Jakiś rok temu miałem wątpliwą przyjemność świadczyć usługę taksówkową posłowi Rogackiemu, temu co miał jechać a poleciał do Madrytu za nasze pieniążki.

Kurs był krótki, ok.20 zł, dojechał, zapłacił i poszedł. Miał jednak pecha, zgubił portfel, w środku wszystkie dokumenty, legitymacja poselska, karty kredytowe, przepustka do Sejmu, ok 600zł i kilka innych istotnych rzeczy, które każdy nas nosi w portfelu.

Kilka razy próbowałem się połączyć z jego biurem, wysłałem kilka maili, minęła doba dzwoni, uradowany jak cholera, błaga o jak najszybszy przyjazd. Byłem wtedy w domu, po pracy, podniosłem się, ok, podjadę. Nie włączyłem taksometru, pomyślałem był tak szczęśliwy, że pewnie bez patrzenia na licznik, wyjmie stówę, dołączy paczkę krówek i będzie mi wdzięczny jak cholera.

Po
lakfor - Jakiś rok temu miałem wątpliwą przyjemność świadczyć usługę taksówkową posło...

źródło: comment_QPFzxaOovcRrfaqPAX9PZzylWSD3Bwl7.jpg

Pobierz
  • 42
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Tak, tekst sam napisałem, a co? Jest to historia prawdziwa. Zawiodła mnie pamięć jedynie co do daty, i to grubo, hehe.

Ale na szczęście w kompach nic nie ginie, data wysłania mojego maila do niego to 2011-09-15 00:28.

Jakieś pytania?

Witam,
  • Odpowiedz
W sumie mógł jeszcze oskarżyć o kradzież tysiaka i dopiero był by problem więc niech taksówkarz się cieszy że go nie podał na policję.


@dracov6664: Była ostatnio taka sytuacja, żeby było śmieszniej taksówkarz znalazł telefon na ulicy, nawet nie w samochodzie, a dostał takie "podziękowania", że ja dziękuję, kur, artykuły o nim pisali, ledwo się wybronił.

Ja kiedyś miałem poważną skargę od strategicznego klienta, że cham, że prostak i oszukuje, na szczęście był pijany i w detalach opisał mi jeszcze w trakcie kursu, co i jak będzie się jutro działo. I jak to skutecznie wypierniczy mnie z roboty. Przyczyna była niesamowita. Facet wsiadając do taksówki naubliżał sporemu koksowi, ten dostał szału i chciał kurczaka wyciągać z mojego samochodu. Widząc co się święci, odciągnąłem go od auta i kilkoma prostymi zabiegami, w stylu, rany, stary, błagam, z roboty mnie zwolnią, jakoś gościa udobruchałem, odpuścił. Jak wsiadłem z powrotem, nie było mi do śmiechu i lekko zrugałem 60-cio kilowego "fightera", żeby na drugi raz uważał, bo szyby są drogie i nie życzę sobie, żeby używał mojego auta, jako
  • Odpowiedz