Poszłam sobie na chińskie żarcie z kolegą. Stolik obok siedział pijany chłopaczyna i jadł sajgonki. Z moim towarzyszem rozmawialiśmy o tym, że szukam pracy, na co sajgonkowy kolega włączył się do rozmowy. Na początku mówił o tym, że może mi pomóc załatwić pracę (magazyny w Mszczonowie (ʘ‿ʘ) ). Mówię mu, że ja to tylko na wakacje. Spojrzał na mnie krzywo i kazał rzucić szkołę, szczególnie, że nie studiuję
I jakim prawem jakaś różowa mi mówi, że w swoim szarym kaszkiecie Lee wyglądam jak pedał? Brianowi Johnsnsonowi wolno, a mnie nie? Ja wiem, że to była dziecinna forma zalotów, tylko ja byłem trochę zmęczony i nie miałem nastroju na smutne żarty, poza tym w ogóle mi się nie podobała, więc powiedziałem, żeby się szybko oddaliła.
@gorush: Daj mi człowieka, a znajdę mu psychiczną chorobę. Czym innym jest bycie p---------m w miarę pozytywnie, a czym innym słyszenie głosów, widzenie martwego Białka.
P-------ę se znak na drzwi, może? Bo mi madre robiła hausgestapo. Jakim prawem, ja się pytam? Jest za gorąco na spanie, a poza tym ktoś musi pilnować tej nocnej.
@izeuszka: Tylko ciekawe dlaczego go nie było przez kilka godzin, jak wy mieliście czas, żeby go pięknie za plecami obsmarować? Może jednak ma życie. Może ciekawsze, a wręcz na pewno, niż Ty?