Trochę przydługi tekst o mojej rozterce w sprawie banku.
Dzwonił właśnie do mnie koleś z banku, ponieważ nie mają jakiegoś mojego podpisu. Jak to z bankiem zazwyczaj bywa, rozmowa była bardzo miła, ale również jak zwykle, miałem jakieś wrażenie, że po prostu chcą mnie naciągnąć na jakiś nikomu niepotrzebny program i dostać premię za kolejnego frajera. Nie mówił bezpośrednio o co chodzi, tylko że brakuje mu podpisu, centrala mu zwróciła papiery i że chodzi o program w którym mogę komuś bank polecić i dostanę za to hajs (przy zakładaniu konta się do niego zapisałem, ale nigdy nie korzystałem). Kiedy zapytałem co się stanie jak tam nie pójdę i tego podpisu nie dam to baaardzo okrężnie i dyplomatycznie przyznał, że no tak w sumie to z jego winy wysłali jakiś dokument odnośnie nowej edycji, bez mojego podpisu (czyli w sumie bez mojej zgody?) i im centrala go zwróciła i jedyne co może zrobić to mnie poprosić żebym przyszedł i ten podpis dał.
I tu rodzi się moje pytanie. Co robić? Czuję się trochę zmieszany bo jednak chcą mnie wrobić w kolejny program bez mojej zgody, ale z drugiej strony mam wrażenie, że koleś po prostu popełnił błąd i mi go trochę żal, że pracuje w takim korpo. A dla mnie to tylko 20 minut życia żeby się tam przejść i podpisać. Zakładając oczywiście, że to nie była jeszcze sprytniejsza gra na emocjach, bo to też są cwane lisy i może lepiej zrobić o to majdan u nich w oddziale?
@Gumaa: Podstawa to dowiedzieć się co dokładnie podpisujesz, na co wyrażasz zgodę. Dopiero później możesz się litować nad biednymi korpo-szczurami. Pamiętaj, że podpisać łatwo, odwołać bardzo trudno. Dowiedz się na czym DOKŁADNIE stoisz, ale z papieru, nie z jego ust. Ponadto, jego pokrętne tłumaczenia już w tej chwili powinny dać Ci do myślenia.
Dzwonił właśnie do mnie koleś z banku, ponieważ nie mają jakiegoś mojego podpisu. Jak to z bankiem zazwyczaj bywa, rozmowa była bardzo miła, ale również jak zwykle, miałem jakieś wrażenie, że po prostu chcą mnie naciągnąć na jakiś nikomu niepotrzebny program i dostać premię za kolejnego frajera.
Nie mówił bezpośrednio o co chodzi, tylko że brakuje mu podpisu, centrala mu zwróciła papiery i że chodzi o program w którym mogę komuś bank polecić i dostanę za to hajs (przy zakładaniu konta się do niego zapisałem, ale nigdy nie korzystałem). Kiedy zapytałem co się stanie jak tam nie pójdę i tego podpisu nie dam to baaardzo okrężnie i dyplomatycznie przyznał, że no tak w sumie to z jego winy wysłali jakiś dokument odnośnie nowej edycji, bez mojego podpisu (czyli w sumie bez mojej zgody?) i im centrala go zwróciła i jedyne co może zrobić to mnie poprosić żebym przyszedł i ten podpis dał.
I tu rodzi się moje pytanie. Co robić? Czuję się trochę zmieszany bo jednak chcą mnie wrobić w kolejny program bez mojej zgody, ale z drugiej strony mam wrażenie, że koleś po prostu popełnił błąd i mi go trochę żal, że pracuje w takim korpo. A dla mnie to tylko 20 minut życia żeby się tam przejść i podpisać. Zakładając oczywiście, że to nie była jeszcze sprytniejsza gra na emocjach, bo to też są cwane lisy i może lepiej zrobić o to majdan u nich w oddziale?
Ponadto, jego pokrętne tłumaczenia już w tej chwili powinny dać Ci do myślenia.