#anonimowemirkowyznania
Będzie chaotycznie, ale taki mam ostatnimi czasy nastrój, więc z góry przepraszam.

Moja samoocena aktualnie szoruje Rów Mariański i blokuje mnie to w robieniu czegokolwiek. Może zacznę od tego, że większość edukacji przeleciałem z wynikami, że to ja byłem synem koleżanki twojej starej. Jakieś nieporozumienia z matką (stary umarł jak miałem 10 lat) miały tylko miejsce w liceum jak olewałem rzeczy, które mnie nie interesowały. Czyli anon teoretycznie miał w miarę normalną młodość - ciekawy świata, sky is the limit. No nie do końca, moim stałym przyjacielem było m.in. wpadanie w #friendzone.

Sytuacja nr 1: zaczęła mi się podobać koleżanka i próbowałem się do niej zbliżyć w wiadomym celu. Jako że lubię działać na pełnym zestawie danych to dyskretnie podpytałem naszej wspólnej koleżanki czy coś może z tego być. Na co ona mi odparła coś w stylu "no wiesz, anonka coś mi tam wspominała i bardzo cię lubi, ale zaczyna się martwić, że się w nią wkręcasz". No i c--j no i cześć, co prawda jakoś się nie płaszczyłem potem przed nią o uwagę, ale co się nasłuchałem o typach, z którymi przelizała się nas osiemnastkach to moje. Aha, wskoczyłem na taki poziom koleżanki, że nawet spała ze mną na dwóch końcach jednego łóżka na wspólnym wyjeździe jak była z chłopakiem xD. Oczywiście była pewna, że anon nic nie zrobi, bo to koleżanka hehe - tak
  • 13
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach