthday Party czy Dead Can Dance. Tak, Ivo miał farta. Przed wami człowiek który stoi za współtworzeniem 4AD, jednej z najbardziej znanych wytwórni muzycznych od lat 80. Wytwórni, która poza debiutem Cocteau Twins i wspomnianych zespołów w międzyczasie stała się klasykiem alternatywy wydającej Grimes, Future Island, Nationali, Purity Ring czy Gang Gang Dance. Mający w swojej historii wydane płyty Ariela Pinka, Deerhuntera, Bon Ivera, St. Vincent czy Beirut. FUNDAMENT PICZFORKOWO/PORCYSOWEGO ŚWIATA. No ale od czegoś się musiało to zacząć. A Ivo wymyślił sobie to tak...

,,kurła ale fajne to Garlands kurła ale to zarabia ojesu ale to piniondz kurła łoooooooooooooooo. Kurła a jakby tak... zrobic taki zespół bez zespołu kurła? I by zarabiał na sobie? Kurła ale mam pomysła!''
A.....h - '11

Jesli miałbym wybrać najdziwniejszy twór który zadziałał w stylu rus...
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

This Mortal Coil - Not Me


@Apollo_Vermouth: nie lubię się ot tak wypowiadać, ale poczułam się wywołana, bo TMC <3 i ostatnio znów u mnie ten album w kółko. a wcześniej Durutti (no, za często). aż dziwnie. więc chciałam Ci podziękować za te muzyczne historie. doceniam, bardzo!
  • Odpowiedz
To trochę zabawne że ostatni festiwal w tym roku będzie Ci się kojarzył z muzyką puszczaną między koncertami. I jak bardzo pragniesz słuchać tego więcej. I jak bardzo postanawiasz zrobić rok 2019 muzyką cancion i jeszcze chcesz całe flamenco sobie ogarnąć. Bo tak. Dobranoc moi mili ()

Julio Iglesias - Sombras

#muzyka #zimniokpoleca #julioiglesias #muzykahiszpanska #dobranoc
A.....h - To trochę zabawne że ostatni festiwal w tym roku będzie Ci się kojarzył z m...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'10

Chciałbym móc tylko napisać jedno zdanie ale nie mogę tego tak zostawić. Mój wewnętrzny potwór podpowiada mi:,,weź się rozpisz przecież nie masz nic ważniejszego do zrobienia''. A że potworek obok depresji i raka to mój najbardziej trwały przyjaciel to go posłucham. Także teraz trochę magii dzieciństwa i beztroski.
Z Gonzalezem jest dosyć prosta sprawa. Średniawy debiut, porządny drugi album Dead Cities, Red Seas & Lost Ghosts gdzie na wierzch wychodzi jak ładnie można komponować drimpopy w nowych warstwach. Łamanie dźwięku w Be Wild to moja ulubiona sprawa gdzie przenika się dreampop, elektronika i jakieś zaciagi z Islandii. Chociaż to Gone zrobiło płytę ale dało smaczek na ten nastepny album.
Jako że jestem jakims pieprzonym fetyszystą bardzo mocno zwracam uwagę na ten pierwszy aspekt płyty. Jak on sie ma do reszty kompozycji. Ale przejście z poprzedniego albumu do trzeciego w postaci Moonchild to jeden z pieprzonych majstersztyków XXI wieku. Tak samo jak płytę zrobiło Can't Stop w jej środkowym etapie pełnym chaosu tak na końcu dzieje się magia. Tak z perspektywy czasu widzę że ten wręcz tryptyk był magiczny, rozłożony w pięciu latach dopracowany do perfekcji z ukoronowaniem mainstreamu w 2011. Lower Your Eyelids To Die With The Sun i You Appearing z Saturdays=Youth to genialna kompozycja, mosty pomiędzy życiem w tłocznym mieście z wyjazdówką do Płońska na sady babci Agaty. I tutaj pojawia sie on. Właściwie to mógłbym wybrać każdy utwór z tej płyty i go jakoś dopasować, na przykład cudowne We Own The Sky. Ale pójdę na łatwiznę.
W 2012 roku działo się bardzo wiele dobrych i złych rzeczy. Ale nie mogę nadal odrzucić tej wizji i pełnego zachwytu gdy stałem jak wryty w trakcie koncertu patrząc na ten szał na scenie to jeden z magiczniejszych momentów w moim życiu. Nawet nie podskoczyłem, bo nie byłem w stanie. Czysty twórczy chaos, jedna z najpiękniejszych rzeczy które można zaobserwować na koncercie. I nic Ci z idealnie zagranego utworu, czystego wokalu, bezbłędnego nagłośnienia. Obserwowanie powstawania czegoś pięknego w fazie utraty kontroli to chyba jedna z najbardziej oczyszczających rzeczy w życiu.
A.....h - '10

