Tak mi się jedna sytuacja drogowa przypomniała dzisiaj, sprzed 3 lat. #coolstory może nie będzie, ale co tam. tl:dr na końcu.
Jadę sobie samochodem po drodze teoretycznie asfaltowej, na szerokość jednego samochodu, typowa "peegierówka" (bo akurat prowadzi do wiochy, gdzie niegdyś działał PGR). Ma tam dosyć spore pobocze (dziurawe co prawda), więc samochody mijać się mogły. Droga sama pełna dziur, ograniczenie na całej długości 60km/h, choć momentami 10km/h to było już za dużo, a ruch na niej prawie jak na krajówce, co chwila trzeba było się mijać z samochodami z przeciwka.
Dojeżdżam już do tej docelowej wiochy, przed nią jest prawie kilometrowa prosta - odcinek tej drogi w najlepszym stanie: czytaj mało dziur, kilka uskoków (przy 70km/h już samochodem nieźle podrzuca), a i piaszczyste pobocze nawet równe.
Jadę sobie samochodem po drodze teoretycznie asfaltowej, na szerokość jednego samochodu, typowa "peegierówka" (bo akurat prowadzi do wiochy, gdzie niegdyś działał PGR). Ma tam dosyć spore pobocze (dziurawe co prawda), więc samochody mijać się mogły. Droga sama pełna dziur, ograniczenie na całej długości 60km/h, choć momentami 10km/h to było już za dużo, a ruch na niej prawie jak na krajówce, co chwila trzeba było się mijać z samochodami z przeciwka.
Dojeżdżam już do tej docelowej wiochy, przed nią jest prawie kilometrowa prosta - odcinek tej drogi w najlepszym stanie: czytaj mało dziur, kilka uskoków (przy 70km/h już samochodem nieźle podrzuca), a i piaszczyste pobocze nawet równe.
W