#anonimowemirkowyznania
Jak to jest, że niektórzy ludzie potrafią w ciągu kilku godzin zmienić swoje zdanie do kogoś o 180* bez wyraźnego powodu? Chyba dotyczy do głównie dziewczyn.
Spotkałem się już z tym trzy razy w życiu. Jednego dnia mówią Ci, że jesteś fajnym kolegą, przyjacielem czy chłopakiem i chcą się przyjaźnić z Tobą do końca życia by potem nagle z powodu jakiejś mikro pierdoły zacząć zachowywać się niezwykle ozięble czy wręcz wrogo w stosunku do Ciebie.
Ja nie wiem... jeśli jakaś dziewczyna daje mi kosza albo ja jej daje kosza czy zrywamy ze sobą to w moim przypadku kryją się za tym jakieś logiczne powody ale nie zmienia to faktu, że dalej tę osobę lubię (no chyba, że tym powodem jest coś mega poważnego, jak np. zdrada). Tymczasem dziewczyny mają tak, że albo chcą z Tobą być albo Cię cholera nienawidzą. Ja serio was nie ogarniam. Jak ja zrywałem ze swoją pierwszą dziewczyną to spotkałem się (bo zrywanie przez fb/telefon to trochę żenada i brak szacunku), pogadałem z nią, wyjaśniłem jej moje powody i w sumie do dziś mamy dobry kontakt (chyba jedyna normalna dziewczyna jaką spotkałem i zaczynam żałować, że z nią zerwałem).
Jak to jest, że niektórzy ludzie potrafią w ciągu kilku godzin zmienić swoje zdanie do kogoś o 180* bez wyraźnego powodu? Chyba dotyczy do głównie dziewczyn.
Spotkałem się już z tym trzy razy w życiu. Jednego dnia mówią Ci, że jesteś fajnym kolegą, przyjacielem czy chłopakiem i chcą się przyjaźnić z Tobą do końca życia by potem nagle z powodu jakiejś mikro pierdoły zacząć zachowywać się niezwykle ozięble czy wręcz wrogo w stosunku do Ciebie.
Ja nie wiem... jeśli jakaś dziewczyna daje mi kosza albo ja jej daje kosza czy zrywamy ze sobą to w moim przypadku kryją się za tym jakieś logiczne powody ale nie zmienia to faktu, że dalej tę osobę lubię (no chyba, że tym powodem jest coś mega poważnego, jak np. zdrada). Tymczasem dziewczyny mają tak, że albo chcą z Tobą być albo Cię cholera nienawidzą. Ja serio was nie ogarniam. Jak ja zrywałem ze swoją pierwszą dziewczyną to spotkałem się (bo zrywanie przez fb/telefon to trochę żenada i brak szacunku), pogadałem z nią, wyjaśniłem jej moje powody i w sumie do dziś mamy dobry kontakt (chyba jedyna normalna dziewczyna jaką spotkałem i zaczynam żałować, że z nią zerwałem).
Najpierw jest oczywiscie kurs AFF który kosztuje 4000zł. Po nim muszę zrobić kolejne 44 skoki do licencji B. Każdy z tych skoków kosztuje mniej wiecej 80zł za skok + 50zł za spadochron + 50zł za instruktora czyli 180zł za skok. Daje to niecałe 8000zł. Więc jakbym chciał zrobić wszystko w rok to muszę przygotować 12000zł. Dobrze to liczę?
Jak wyglądają koszty po uzyskaniu licencji B? Tzn. ile kosztowałoby robienie kolejnych kursów jak freefly? Kiedy opłaca się kupić własny sprzęt? Czy za takie rzeczy jak kombinezon i wysokościomierz płaci się oddzielnie czy są w ramach wypożyczenia spadochronu?