Siema Mirabelki i Mirki - zaznaczam że jeśli nie masz planów wyjazdu za granicę lub kompletnie nie interesuje Cie temat życia za granicą to przewiń dalej.
Na wstępie chciałbym podkreślić że na wypoku konto mam od ponad roku a obczajam chyba od 3 lat, ale nigdy się nie udzielałem bo jakoś tak nigdy nic sensownego nie miałem do przekazania..tak mi się przynajmniej wydawało do dzisiaj. Sorry za błędy, złe tagi itd ale każdy kiedyś pisał pierwszy post, wiec bądźcie w miarę wyrozumiali ;)
Więc w skrócie: Ponad 3 miesiące temu dostałem pracę w zawodzie i przeprowadziłem się do UK w okolice Londynu, bo już na studiach zawsze chciałem wyjechać i przekonać się jak będzie. Od interview do osiedlenia na stałe minęło 10 dni wiec miałem mało czasu na ogarnięcie spoko mieszkania itp. Od początku chciałem mieszkać u anglików ale trafiła się okazja u rodaków (wiek ok 37lvl + dzieciak 16lvl), którzy żyją tu ponad 10lat i właśnie kupili własny dom, który był w trakcie remontu ale standard jak na anglie to ponad norme.
Początki pozytywne chociaż wyczułem już pierwszego dnia ogromną zazdrość że jestem inżynierem, praca w zawodzie, to i kasa inna. 10 lat Janusza (serio tak ma na imię chłop:P) #!$%@? fizycznie w 'polskiej' fabryce i błaganie o nadgodziny bo mało i brak wciąż języka oraz Ola która jest specjalistą w wystawianiu towaru na półki nocami w tesco (nocami bo funt dodatku;P) wystarczy na własny dom - zaznaczam nie dyskryminuje bo żadna praca nie hańbi.
Mój różowy dołączył do mnie po miesiącu i tak próbujemy sobie w miarę spokojnie żyć ("w miarę" bo moja robota stresująca a różowy ciągle szuka + plus mega tęsknota za Ojczyzną).
Na wstępie chciałbym podkreślić że na wypoku konto mam od ponad roku a obczajam chyba od 3 lat, ale nigdy się nie udzielałem bo jakoś tak nigdy nic sensownego nie miałem do przekazania..tak mi się przynajmniej wydawało do dzisiaj. Sorry za błędy, złe tagi itd ale każdy kiedyś pisał pierwszy post, wiec bądźcie w miarę wyrozumiali ;)
Więc w skrócie: Ponad 3 miesiące temu dostałem pracę w zawodzie i przeprowadziłem się do UK w okolice Londynu, bo już na studiach zawsze chciałem wyjechać i przekonać się jak będzie. Od interview do osiedlenia na stałe minęło 10 dni wiec miałem mało czasu na ogarnięcie spoko mieszkania itp. Od początku chciałem mieszkać u anglików ale trafiła się okazja u rodaków (wiek ok 37lvl + dzieciak 16lvl), którzy żyją tu ponad 10lat i właśnie kupili własny dom, który był w trakcie remontu ale standard jak na anglie to ponad norme.
Początki pozytywne chociaż wyczułem już pierwszego dnia ogromną zazdrość że jestem inżynierem, praca w zawodzie, to i kasa inna. 10 lat Janusza (serio tak ma na imię chłop:P) #!$%@? fizycznie w 'polskiej' fabryce i błaganie o nadgodziny bo mało i brak wciąż języka oraz Ola która jest specjalistą w wystawianiu towaru na półki nocami w tesco (nocami bo funt dodatku;P) wystarczy na własny dom - zaznaczam nie dyskryminuje bo żadna praca nie hańbi.
Mój różowy dołączył do mnie po miesiącu i tak próbujemy sobie w miarę spokojnie żyć ("w miarę" bo moja robota stresująca a różowy ciągle szuka + plus mega tęsknota za Ojczyzną).
Od kilku miesięcy razem ze swoim różowym próbujemy swoich sił w UK, cel prosty: zdobycie międzynarodowego doświadczenia, ogarnąć porządnie język i coś odłożyć bo ślub niebawem. Bez zbędnego owijania, mam bardzo mieszane uczucia i co drugi dzień myślę o powrocie do Ojczyzny, ale mój różowy lepiej się trzyma i daje mi na wstrzymanie...
Ja pracę w zawodzie mam bo ogarnąłem jeszcze w Polsce, różowy stale szuka pracy bo też chciałaby pracować w swojej profesji ale ciężko bo wiocha, wiec żyjemy z mojej pensji co mocno ogranicza możliwość oszczędzania siana, do tego ludzie u których wynajmujemy pokój z dnia na dzień złożyli nam wypowiedzenie więc dochodzi szukanie lokum, w małej miejscowości co nie jest proste i można trafić jeszcze gorzej. Istnieje jeszcze kilka innych nieudogodnień ale mniej ważnych. Całym tłem jest ogromna tęsknota za krajem, rodziną, przyjaciółmi i dawnym życiem oraz stany lekko depresyjne panującą wokoło szarością.
Na chwilę obecną mamy 3 plany:
1. Ogarnąć jakiś tani pokój w domu u anglików jak najszybciej, różowy idzie do byle jakiej pracy jak najszybciej tzn. do fabryki za najniższą krajową przez agencje, żyjemy z jednej pensji a drugą odkładamy i wracamy do kraju po kilku miesiącach, miedzy czasie ogarniając pracę w Polsce.
2. Wynajęcie małego mieszkania na kontrakt min rok (moja firma pomaga ogarnąć papiery do agencji), różowy męczy się rok pracując fizycznie, jakieś siano odkładamy, wracamy po roku męczarni do kraju - z dużym prawdopodobieństwem mojej depresji (
Który scenariusz/plan Ty byś wybrał na naszym miejscu ??