#napierala #normanleto #photon Nie wiem czy było, doktór Napierała zesrał się o film Photon. https://www.youtube.com/live/R0_TDM76bNA?si=w83HKvBeYL8hpxjY on naprawdę jest już specjalistą od wszystkiego niczym Masny :D Widziałem większość działań Normana, niesamowity artysta, a został podsumowany przez Napierałę słowami: "szur", "chce być sławny", pseudonim "by się dobrze goglowało", "żaden obcokrajowiec, to jest polak". Dodatkowo: "Andrzej Chyra to nie jest zbyt normalny człowiek", "ludzie którzy dużo czują, ale mało
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach

Nie rozumiem powodu, dla którego film Photon autorstwa Łukasza Banacha (pseudonim artystyczny Norman Leto) uzyskuje wysokie oceny i jest polecany przez oglądających.
Osobiście ujrzałem go w instytucie badawczym podczas dni otwartych (po obejrzeniu go w kinie żałowałbym wydanych pieniędzy). Liczyłem na dokument, ewentualnie film popularnonaukowy klasy dawnego Discovery/Animal Planet/NGC lub Planete albo chociaż przynajmniej cokolwiek w okolicy poziomu filmów z końcówką "czytała Krystyna Czubówna". Tymczasem otrzymujemy jakiś nieokreślony zlepek milionów niedokończonych, a czasem niewypowiedzianych myśli, opinie, poglądy, politykę. Odczułem to jako zalew tego, co przyszło autorowi do głowy. Nazwałbym to grafomanią, gdyby to była książka. Oglądałem już filmy-szmiry, ale nazwanie tego kiczem byłoby obrazą dla kiczu.

Film w większości składa się z CGI, do którego jakości można przyczepić się może w kilku miejscach. Nie jest wyjątkowo piękne, ale nie razi, przedstawia sens i nie wymaga zmiany. Jednym z obrazów, które całkowicie nie pasują do całości jest choćby rysunek Stanisława patrzącego na arbuza. Wraz z lektorem można poczuć się jak podczas oglądania filmów edukacyjnych pochodzących z PRL z telewizora kineskopowego umieszczonego w szafie. Sam schematyczny rysunek z wyblakłymi kolorami z pewnością wypełnia kryteria, zaś niski głos lektora jedynie go podkreśla.
Wstawki aktorskie jak dla mnie można całkowicie wyciąć i film na tym nie ucierpi (z resztą podczas seansu cierpi widz...). Nie wnoszą nic, wręcz sieją zamęt, gdyż jako widz miałem wrażenie, że powinno odbywać się tutaj coś znaczącego, a tymczasem widzimy, że "biolog molekularny" za pomocą Ludwika, alkoholu i nieznanych kropli jest w stanie oddzielić ze śliny DNA i wziąć je na szpatułkę. Cały eksperyment przeprowadza w... szklanej popielniczce.

Ujęcia
  • 2
  • Odpowiedz
  • Otrzymuj powiadomienia
    o nowych komentarzach