Chciałbym móc tylko napisać jedno zdanie ale nie mogę tego tak zosta...
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'9

Damon Albarn poza byciem młodym i posiadaniem grzybka na głowie miał też w głowie o wiele więcej niz robienie rockpopu. A dla tych zaskoczonych powiem wprost - tak, Blur na Leisure byli bliżej szugejzu i drimpopa niz kiedykolwiek. I Sing to nie jest wypadek przy pracy. To przemyślana kompozycja i gdyby nie wydane w przyszłości Tender, Out of Time czy You're So Great to uważałbym to za ich najlepszy utwór w
A.....h - '9

Damon Albarn poza byciem młodym i posiadaniem grzybka na głowie miał ...
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'8

Dzisiejsza płyta to najważniejszy mój punkt w tym zestawieniu. W oparciu o koncepcje postanowiłem wybrać gdzieś ten punkt przełomowy. Bo niemożliwym jest stwierdzić ze to miało jakiś jeden stały ciąg i delikatne przejście. Nie, gdzieś ten gatunek się musiał złamać by na nowo odrodzić. I właśnie ta płyta jest w moim odczuciu tym punktem kulminacyjnym.
Blonde Redhead(nazwa wzięta od umowy zespołu DNA ze sceny no wave) to mieszanka włoskiego temperamentu i japońskiej matematycznej precyzji. Bracia Pace i cudowny wokal Makino spowodował bardzo dużo szumu już w latach 90 lecz nie było to coś porywającego. Zespół długo docierał do własnej tożsamości. Właściwie nawet przed wydaniem tej płyty byli bardzo blisko rozpadu. Ale mimo walk wewnątrz zespołu udało się dopuścić do wydania płyty. Płyty która zmieniła bardzo sporo w mojej ocenie.
Jak wyglądał rynek przed wydaniem 23? Gdzieś ten dream pop zaczął się załamywać w okolicach 1997 roku. Gdzieś po powolnym upadku całej fali shoegaze wszytko co wychodziło było mdłe i nudne. Owszem pojawiały się eksperymenty z elektroniką jak Ladytron, Goldfrapp czy Mew ale nawet w moim odczuciu nie były to zbyt wyraziste zespoły. W sumie próbowali szukać swojej tożsamości w nowym indierockowym świecie. I kiedy właśnie powstała taka około 10 letnia dziura w gatunku pojawili się oni, cali w nowej odsłonie. W odróżnieniu od ukochanego przez wielu ,,Melody of Certain Damaged Lemons” (btw fantastyczna płyta poza znanym For a Damaged Coda z Rick and Morty) 23 odbiegła trochę od poważnego tonu.
Na tych 43 minutach mamy próby identyfikacji zespołu na nowo. Na tyle dobre ze nie da się tego po prostu zignorować.
A.....h - '8

Dzisiejsza płyta to najważniejszy mój punkt w tym zestawieniu. W opar...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'7

Ian Curtis wielkim zbrodniarzem był.
Pierwsza jego ofiara to zespół dzisiejszego wpisu. The Durutti Column mieli totalnie przesrane że znaleźli się w tym samym czasie i miejscu co Hookie, epileptyk i Berni i Morris. I jeszcze gorzej gdy już nawet Wilson próbował ich reklamować z hasłem: Hello słuchajcie mamy taki fajny zespół inny od JD posłuchajcie. A każdy na to:,,meh''. To było cholernie przykre i męczące. No ale pan epileptyk postanowił o---------ć ostatni taniec na suszarce i skończyło się eldorado. Wtedy wchodza oni, cali na brunatno ubrani.
Debiut ,,The Return of The Durutti Column'' z 1980 jest dosyć mocnym skokiem na art rockową widownię. Trochę czuć w tej płycie silenia się na bycie wyrazistym, charakternym i rozpoznanym. Taki mały chyba kompleks hihi. Ale nie żebym krytykował, to bardzo ciekawy album i bardzo mocno polecam dla fanów postpunka a raczej juz ich nawet odnóg w tym wypadku. Wydane rok później LC z singlem Sketch for Dawn I to juz bardzo poważny projekt, zdecydowanie dojrzalszy. Głębsza muzyka, mniej pozowania i udawania. Ogólnie uznaje się ze właśnie te dwie płyty są głównym kanonem ich dyskografii ale ja wybrałem kawałek z ich trzeciej płyty Another Setting.
na tej płycie już czuc ten klimat mocniejszego Dreampopu, ba powiem wręcz ze gdyby nie ten krążek to nawet trudno byłoby o identyfikację gatunkową. Bo właściwie gdyby nie oni to samo Cocteau by nie podniosło tego ciężaru. Ewolucja zespołu w 3-4 lata z postpancurowania do grania zdecydowanie ambitniejszych kompozycji jest bardzo godna pochwały i wzorem do naśladowania. A co do zawartości płyty, gdyby ktos był mega zainteresowany ich twórczością to polecam ofc cały krążek ale takie główne punkty to: For A Western, Francesca, Smile in the Crowd i Spend Time . A teraz wam zostawiam z tym malowniczym i głębokim kawałkiem. na nim wyrośnie z czasem new wave!
A.....h - '7

