Być może nie każdego zainteresuje to co zamieściłem w tym artykule, ale kto wybiera się kurować do Krynicy-Zdroju, bądź już tam był, chętnie go przeczyta.
Moje spostrzeżenia, wrażenia z ubiegłorocznego pobytu w tym uzdrowisku mogą pomóc, odpowiednio przygotować się do wyjazdu na rehabilitację w te strony.
W dalszej części tekstu (już na mojej stronie domowej) można dowiedzieć się o samych zabiegach jakie miałem zlecone oraz o mojej - nierównej - walce z jamistością rdzenia kręgowego i "broni" jaką wytaczam przeciwko tej chorobie...
W chwili kiedy piszę te słowa mija 1. rocznica mojego pobytu w sanatorium w
20. Wojskowym Szpitalu Uzdrowiskowo-Rehabilitacyjnym w Krynicy-Zdroju. Dokładnie 12 października 2015 r. w tym kurorcie spadł pierwszy śnieg. Obudziłem się rano, spojrzałem za okno, a tam, na parapecie leżało ok. 20 cm białego puchu. Ponieważ mój pokój znajdował się na siódmym piętrze, a nad oknem był daszek, na dworze śniegu na pewno było więcej. Ale takie zjawisko miejscowych pewnie nie zdziwiło, w końcu Krynica znana też jest jako Górska i tam zima przychodzi wcześniej.
Widok z mojego pokoju był piękny, złota polska jesień (przykryta nieco śniegiem), w połączeniu z oryginalnym krajobrazem tworzą niezapomniane wrażenia. Jednak górskie położenie uzdrowiska nie sprzyja wózkowiczom. W dodatku 20 WSzUR usytuowany jest na wzgórzu, dostać się tam wózkiem inwalidzkim to prawdziwe wyzwanie. Prawdziwa wspinaczka. Może dlatego nie zauważyłem w całym szpitalu – a jest on duży i kuracjuszy też niemało – innego pacjenta na wózku. Byłem jedynakiem…
Kto nie dysponuje samochodem, a jest wózkowiczem, skazany jest na ciągłe przebywanie w budynku szpitala, albo na spacerki w bliskiej okolicy tego sanatorium. A przecież w Krynicy jest co oglądać. Słynny deptak, Dom Zdrojowy (ostatnio też przybył nowy budynek), pomnik Jana Kiepury i wiele innych.
Czytaj więcej...
Archiwum prywatne