Witam, jeśli ktoś kojarzy udzielającego się tu kiedyś bezdomnego z barcelońskiej ulicy, to ja.
Jeśli kogoś ciekawiło co u mnie było przez ten czas (chłopaki z serwera wiedzą co nieco, do pewnego momentu), to potem wyjechałem do innego kraju, pracowałem przez rok, pokazałem, że mogę żyć jak to się mówi normalnie (w pracy szybko byłem jednym z lepszych, brałem nawet i nadgodziny, miałem nieporównywalnie lepiej, niż typowy polski kołchoźnik za psi grosz, no ale ja i tak nie mogę tak żyć, po prostu, bez żadnej nadziei, nawet takie życie to jest tylko życie żeby przeżyć, jedynie nieco wygodniejsze, bo się lepiej zarabia, niż w jakimś powiatowym obozie zagłady), ale ja zwyczajnie nie chcę, nie mogę, nie potrafię tak żyć, tyrać i gnić na jakimś pokoju i tak bez żadnych lepszych perspektyw do końca życia.
Z własnego wyboru jeszcze w tym tygodniu rzucam to wszystko, i co, idę ponownie na ulicę, ale już bez nawet odrobiny woli przetrwania, będę gdzieś po prostu leżał i czekał co się wydarzy. W systemie nie możesz sobie pozwolić na żadną chwilę słabości, masz być jak robot, a ja co mam poradzić, że nie mam żadnej wiary w sens życia (bo takich rzeczy nie ma), nic na dobre nie może mnie uszczęśliwić no i przede wszystkim - prawie całe życie towarzyszącą prawdziwa depresja z naprawdę silnymi jej napadami.
Jeśli kogoś ciekawiło co u mnie było przez ten czas (chłopaki z serwera wiedzą co nieco, do pewnego momentu), to potem wyjechałem do innego kraju, pracowałem przez rok, pokazałem, że mogę żyć jak to się mówi normalnie (w pracy szybko byłem jednym z lepszych, brałem nawet i nadgodziny, miałem nieporównywalnie lepiej, niż typowy polski kołchoźnik za psi grosz, no ale ja i tak nie mogę tak żyć, po prostu, bez żadnej nadziei, nawet takie życie to jest tylko życie żeby przeżyć, jedynie nieco wygodniejsze, bo się lepiej zarabia, niż w jakimś powiatowym obozie zagłady), ale ja zwyczajnie nie chcę, nie mogę, nie potrafię tak żyć, tyrać i gnić na jakimś pokoju i tak bez żadnych lepszych perspektyw do końca życia.
Z własnego wyboru jeszcze w tym tygodniu rzucam to wszystko, i co, idę ponownie na ulicę, ale już bez nawet odrobiny woli przetrwania, będę gdzieś po prostu leżał i czekał co się wydarzy. W systemie nie możesz sobie pozwolić na żadną chwilę słabości, masz być jak robot, a ja co mam poradzić, że nie mam żadnej wiary w sens życia (bo takich rzeczy nie ma), nic na dobre nie może mnie uszczęśliwić no i przede wszystkim - prawie całe życie towarzyszącą prawdziwa depresja z naprawdę silnymi jej napadami.
Gdybym