Pracowałem przez 6 miesięcy w różnych częściach kraju. Od Trypolisu po Benghazi, aż po pustynię Libijską. Zarobki na poziomie 5 tysięcy pln/mc plus pensja w kraju. Generalnie bardzo miłe rozczarowanie - bardzo przyjaźnie nastawieni ludzie. Państwo kontrolowane przez wojsko i policję, ale nigdy nie mieliśmy z tym problemów. Zaliczyłem małe przesłuchanie podczas wylotu z pustyni. Na policji trzeba dostać specjalną pieczątkę na bilecie, żeby wylecieć.. Ceny żywności na naszym poziomie. Woda droższa niż benzyna , ale również na niskim poziomie. Bardzo duży kontrast pomiędzy dużymi miastami - Trypolis, Benghazi, a prowincją.
1. Potwierdzam - prąd darmowy dla wszystkich obywateli.
Szczerze mówiąc to nie zauważyłem wówczas zbytniej niechęci do Kaddafiego. Być może dlatego, że Libia to kraj, gdzie wojsko i policja mają silne wpływy i ludzie niechętnie wypowiadali się na temat władzy. Mimo to spotkałem się zarówno z pozytywnymi jaki i delikatnie negatywnymi opiniami, ale z przewagą pozytywów.
Raz rozmawiałem ze starszym Libijczykiem, którego państwo kilka razy wywłaszczało - ze względu na budowę dróg itp. Zawsze dostawali nieruchomość zamienną lub środki finansowe. Szkoda mi go znowu było, bo akurat jego farma była w kolizji z projektowaną koleją.
W Libii jeździ strasznie dużo pickapów - Toyoty, Nissany. Produkują coś takiego również specjalnie dla krajów arabskich jak Tayota:-).
@krzat: Moim zdaniem jest w tym wiele prawdy, ale takie, rzeczy działy się w latach 80-tych. Podobno w publicznej telewizji transmitowano relacje z egzekucji
@VincentVega: Zawsze znajdzie się jakiś fanatyk, jak wszędzie. Ja na swojej drodze spotkałem chyba tylko jednego. Cały pobyt latałem w krótkich spodenkach i nikt oprócz jednego czarnoskórego muslima nie zwrócił na to uwagi. Myślę, że wynikało to z faktu, że w pobliżu były jego dwie córki. Poza tym w Libii normalnie prosperowały kościoły chrześcijańskie i nikomu to nie przeszkadzało. Młodzi ludzie podchodzą do religii podobnie jak w Polsce. Z takimi
Ad1. Wręcz przeciwnie. Libijczycy to bardzo życzliwi i gościnni ludzie. Miałem wiele sytuacji, że podczas pracy w polu ludzie przynosili nam obiad, wodę, herbatę (nie taką jak nasza:-)). Libijczycy byli bardzo otwarci i rozmowni, ciekawi. Wkurzające były czasami dzieciaki, strasznie upierdliwe, ale nie groźne.
Ad2. Nie spotkałem się z żadnym przejawem niechęci,czepialstwa z ich strony. Kontrole podczas podróży były częste, ale nie uciążliwe. Policja zawsze dobrze była poinformowana co i jak . Raz tylko mieliśmy przygodę podczas powrotu z pustyni. Policja graniczna puściła się za nami na kogutach, bo zboczyliśmy z drogi, powiedzmy asfaltowej (straszne dziury i koleiny, więc logicznie było lepiej jechać po luźnym). Była to strefa przygraniczna, gdzie działały gangi. Długa broń, zrobiła wrażenie:-). Zawsze mieliśmy libijskiego kierowcę, więc sprawa szybko została
@AndyMoor: W kraju panuje prohibicja (wprowadził ją Kaddafi). Sprzedaż, produkcja, picie, a nawet posiadanie alkoholu jest karane. Mimo to nie ma z tym problemu. Libijczycy jakoś sobie radzą - gorzałka z daktyli. Poza tym w latach 80-90 Jak były kampy firmowe, Polacy byli samo wystarczalni. Co do gum to nie spotkałem...
