właśnie z ciekawości szukałem czy ktoś się podjął porównania, jestem aktualnie na drugim tomie hyperiona, i no cóż... Dan Simmons jest bardzo sprawnym pisarzem, i lubi popisywać się swoją erudycją, ale widząc dokąd to zmierza, widzę tylko kompleks Franka Herberta, bo koniec końców wszystko zaczyna zmierzać w tym samym kierunku. Mógłbym napisać że to popłuczyny po Diunie, ale to chyba byłoby zbyt mocne.