#anonimowemirkowyznania
Dawno się nie udzielałem i w sumie dobrze, bo jestem kłótliwy.
Co u mnie - w ciągu tygodnia od zdiagnozowania #stulejka (luty bądź marzec) wymiękłem i nie poddałem się obrzezaniu. W aptece poradzili mi rivanol na stulejkę. Potem pojawiły się jakieś bąble (jeśliby były wcześniej, to by urolog zauważył). W lipcu dopchałem się znów do urologa - zalecił biopsję z obrzezaniem. Znieczulenie podpajęczynówkowe (nawet wkłucia w kręgosłup nie poczułem - polecam anestezjolożki z tego szpitala, chyba, że jesteście hetero to nie - trudniej operuje się w stanie wzwodu. Swoją drogą mam nadwrażliwe plecy, co nie przełożyło się na szczęście na wzwód, ale było przez zbytnią przyjemność nieprzyjemne. Do tego dostałem środek nasenny i obudziłem się na chwile w trakcie zabiegu, jak lekarze za głośno się kłócili. Potem dopiero obudzili mnie po zabiegu przy przenoszeniu na łóżko szpitalne. Polecam spytać o środek nasenny przy znieczuleniu "w kręgosłup", by nie przeszkadzać lekarzom głupotami - środek ten podają dopiero po stwierdzeniu, że znieczulenie zaczyna działać, więc nie ma obaw.
Bez powikłań, bez bólu prawie, czucie w nogach wróciło - wiadomka, że cewnik stwarza pewien dyskomfort, a jego wyciąganie g-łojojo.
Okazało się, że lekarze się nie pierdzielili w tańcu i zamiast biopsji usunęli tkankę żołędzia otaczającą zmiany, taka niespodzianka, nie wiem, czy nie związana z tym, że przyznałem się do zaburzeń schizotypowych.
Po zabiegu nikt mnie nie oglądał, nic nie wyjaśniał, po prostu wypis i zalecenie, by nie moczyć i iść na kontrolę w przyszłym tygodniu. Nic o opatrunku, o tym jak myć... Ja rozumiem, że mają kompetencje leczenia najlepszych urologów, ale częściej leczą chyba takich tumanów, jak ja. Czyli chyba za samo leczenie pięć gwiazdek, za komunikację dwie-trzy max.
Op: @ignis84: a ja nigdy nikogo nie miałem, nie mam i mieć nie będę. Zapłaciłem ponad trzy stówy terapeutce, by stwierdziła, że jak trzynaście lat temu miałem przez chwilę [błędną] diagnozę to ona się nie podejmuje terapii i zachęca mnie do pójścia do pzp przy szpitalu wolskim. Ba - nawet poszedłem i okazało się, że przez dwa-trzy lata nie prowadzą przyjęć spoza Woli. Nawet głupiego telefonu tam nie wykonała,
  • Odpowiedz