- 11
#warthunder
#amunicjalotnicza
Poprzednie wpisy:
Cykl MG151/20:
1.Wprowadzenie i lekkie pociski (minengeschoss)
#amunicjalotnicza
Poprzednie wpisy:
Cykl MG151/20:
1.Wprowadzenie i lekkie pociski (minengeschoss)
- 4
To teraz przejdźmy do trochę praktyczniejszych rzeczy: Brandgranate.
Mieliśmy 2 warianty: ze smugaczem i bez. Oczywiście w grze jest ten ze smugaczem, który jest w cholerę słabszy, ale to nie robi różnicy, bo Ślimak i tak nie umie zasymulować, jak działa pocisk zapalający, o ile nie przypomina czegoś, co produkowano w ZSRR.
Tak czy owak, oba pociski mają dość grube ścianki i dobrze okryty stalą zapalnik, który zapewnia pewne ograniczone właściwości przeciwpancerne (tak twierdzili Niemcy, to nie mój wymysł). Pocisk ten działał na prostej zasadzie – w momencie uderzenia w cel zapalnik rozrywał przód pocisku za pomocą 0,2g PETN (w grze w ogóle takie coś nie ma miejsca) i odpalał materiał zapalający. Trochę trzeba zgadywać, co konkretnie do tych pocisków ładowali, bo napisali tylko „brandsatz” w jednej z instrukcji reszty „domyśl się” – popularne materiały zapalające w amunicji Luftwaffe to znany i lubiany biały fosfor (na youtube tego pełno) oraz urocza mieszanka azotanu baru, sproszkowanego aluminium i magnezu – zapalająca i z pewnymi właściwościami wybuchowymi (na pewno stosowana w części pocisków ze smugaczem, w przypadku tego bez smugacza – to jedyna opcja – ale pamiętajmy, że nie w każdym dokumencie wymieniano wszystkie typy i nie zawsze wszystko się zgadza – np. zdarza się, że jeden papier podaje 18,6g dla Minengeschoss, a drugi 18g materiału wybuchowego i w co tu wierzyć?) podobnej kombinacji używali również Brytyjczycy i na samym końcu elektron w różnych wariantach – poza wymienionym już elektron-thermit, mieliśmy też kombinację, gdzie występował korpus z Elektronu (łatwopalny) mieszczący rdzeń z materiału zapalającego, możliwe, że jakiejś formy termitu (stosowany w pociskach przeciwpancerno-zapalających używanych przeciwko statkom).
Korpus pocisku zapalającego w każdym razie leciał sobie wesoło wyrzucając materiał zapalający do 10m w kierunku lotu pocisku (więc kula ognia była konkretna) i przy odrobinie szczęścia uderzał w zbiornik paliwa, powodując zapłon, lub podpalał paliwo cieknące z wcześniej przebitych zbiorników . Oczywiście wlecenie czegoś takiego do kokpitu oznaczało koniec lotu i prawdopodobnie również egzystencji pilota, a w przypadku bombowca - poważne porażenie pilotów i strzelców, zapłon ubrań, spadochronów, smarów, kabli elektrycznych i wielu innych wesołych rzeczy – innymi słowy, nawet jeśli wszyscy przeżyją, to zapewne z poważnymi obrażeniami i załoga przez pewien czas będzie zajęta gaszeniem i usuwaniem dymu. W grze przelot 1cm przed twarzą na lotniku nie robi wrażenia, widocznie ma skórę z azbestu, ale o tym jeszcze się rozpiszę.
Mieliśmy 2 warianty: ze smugaczem i bez. Oczywiście w grze jest ten ze smugaczem, który jest w cholerę słabszy, ale to nie robi różnicy, bo Ślimak i tak nie umie zasymulować, jak działa pocisk zapalający, o ile nie przypomina czegoś, co produkowano w ZSRR.
Tak czy owak, oba pociski mają dość grube ścianki i dobrze okryty stalą zapalnik, który zapewnia pewne ograniczone właściwości przeciwpancerne (tak twierdzili Niemcy, to nie mój wymysł). Pocisk ten działał na prostej zasadzie – w momencie uderzenia w cel zapalnik rozrywał przód pocisku za pomocą 0,2g PETN (w grze w ogóle takie coś nie ma miejsca) i odpalał materiał zapalający. Trochę trzeba zgadywać, co konkretnie do tych pocisków ładowali, bo napisali tylko „brandsatz” w jednej z instrukcji reszty „domyśl się” – popularne materiały zapalające w amunicji Luftwaffe to znany i lubiany biały fosfor (na youtube tego pełno) oraz urocza mieszanka azotanu baru, sproszkowanego aluminium i magnezu – zapalająca i z pewnymi właściwościami wybuchowymi (na pewno stosowana w części pocisków ze smugaczem, w przypadku tego bez smugacza – to jedyna opcja – ale pamiętajmy, że nie w każdym dokumencie wymieniano wszystkie typy i nie zawsze wszystko się zgadza – np. zdarza się, że jeden papier podaje 18,6g dla Minengeschoss, a drugi 18g materiału wybuchowego i w co tu wierzyć?) podobnej kombinacji używali również Brytyjczycy i na samym końcu elektron w różnych wariantach – poza wymienionym już elektron-thermit, mieliśmy też kombinację, gdzie występował korpus z Elektronu (łatwopalny) mieszczący rdzeń z materiału zapalającego, możliwe, że jakiejś formy termitu (stosowany w pociskach przeciwpancerno-zapalających używanych przeciwko statkom).
