Dlaczego piractwo nie szkodzi gospodarce?
Czy jeśli nie wydam 25 zł na bilet do kina, to gospodarka straci moje 25 złotych? Przemysł rozrywkowy na całym świecie przekonuje, że tak właśnie jest. Najgorsze jest jednak to, że politycy w to wierzą.
![aptitude](https://wykop.pl/cdn/c3397992/aptitude_g8BcmqhEVo,q52.jpg)
- #
- #
- #
- #
- 221
Komentarze (221)
najlepsze
Komentarz usunięty przez moderatora
Tylko single player. Przecież w multi możesz grać setki godzin.
OneLife:
To wtedy się nie kupuje shootera zorientowanego na multiplayer.
epsilonowo mało tej dodatkowej energii jest potrzebne.
Komentarz usunięty przez moderatora
Tak samo jest np. ze szkoleniami. Dlaczego szkoleniowcy nie pozwalają na nagrywanie szkoleń i udostępnianie tych nagrań?
Bo mają one wartość, na której stworzenie długo i ciężko pracował sztab ludzi.
Wbrew
To ile jest wart zasób określa jego nabywca, nie sprzedawca. Wbrew pozorom dotyczy to także zasobów czysto fizycznych, nawet złota. Wartość jest regulowana przez rynek. Dlaczego złoto jest więcej warte od stali? Głównie dlatego, że nie da się go powielać, wytwarzać, jest go po prostu mało i nie da się tego technicznie obejść w żaden sposób. Dlatego zasób cyfrowy siłą rzeczy będzie warty mniej, z wyjątkiem szczególnych przypadków - w których kupujący zapłaci odpowiednio dużo za coś, co jest mu potrzebne a nie może uzyskać w inny sposób.
Dlaczego pieniądze są warte mniej niż złoto? Bo wartością pieniądza manipulują rządy, spekulanci, finansiści i cała masa cwaniaków. Do tego całkiem legalnie. Mało tego, rząd Obamy dodrukowuje sobie dolary bez żadnych konsekwencji. Ich gospodarka przechodzi totalny kryzys i załamanie i co? Nadal żyją na wyższym poziomie niż większość krajów, dolar zupełnie paradoksalnie nie spada. Za ich konsumpcje płacimy my i cała masa innych
Nie wiem, dla mnie w ogóle powinniśmy odejść od bzdurnych definicji tylko spojrzeć na to logicznie. Studio wynajmuje biuro, ludzi, kupuje sprzęt, płaci za prąd, ogrzewanie i przez 2-3 lata tworzy grę. Za możliwość zagrania w nią chce jakąś kwotę (całkiem logiczne;). I tyle. Jeżeli grasz w grę mimo, że za nią nie zapłaciłeś to łamiesz prawo i powinieneś zostać ukarany. Co kogo obchodzi czy oni coś tracą czy nie? Umowa jest jasna - pieniądze za usługę (bo gry się nie kupuje, tylko płaci za możliwość zagrania w nią, nie możesz z nią robić co chcesz). Jeżeli uważasz, że gry i tak byś nie kupił no to w takim razie nie kupuj i po prostu nie graj. Kto powiedział, że komuś się cokolwiek należy?
Tak samo niech ktoś spróbuje iść do kina chwilę po rozpoczęciu seansu i domaga się wpuszczenia na salę. Bo przecież Ci co chcieli zapłacić już zapłacili, a są wolne miejsca więc jak wejdzie jeszcze jedna osoba to nic nie stracą. Ciekawe czy się komuś
"prawa obu stron powinny zostać wzięte pod uwagę ?"
Trafiłeś w samo sedno! Właśnie o to chodzi. Tylko tego nam potrzeba. Wzięcia pod uwagę oczekiwań obu stron. Ludzie potrzebują produktów, twórcy potrzebują kasy za produkty. Przykład kin jest bardzo dobrą ilustracją jak może to działać. W moim kinie nikt nie sprawdza biletów, a ludzie je i tak kupują. Da się? Da się. Można tak ustalić ceny produktów, że ludzie będą je po prostu kupować zamiast kopiować i nikt na tym nie straci. Powielanie jest darmowe przecież. Pytanie - co zrobić prościej - ograniczyć prawa konsumentów na tyle, żeby nie mogli mojego produktu skopiować? Należałoby ich pozbawić produktów technicznych które to umożliwiają. Np zlikwidować internet i rekwirować komputery osobiste. Można by też 24h na dobę inwigilować, żeby upewnić się że tego nie próbują robić, następnie wytaczać im sprawy sądowe za łamanie zakazu, następnie poddawać ich karze, np zamykając w więzieniach ponosząc koszt ich utrzymania. Można też zainwestować miliardy dolarów w stworzenie kosmicznych technologii zabezpieczających, których nikt nie złamie, nie dysponując podobnymi
Kwestię nazywania rzeczy wyjaśnił wyczerpująco George Orwell w "Roku 1984", w temacie nowomowy. Wprowadzając odpowiednie nazewnictwo, a zwłaszcza, co istotne w powieści Orwella - redukując jego zasób - można zmienić postrzeganie rzeczywistości przez użytkowników języka, a ściślej - narzucić to postrzeganie. Zręczna manipulacja językiem utrudnia nieprawomyślność. W perfekcyjnej, docelowej i będącej utopią nawet dla jej autorów nowomowie - myślozbrodnia jest niemożliwa.
Ja natomiast napiszę: czy sprzedawanie rzeczy, która w tym momencie tak naprawdę nie zmienia właściciela to nie kradzież lub ewentualnie oszustwo?