#150perfum #perfumy 27/150
Moschino Uomo? (1997)
Moje pierwsze świadomie kupione perfumy, które wybrałem po przeczytaniu dziesiątek recenzji i zdecyodowałem się na zakup w ciemno. Okazały się strzałem w dziesiątkę bo dały mi to czego oczekiwałem czyli unwiersalnośc, komplementy i stosunek ceny do jakości. Jeden z nielicznych zapachów, którego planuje mieć już zawsze, jedną 125tkę już wykończyłem, drugiej została mi połowa a w pogotowiu jest jeszcze wersja vintage z 2001 roku z oryginalną formułą sprzed reformulacji.
Mimo, że pierwszą flaszkę kupiłem dawno temu i od tego czasu poznałem wiele ciekawych perfum to tak naprawdę tylko kilka okazało się przewyższać Uomo? pod względem kompozycji. Moschino kosztuje śmieszne pieniądze i płacąc te 60 czy 70 zł dostaniecie zapach wyjątkowy, który nie jest podobny do żadnego innego. Straciłem wiele godzin na basenotes czy fragrantice szukając czegoś zbliżonego do Uomo?, jakiejś alternatywy, ale zawsze kończyło się to tym, że albo zapach zupełnie nie przypominał Moschino, albo miał podobny klimat ale nie dorastał Uomo? do pięt. Uwielbiam zapachy, które sąjednocześnie świeże i ciepłe i to dają mi te perfumy. Świeżość w tej kompozycji zawdzięczają przede wszystkim aldehydy (przynajmniej tak mi się wydaje), kolendra i kumkwat a ciepło idzie z przepięknej piżmowo-cedrowej bazy, która zapewnia jeden z najciekawszych drydownów jakie znam. Są to perfumy bardzo złożone więc generalnie ciężko jest je przypisać do jednej kategorii. Nie jest to ani typowo cytrusowy zapach ani piżmowy. Parfumo.net przypisuje go do woody-floral ale według mnie byłoby to zwykłe uproszczenie. Świetny kandydat na signature scent do używania całorocznie, doskonale sprawdza się także w biurze i zapewnia masę komplementów. Mam do nich wielki sentyment bo to właśnie je wybrałem na pierwszą randkę z kobieta mojego życia i do teraz jest to jej ulubiony zapach, którego wyczuje pewnie ze 100 metrów :) Gdyby parametry miał odrobinę lepsze byłby to mój numer jeden na zawsze, a tak musi pozostać jednak w cieniu kilku innych wybitnych perfum. Najbardziej "włoski" zapach jaki znam.
Moschino Uomo? (1997)
Moje pierwsze świadomie kupione perfumy, które wybrałem po przeczytaniu dziesiątek recenzji i zdecyodowałem się na zakup w ciemno. Okazały się strzałem w dziesiątkę bo dały mi to czego oczekiwałem czyli unwiersalnośc, komplementy i stosunek ceny do jakości. Jeden z nielicznych zapachów, którego planuje mieć już zawsze, jedną 125tkę już wykończyłem, drugiej została mi połowa a w pogotowiu jest jeszcze wersja vintage z 2001 roku z oryginalną formułą sprzed reformulacji.
Mimo, że pierwszą flaszkę kupiłem dawno temu i od tego czasu poznałem wiele ciekawych perfum to tak naprawdę tylko kilka okazało się przewyższać Uomo? pod względem kompozycji. Moschino kosztuje śmieszne pieniądze i płacąc te 60 czy 70 zł dostaniecie zapach wyjątkowy, który nie jest podobny do żadnego innego. Straciłem wiele godzin na basenotes czy fragrantice szukając czegoś zbliżonego do Uomo?, jakiejś alternatywy, ale zawsze kończyło się to tym, że albo zapach zupełnie nie przypominał Moschino, albo miał podobny klimat ale nie dorastał Uomo? do pięt. Uwielbiam zapachy, które sąjednocześnie świeże i ciepłe i to dają mi te perfumy. Świeżość w tej kompozycji zawdzięczają przede wszystkim aldehydy (przynajmniej tak mi się wydaje), kolendra i kumkwat a ciepło idzie z przepięknej piżmowo-cedrowej bazy, która zapewnia jeden z najciekawszych drydownów jakie znam. Są to perfumy bardzo złożone więc generalnie ciężko jest je przypisać do jednej kategorii. Nie jest to ani typowo cytrusowy zapach ani piżmowy. Parfumo.net przypisuje go do woody-floral ale według mnie byłoby to zwykłe uproszczenie. Świetny kandydat na signature scent do używania całorocznie, doskonale sprawdza się także w biurze i zapewnia masę komplementów. Mam do nich wielki sentyment bo to właśnie je wybrałem na pierwszą randkę z kobieta mojego życia i do teraz jest to jej ulubiony zapach, którego wyczuje pewnie ze 100 metrów :) Gdyby parametry miał odrobinę lepsze byłby to mój numer jeden na zawsze, a tak musi pozostać jednak w cieniu kilku innych wybitnych perfum. Najbardziej "włoski" zapach jaki znam.
Dżem dobry,
Jako, że wszystko idzie po dobrej myśli, to możemy zacząć myśleć o rozbiórce perfum.
Dekanty są już zamówione i czekam, aż je wyślą, Bentleye będę miał w weekend i dochodzą do tego jeszcze dwie sztuki innych perfum - skoro przesyłki są tak drogie, to lepiej jak Wam zaoferuję więcej zapachów.
Wszystkie z nich są idealne na taką jesienną depresję za oknem :)