Tutaj "track" z pechowego przelotu:
https://www.xcontest.org/world/en/flights/detail:yukonben/17.10.2024/04:00#fd=flight
A poniżej wrzucam tłumaczenie komentarza pilota:
Przesyłam to w nadziei, że będzie to przestroga dla innych, aby nie popełniali tych samych błędów. Myślę, że kilka poprzednich tygodni latania wokół Bir z dużymi, groźnymi chmurami, które w rzeczywistości były dość łagodne, wprawiło mnie w stan nadmiernej pewności siebie. Zignorowałem wiele wyraźnych znaków ostrzegawczych. Zanim zareagowałem, było już za późno, aby skutecznie zmienić kurs lub kontrolować wysokość. Burza była niesamowicie gwałtowna i nie miałem nad nią kontroli. Straciłem przytomność gdzieś niedaleko szczytu noszenia, myślę, że to bardziej efekt przeciążenia podczas spirali, którą próbowałem wytracić wysokość, niż niedotlenienia. Siły były tak wielkie, że nie byłem w stanie usiąść w uprzęży poprawnie i ostatecznie po prostu zawisłem tam wygięty w łuk i zrezygnowany. Myślałem o przecięciu linek nożem hakowym, ale miałem za zimne ręce. Byłem pewien, że umrę. Moje ostatnie myśli dotyczyły mojej rodziny. Poczułem głęboki smutek i wyrzuty sumienia, że zostawiłem ją w takim stanie.
Byłem zaskoczony, gdy obudziłem się wiszący na drzewach, około metra nad ziemią. Wiało i ręce mi zmarzły. Mój wzrok był bardzo słaby (zamrożona lewa rogówka, przez co lewe oko było w zasadzie ślepe, a po prawej stronie krwawienie do siatkówki przesłaniające większość centralnego pola widzenia). Pękła mi lewa błona bębenkowa. Ugryzłem się głęboko w język. Miałem złamanie tylnego żebra po prawej stronie i rozłączenie barku po lewej stronie (staw A/C) oraz po prostu silny ból mięśni szyi i pleców. Na szczęście nie miałem żadnych złamań kręgosłupa ani kończyn. Siedziałem pod szybko pakowaną plandeką, oddychając na dłonie przez może 30 minut. Grad przeszedł w deszcz, po czym ustał. Nie miałem zasięgu, ale znałem swoją lokalizację.
Wyswobodzenie się z uprzęży, potem przedzieranie się przez dolinę rzeki w "dżungli" i w końcu wspinanie się po ścianie wąwozu, aby przed zapadnięciem zmroku dotrzeć do zasięgu sieci komórkowej, było najbardziej bolesnymi dwiema godzinami w moim życiu. Udało mi się skontaktować z przyjaciółmi, którzy następnie pomogli w zorganizowaniu akcji ratunkowej. Miejscowa rodzina przyszła, znalazła mnie na zboczu wzgórza w ciemności i zaprowadziła do swojego domu (dosłownie trzymając mnie za rękę, ponieważ w ciemności byłem w zasadzie ślepy), gdzie rozgrzali moje dłonie i stopy, nacierając je gorącą wodą i olejkiem, ostrożnie wyrwał wszystkie kolce roślin i dał mi ciepłe płyny. Byłem przytłoczony ich hojnością i odmówili jakiejkolwiek oferty zapłaty. Chwilę później moi wspaniali przyjaciele pojawili się w domu z suchymi ubraniami i po łzawym pożegnaniu z rodziną poszliśmy do czekającej taksówki.
Czuję się niesamowicie szczęśliwy, że żyję i jestem wdzięczny wszystkim, którzy zaangażowali się w ratowanie mnie. Trzy dni później nadal odczuwam ból, ale wszystko się poprawia, znów mogę głównie używać palców i nawet mój wzrok powoli się poprawia. Jedyne, na co mogę mieć nadzieję, to to, że inni piloci czytający to nauczą się na moich błędach i okażą chmurom/burzom należny szacunek, na jaki zasługują. Bezpiecznego latania wszystkim.
##
Możecie zadawać ogólne pytania paralotniowe :)
Komentarze (76)
najlepsze
Latanie bez napędu to ciągła "walka" o utrzymanie się w powietrzu i zrobienie przelotu - latanie wysoko, najczęściej w towarzystwie obcych ludzi (choć ja mam "szczęście" do wyznaczania własnych ścieżek), olbrzymia satysfakcja z osiągania kolejnych szczebelków pod względem odległości przelotów lub
Przecież o to chodzi żeby złapać dobry wiatr i latać jak najdłużej. Chłop wygrał na paralotniarskiej loterii
Na szczęście wtedy byłem na rozszerzonym kursie dla pilotów i instruktorka dała mi znać, że zaczyna być zbyt termicznie. Obydwoje z kolegą nie potrafiliśmy obniżyć lotu
kilka razy prawe się posrałem jak wiatr mi trochę mocniej zawiał podczas lotu na otwartym spadochronie
gdybym trafił na taką burzę to pewniebym na zawał zeszedł
albo co gorsze, na prawdę bym się zesrał
Na zamarzniętej rogówce się nie znam, ale miałem mały uraz oka 7 lat temu wiosenną porą. Był grill, który czasami doglądałem, a w pewnej chwili coś tam przygasało, więc postanowiłem podmuchać. Zrobiłem to tak niefortunnie, że iskra wleciała mi w oko, nie zdążyłem go przymknąć, a nawet nie pomyślałem, że mogę mieć takiego pecha, bo ileż razy dmuchałem, iskrzyło się i nic nie było. Oko przyszczypało, czułem,
Jest ryzyko- jest zabawa.
https://www.fakt.pl/wydarzenia/swiat/indie-w-himalajach-zaginal-andrzej-kulawik-paralotniarz-z-polski/t3ps0lx