Pewna nasza ciotka, Azalia Liczybut, była żoną tirowca. Cierpiała z tego powodu, bo mąż przebywał poza domem całymi tygodniami, a kiedy wracał, traktował ją jak służącą. W dodatku chyba ją zdradzał. Któregoś dnia, znalazła w jego ciężarówce prostytutkę zakleszczoną pod siedzeniem. Kobieta podziękowała za ratunek i spytała, którędy do Częstochowy.
Tak czy siak, ciotka Azalia - jako miłośniczka wenezuelskich telenowel i tanich romansów - postanowiła popełnić samobójstwo. W pewną noc liryczną, gdy księżyc wisiał wysoko nad jeziorem, udała się na pomost i skoczyła w toń. Lecz zamiast pójść na dno, uniosła się. Ktoś delikatnie ją objął.
Życie uratował jej wodnik. Nie widziała w ciemności, czy jest przystojny, ani wysoki; był jednak czuły i delikatny, romantyczny i rozważny. Całą noc rozmawiali - nic więcej. Od tamtego momentu, ciotka co noc przychodziła na plażę - wodnik jednak nie pojawił się przez kolejne dwa tygodnie. Kiedy w końcu wrócił: zażądała wyjaśnień.
Wodnik był Rosjaninem, przemycał papierosy wodnymi szlakami z Kaliningradu. A że wór mu pękł, pety przemokły i musiał je rozpakować i suszyć na słońcu. Zleciały mu całe dwa tygodnie.
Tamtej nocy znów rozmawiali. A kolejnej - wodnik wyskoczył z wody i oznajmił, że Azalia musi mu pomóc. Ścigali go celnicy w sprzęcie płetwonurków. Wskazał ciotce punkt na horyzoncie. Ludzi nie widziała, dostrzegła za to płynące dziarsko owczarki niemieckie. - Ratuj - błagał. - Jak mnie złapią, to przebiją mnie harpunem.
Ciotka zabrała go więc do domu i schowała w wannie. Jej mąż miał wyjechać tego wieczoru w trasę, ale z niewiadomego powodu został. I wszedł do łazienki, choć nie miał tego w zwyczaju.
Azalia zaczęła się modlić, aby nic się nie stało, a jej mąż - zamiast krzyczeć - zaniósł się śmiechem. Okazało się, że chodził z wodnikiem do podstawówki. W ruch poszła wódeczka i papierosy. Wodnik zasiadł przy stole; poprosił tylko, aby przynieść mu miskę, w której mógłby moczyć stopy.
Po kilku godzinach libacji, Azalia postanowiła wypytać męża, czy tan nie powinien aby jechać w drogę. Mąż zastygł z kamiennym obliczem.
- Mam ci coś do powiedzenia, kotku. - Szepnął i wyjął zza paska broń. - Jestem celnikiem, a nie tirowcem. Ten tu gagatek ciągle nam umykał, więc wpadłem na plan, aby ożenić się, doprowadzić żonę na skraj załamania i przez podkładanie jej romansów i tanich seriali, zasugerować jej samobójstwo. Miałaś spotkać wodnika, rozkochać go w sobie i przyprowadzić prosto do mnie.
Ciotka stanęła jak wryta, ale zamiast się przerazić, odsłoniła zęby w uśmiechu.
- To ja cię nabrałam. Bo pracuję tak naprawdę w Instytucie Ochrony Fauny i Flory. Wiedziałam, że planujesz zasadzkę na wodnika, a to niezgodne z przepisami prawa, bo wodniki są pod ochroną. Zabieram tego tu do naszego ośrodka badawczego, żeby przeprowadzać na nim eksperymenty.
Wodnik chrząknął, zniecierpliwiony. - A ja, tak naprawdę, nie jestem wcale wodnikiem. Nazywam się Sierioża Leninow i jestem obywatelem byłego Związku Radzieckiego; byłem filozofem, ale zszedłem na złą drogę w poszukiwaniu bogactwa zostałem przemytnikiem.
- Ale ty jesteś głupi - krzyknęła ciotka. - Przecież teraz celnicy cię zamkną!
- Nie zamkną - odparł wodnik - bo to nie jest celnik. Znamy się z podstawówki. On jest znanym kryptozoologiem, który zwietrzył swoją szansę. Co do celników, to ci, których widziałaś w jeziorze, są moimi kolegami. Uknułem plan, aby wejść do ciebie do domu i się z tobą kochać!
- To ja się przyznam w takim razie - odparła ciotka - że wcale nie jestem z biura ochrony, tylko powiedziałam tak, aby cię ratować. Ale w tej sytuacji, nici z seksu.
- A ja - wtrącił się kryptozoolog - wcale nie jestem kryptozoologiem. A on nie jest żadnym przemytnikiem. To mój kolega, Sierioża: prokurator. A ja jestem sędzią i to była zasadzka, aby udowodnić ci niewierność małżeńską.
Na co moja ciotka wstała od stołu, wzięła krzesełko, zaniosła je do przedpokoju i wlazła do pawlacza. Wróciła po chwili, niosąc dokument, który ponad wszelką wątpliwość dowodził, że nie była niczyją żoną.
Tak więc sprawa się wyjaśniła, wszyscy dopili wódeczkę i wrócili do domów. Niestety - były nie-mąż ciotki miał wypadek i zmarł w szpitalu. Stracił panowanie nad pojazdem, kiedy spod tapicerki wyszła prostytutka i zapytała, czy nie podwiózłby jej do Częstochowy.
#pasta #kryptozoologia #jaskiniatrolli #wodnik