To było wczoraj. Jako że miałem z moją piękną dziewczyną drugą rocznicę związku, postanowiliśmy pójść do baru na p--o. Wchodzimy tam, pijemy, przytulamy i całujemy się. Po pewnym czasie oboje zgłodnieliśmy, więc postanowiłem że pójdę i kupię nam frytki w barze, w którym byliśmy.
Czekaliśmy wtuleni w siebie dziesięć minut, po czym przyszła kelnerka z naszymi frytkami. Próbuję tych frytek, a one k---a słone nieziemsko, no więc biorę je, idę do obsługi i mówię: „przepraszam panią, ale te frytki są tragiczne”.
A ona do mnie: „tragiczny to jesteś ty”.
Ja
Czekaliśmy wtuleni w siebie dziesięć minut, po czym przyszła kelnerka z naszymi frytkami. Próbuję tych frytek, a one k---a słone nieziemsko, no więc biorę je, idę do obsługi i mówię: „przepraszam panią, ale te frytki są tragiczne”.
A ona do mnie: „tragiczny to jesteś ty”.
Ja
Mój sąsiad jest jedną z tych irytujących osób które ze wszystkich sił starają się zaistnieć na YouTube. Przez lata obserwowałem go, jak próbował połknąć cynamon, leżał płasko na masce samochodu, gdy ten powoli odjeżdżał, czy oblewał się wodą krzycząc "epic win", "epic fail" lub "fuck".
Dość męczące stało się przyglądanie kolejnym jego błazeństwom, wyczynianym w pogoni za internetową sławą.
Kiedy więc zapukał pewnego dnia do moich drzwi i powiedział, że wyjeżdża na parę tygodni i poprosił o odbieranie jego poczty, szczerze mówiąc, poczułem ulgę.
Nie potrafię wyjaśnić spokoju który ogarnął mój umysł, kiedy zrozumiałem, że przez dłuższą chwilę nie będę musiał być świadkiem jakiejkolwiek z jego głupot.