Ian Curtis wielkim zbrodniarzem był. 
Pierwsza jego ofiara to zespół...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Ehhhhh rano wstajesz i takie informacje.
W wieku 63 lat zmarł Pete Shelly, wokalista Buzzcocks. Nie chce czekać na później bo to się nie pojawi wiec maznę teraz pare słów.
Czym był ten zespół dla koncówki lat 70? Mówiąc wprost... łatwiejszą i strawniejszą formą punka. Zdecydowanie łatwiej było tym trafić do wiekszej grupy odbiorców niz wczesnymi Clashami czy Ramonesami. I trzeba powiedzieć wprost. Bez buzującychkutasów nie byłoby całej fali post-punka, nie byłoby tego zrywu w---------h młodych. Nie byłoby Howarda Devoto i jego Magazine. Nie byłoby indie rocka. Koniec kropka.
Spoczywaj spokojnie Pete ;c

A.....h - Ehhhhh rano wstajesz i takie informacje. 
W wieku 63 lat zmarł Pete Shelly...
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'6

To będzie najkrótszy wysryw.
Totalnie nie wiem co napisać o nich poza tym, ze są lekkim powiewem świeżości w muzyce. Ten niby jangle pop jest bardzo komfortowym typem muzyki. Nie wymaga skupienia, odpręża i przede wszystkim jest przyjemne. A głos Molly to jedna z ładniejszych rzeczy ostatnich lat. Po prostu trzeba tego posłuchać by móc w pewien sposób wyobrazić sobie najfajniejsze i najwygodniejsze wakacje w życiu z tym soundtrackiem. Ja juz takie mam, a ty?

Alvvays - Dreams Tonite z płyty Antisocialites, 2017
A.....h - '6

To będzie najkrótszy wysryw.
Totalnie nie wiem co napisać o nich poz...
  • 5
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'5

Dzisiaj trochę zaskoczenia. Bo jest czym zaskoczyć.
Smashing Pumpkins poza byciem TYM alternatywnym zespołem(czyli c--j wie czym w sumie) zdecydowanie mocno inspirował się dwoma gatunkami: shoegaze i właśnie dream popem. Przy czym samo Gish, debiutancki krążek z 1991 ma sporo z tych dwóch gatunków. Bo juz na Rhinoceros, Crush czy Suffer słychać takie zalążki ale na zamknięciu płyty czyli Daydream to juz ewidentny hołd w stronę Cocteau Twins i... My Bloody Valentine. Corgan nigdy wprost nie przyznał, że to przez nich lubił pedały (hehe) ale nie da się nie ukryć ze to juz tutaj było czuć te płynące inspiracje z Jukeja. Jednak pamiętajmy czym było Gish, słabiej dopracowanym albumem aniżeli jego nastepca dwa lata później. Nie da się ukryć, to nastepca zrobił z nich gwiazdy.
Corgan w depresji, Wretzky po załamaniu nerwowym po rozstaniu z Iha, Chamberlain z problemem heroinowym. I ten szalony Corgan w manii depresyjnej nagrywajacy samemu wszystkie partie po nocach. To był totalny chaos. Z którego wyszły serio świetne kompozycje. Od kopa po ryju w postaci Cherub Rock przez Quiet po nagle malownicze Today i koleje kopniaki z tuleniem. Ten album to nie tylko podsumowanie szalonego okresu zespołu czy szalonej głowy Corgana ale okresu wokół muzyki. Billy był nie tyle co nie pocieszony na boom grunge ale to jak jego dzieła oberwały w tych wojnach, będąc lekko zlekceważone(btw Today to utwór w ryj całemu muzycznemu systemowi za to jak go zlewali). Jednak świat nie zapomina. Niby znasz tę płytę z powodu hitów i singli ale nie czułeś nigdy tam tej magii? To jak inspiracje dobrze dopracowane w studiu wyszły na wierzch? To teraz poczujesz. Soma, Luna, Spaceboy, Mayonaise to cholernie drimpopowe utwory. A zwłaszcza ten singiel. Jeden z najpiękniejszych utworów lat 90. Dreampopowy!
A.....h - '5