Korpus pocisku zapalającego w każdym razie leciał sobie wesoło wyrzucając materiał zapalający do 10m w kierunku lotu pocisku (więc kula ognia była konkretna) i przy odrobinie szczęścia uderzał w zbiornik paliwa, powodując zapłon, lub podpalał paliwo cieknące z wcześniej przebitych zbiorników . Oczywiście wlecenie czegoś takiego do kokpitu oznaczało koniec lotu i prawdopodobnie również egzystencji pilota, a w przypadku bombowca - poważne porażenie pilotów i strzelców, zapłon ubrań, spadochronów, smarów, kabli elektrycznych i wielu innych wesołych rzeczy – innymi słowy, nawet jeśli wszyscy przeżyją, to zapewne z poważnymi obrażeniami i załoga przez pewien czas będzie zajęta gaszeniem i usuwaniem dymu. W grze przelot 1cm przed twarzą na lotniku nie robi wrażenia, widocznie ma skórę z azbestu, ale o tym jeszcze się rozpiszę.
- 3
Na sam koniec chciałbym się wam przyznać do bycia jednocześnie sprytnym i głupim (jak Kurvinox).
W poprzednim wpisie wspominałem, że o Brandgranate 44 niewiele wiadomo. Okazuje się, że moje zgadywanie było całkiem trafne (to ta sprytna część). Jednocześnie okazuje się, że jakbym lepiej przestudiował źródło, którym wówczas dysponowałem, to mniej bym musiał zgadywać (tu wiadomo :P).
Pocisk ten w istocie był wypełniony materiałem wybuchowym HA41 w ilości 15g („na oko” szacowałem na 14, więc w sumie byłem dość blisko ), a tym, co było w nim całkiem ciekawe, był zapalnik „hydrodynamiczny”.
Działał on w ten sposób, że gdy pocisk przebijał się przez skrzydło i zbiornik paliwa, zdzierana była wierzchnia warstwa okrywająca 4 nawiercone otwory, które pozwalały ciśnieniu cieczy (paliwa) wywrzeć nacisk na igłę, która przebijała spłonkę wywołując detonację i tym samym przy odrobinie szczęścia – rozerwanie zbiornika i zapłon/eksplozję paliwa.
Według amerykańskich powojennych badań, taki sposób działania zapalnika byłby bardzo skuteczny w praktyce (weryfikowali efekt wybuchu pocisku eeee… burzą… eeee HEI na zbiornik paliwa i w przypadku eksplozji wewnątrz, s. W warunkach Warthunder byłby on oczywiście bezużyteczny, bo tu wszyscy latają na końcówce rezerwy praktycznie cały czas (co stanowi jedną z przyczyn, dla których Fw 190 tak źle skręca – Niemcy wyważyli go tak, by skręcał na tyle dobrze, na ile to możliwe, póki ma dość paliwa, by walczyć, a to, czy będzie dobrze skręcał kołując nad lotniskiem i lądując – uznano za nieistotne. Zgadnijcie, co się powinno w rzeczywistości robić mając paliwa na 20m lotu w Fw 190? Podpowiem: bynajmniej nie startować na misję
W poprzednim wpisie wspominałem, że o Brandgranate 44 niewiele wiadomo. Okazuje się, że moje zgadywanie było całkiem trafne (to ta sprytna część). Jednocześnie okazuje się, że jakbym lepiej przestudiował źródło, którym wówczas dysponowałem, to mniej bym musiał zgadywać (tu wiadomo :P).
Pocisk ten w istocie był wypełniony materiałem wybuchowym HA41 w ilości 15g („na oko” szacowałem na 14, więc w sumie byłem dość blisko ), a tym, co było w nim całkiem ciekawe, był zapalnik „hydrodynamiczny”.
Działał on w ten sposób, że gdy pocisk przebijał się przez skrzydło i zbiornik paliwa, zdzierana była wierzchnia warstwa okrywająca 4 nawiercone otwory, które pozwalały ciśnieniu cieczy (paliwa) wywrzeć nacisk na igłę, która przebijała spłonkę wywołując detonację i tym samym przy odrobinie szczęścia – rozerwanie zbiornika i zapłon/eksplozję paliwa.
Według amerykańskich powojennych badań, taki sposób działania zapalnika byłby bardzo skuteczny w praktyce (weryfikowali efekt wybuchu pocisku eeee… burzą… eeee HEI na zbiornik paliwa i w przypadku eksplozji wewnątrz, s. W warunkach Warthunder byłby on oczywiście bezużyteczny, bo tu wszyscy latają na końcówce rezerwy praktycznie cały czas (co stanowi jedną z przyczyn, dla których Fw 190 tak źle skręca – Niemcy wyważyli go tak, by skręcał na tyle dobrze, na ile to możliwe, póki ma dość paliwa, by walczyć, a to, czy będzie dobrze skręcał kołując nad lotniskiem i lądując – uznano za nieistotne. Zgadnijcie, co się powinno w rzeczywistości robić mając paliwa na 20m lotu w Fw 190? Podpowiem: bynajmniej nie startować na misję
#warthunder
Dzisiaj krótko (niebawem wejdzie wpis podsumowujący MG151).
Taka mała ciekawostka. Wielu ludzi na forach, ba, wielu historyków twierdzi, że 30mm M-geschoss nie był dobrym pomysłem, bo po 2. wojnie nikt takowej amunicji nie używał - wiecie, na co komu tyle materiału wybuchowego itd.
Nie ma