Ad2. Raczej tak. Można było spokojnie chodzić o każdej porze. Libijczycy byli bardzo ciekawi, ale generalnie przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców. Większy problem w Libii stanowiły sfory dzikich psów, czasami było bardzo groźnie. Poza tymtubylcy bardzo cenili Polaków. Polskie firmy były mocno zaangażowane w przeszłości w rozwój infrastruktury w Libii (Polserwis, Dromex). Poza tym pamiętają o Polakach walczących pod Tobrukiem.
Z dostępem do podstawowych produktów europejskich/światowych marek nie było większego problemu. Oczywiście nie wszystko było tam dostępne, ale coca-cola, pepsi, słodycze, holenderskie sery. Polskie akcenty również były. Można było kupić delicje, mleko łaciate :-).Ceny w sklepach na naszym poziomie. Mc Donaldów i Burgerkingów jak i dużych sieciowych sklepów w 2004 roku nie było i raczej teraz też nie ma. Lokalne fastfoody, wszechobecne grille, rożna rekompensowały ich brak;-). W Libii
1. Potwierdzam - prąd darmowy dla wszystkich obywateli.
2. Nie wiem
3.
Raz rozmawiałem ze starszym Libijczykiem, którego państwo kilka razy wywłaszczało - ze względu na budowę dróg itp. Zawsze dostawali nieruchomość zamienną lub środki finansowe. Szkoda mi go znowu było, bo akurat jego farma była w kolizji z projektowaną koleją.
W Libii jeździ strasznie dużo pickapów - Toyoty, Nissany. Produkują coś takiego również specjalnie dla krajów arabskich jak Tayota:-).
Podczas
Ad1. Wręcz przeciwnie. Libijczycy to bardzo życzliwi i gościnni ludzie. Miałem wiele sytuacji, że podczas pracy w polu ludzie przynosili nam obiad, wodę, herbatę (nie taką jak nasza:-)). Libijczycy byli bardzo otwarci i rozmowni, ciekawi. Wkurzające były czasami dzieciaki, strasznie upierdliwe, ale nie groźne.
Ad2. Nie spotkałem się z żadnym przejawem niechęci,czepialstwa z ich strony. Kontrole podczas podróży były częste, ale nie uciążliwe. Policja zawsze dobrze była poinformowana co i jak . Raz tylko mieliśmy przygodę podczas powrotu z pustyni. Policja graniczna puściła się za nami na kogutach, bo zboczyliśmy z drogi, powiedzmy asfaltowej (straszne dziury i koleiny, więc logicznie było lepiej jechać po luźnym). Była to strefa przygraniczna, gdzie działały gangi. Długa broń, zrobiła wrażenie:-). Zawsze mieliśmy libijskiego kierowcę, więc sprawa szybko została
Ad1. Na stałe nie.
Ad2. Raczej tak. Można było spokojnie chodzić o każdej porze. Libijczycy byli bardzo ciekawi, ale generalnie przyjaźnie nastawieni do obcokrajowców. Większy problem w Libii stanowiły sfory dzikich psów, czasami było bardzo groźnie. Poza tymtubylcy bardzo cenili Polaków. Polskie firmy były mocno zaangażowane w przeszłości w rozwój infrastruktury w Libii (Polserwis, Dromex). Poza tym pamiętają o Polakach walczących pod Tobrukiem.
Ad3. Nie wiem, ale zapewne obcokrajowcy
Z dostępem do podstawowych produktów europejskich/światowych marek nie było większego problemu. Oczywiście nie wszystko było tam dostępne, ale coca-cola, pepsi, słodycze, holenderskie sery. Polskie akcenty również były. Można było kupić delicje, mleko łaciate :-).Ceny w sklepach na naszym poziomie. Mc Donaldów i Burgerkingów jak i dużych sieciowych sklepów w 2004 roku nie było i raczej teraz też nie ma. Lokalne fastfoody, wszechobecne grille, rożna rekompensowały ich brak;-). W Libii