Mój Tata wyjeżdżał swoją Astrą ze stacji benzynowej na wstecznym. Zdekoncentrował się czy cuś i walnął w inny samochód. Żesz ty kurrr...Wychodzi, ekstra, jakieś limo, Jaguar chyba. Podszedł do typa, który wysiadł już z samochodu. Spojrzeli na zderzaki - jakieś zarysowania czy wgniotka. Mój Tata oczywiście, sorry bardzo, zaraz się jakoś policzymy. Wiecie co facet na to? "Spokojnie to przecież tylko samochód". Podali sobie ręce i po sprawie.
Wrecz niesamowita I baaaardzo rzadko spotykana sytuacja. Czesto sie konczy tak, ze pokrzywdzony wyskakuje z auta jak oparzony, hurr durr jak to sie kupuje prawko i woli mezczyzn. Nic te krzyki nie zmienia, czasu nie cofna ani mu paska nie nareperuja a cisnienie podnosza jak wiadro kawy.. Szacunkiem darze kierowcow, ktorzy po incydencie potrafia nawiazc dialog I bez zbednych wyzwisk po prosrtu sie dogaduja.
"Spokojnie to przecież tylko samochód". Podali sobie ręce i po sprawie.
Normalnie gość z klasą.