Wiem, że lubicie własne treści, więc taka mała histeryjka.

Jak byłam młodsza (11-12 lat) co roku wyjeżdżałam na wakacje do znajomych rodziców na wieś. Sprawa zarąbista, powietrze, jazda na rowerze, koniach, traktorem (!) po lasach, polach, woda ze studni, świeże truskawki, pieczone ziemniaki w polu i w ogóle. Człowiek był szczęśliwy jedząc kaszankę wprost ze sklepu.

Sprawę trochę komplikowała córka znajomych, moja rówieśnica, która... no po prostu była stworzona na mieszkankę wsi,