Dzisiaj trochę zaskoczenia. Bo jest czym zaskoczyć. 
Smashing Pumpki...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'4

Jeden z najciekawszych debiutów 2017 nie był wielkim zaskoczeniem. Amelia Murray juz w 2014 pojawiła się światu jako potencjalna dobra artystka. Singiel Little Uneasy odbił się całkiem mocnym szumem ale dopiero trzy lata później doczekaliśmy już longplaya. Co do więcej ciekawostek o samej Amelii to polecam ten artykuł, bardzo dużo fajnych ciekawostek ;3
Co do samej płyty. Tak jak wspominałem, nie było to ogromnym zaskoczeniem że akurat teraz się wybiła. Trwa ta moda na pewnego rodzaju dreampop revival i wychodzi tego bardzo sporo. Sama Amelia mówi że mocno wzorowała się na Frankie Cosmos i jest to wyczuwalne w stylu gry ale ma ten pazur i nie jest tak usypiajace ;v Płyta jest delikatna a te gitary mimo ze mocno przesterowane nie burzą komfortu słuchania. Świetnie zmiksowana, dopracowana wyrzucająca na wierzch najważniejsze czyli cudowny głos samej Amelii. Powiem może zbyt pochopnie ale ta płyta mimo ze ma ledwie rok, jest w mojej ocenie jedną z wazniejszych płyt gatunkowo ostatnich 10 lat. Przed nią wiele w karierze i będę trzymał kciuki bo po prostu warto(no i nie obraziłbym się na jakiś koncert w Warszawce czy gdzie tam)

Fazerdaze - Lucky Girl z płyty Morningside, 2017
A.....h - '4

Jeden z najciekawszych debiutów 2017 nie był wielkim zaskoczeniem. Am...
  • 3
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

'3

Coś mniej popularnego ale klasycznego. Gdzieś tam w odległej Australii zawsze mieli ten brytyjski zmysł do robienia muzyki. Cos powodowało ze potrafili świetnie wbić się w trendy, mieć tego swojego jednego przedstawiciela w kazdym możliwym praktycznie gatunku i nie umierać muzycznie. I tak w sumie było z Not Drowning, Waving tyle że bez wielkiej sławy ;c
Zespół powstał we wczesnych latach 80 i bardzo szybko podłapał trend na idący dreampop. Wydając swój debiut ,,Another pond'' z tak samo nazwanym singlem w 1984 dosyć ciekawie pokazali swój punkt widzenia na muzykę gatunku. Bo jak wszyscy kojarzą Cocteau Twins tak czują ze jest to przesłodzone, nawarstwione i dopracowane. A u NDW jest inaczej. Surowo, szaro ale w jakiś sposób magicznie. Jednak postanowiłem wrzucic tutaj utwór z ich drugiej płyty, ,,Little Desert'' z 1985. Ten krążek to pogranicze dreampopu, chamber rocka i jeszcze wczesnej fazy ambientu. Dużo pianina, szarego smutnego klimatu wypalonego piasku kraju kangurów. Ten piasek, wrecz depresyjny, powoduje bardzo dziwne odczucia niepokoju połączonego z utratą czegoś. Jest to pewna droga, której poszukiwania nie jesteśmy gotowi. Ba, rzekłem nawet że ten album trochę wyprzedził swoje lata. Zdecydowanie łatwiej przyjałby się za jakies 15 lat ale nie w 1985. Płyta jest mocna i zdobywała bardzo mocne opinie recenzentów. Ale w moim odczuciu zakurzona. Ten piasek z fortepianów przysypał skutecznie o nim pamięć. Jeden z najbardziej klimatycznych albumów dream popowych w historii. Tutaj az czuć jak piasek odbija się o klawiszy fortepianu. Posłuchajcie, bo niewiele zespołów nie tyle co w gatunku ale ogólnie w muzyce potrafili tak pięknie zakończyć płytę.

Not Drowning, Waving - In the Early Morning z płyty Little Desert, 1985
  • 1
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach