Od rana dziecko chore, więc lecę do przychodni je zarejestrować. Oczywiście do roboty się spóźnię i nie będzie gdzie zaparkować, więc trzeba wrócić pod dom i lecieć na autobus. Przystanek podejrzanie pusty.. No hj by to strzelił - 502 odjechało minutę temu, jak na złość punktualnie. Przynajmniej korków nie ma, to szybko następny podjedzie. I wtedy śmiga karetka. A potem druga, co wzbudza u mnie lekki niepokój. Korek tworzy się szybciej niż kolejka do nowo otwartej kasy w biedronce. W końcu jadę autobusem (oczywiście spóźnionym) patrząc, jak dzielna mama odprowadzająca córkę do przedszkola wyprzedza mnie idąc chodnikiem. Dobrze, że mam nowego Slayera na ipodzie, to przynajmniej można się wyciszyć. I takim sposobem, jak z bicza strzelił znalazłem się na Mogilskim. Już tylko przesiąść się w tramwaj i... hj! Wykolejony tramwaj zablokował całe rondo. Patrzę, liczę że ruszy, próbuję odnaleźć w sobie moc telekinezy i popchnąć maszynę na tory, ale jest to tylko jak próba uniknięcia dentysty przez dziecko. Trzeba przemyśleć to na trzeźwo, co jest dość trudne tak bez alkoholu. W końcu trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i lecieć z buta na następne rondo. Akurat wieje jak na dworcu w Kielcach, a ja wziąłem po raz pierwszy w tym roku tą kurtkę bez kaptura. Uff, doleciałem. Wsiadam w tramwaj. Tramwajem jedzie żul, a tramwaj jedzie żulem (na szczęście jest Slayer). I tak docieram do biura. Pech musi się wreszcie skończyć, bo jak wiadomo nieskończona jest tylko wersja trial na WinRar'a. Podchodzę do windy, wyciągam kartę dostępu... ku**wa została w tej kurtce z kapturem...
piatek13
Komentarze (3)
najlepsze
Na mojej 40-tysięcznej wsi nie ma takich problemów.
Komentarz usunięty przez moderatora