Jeśli na serio chcemy zająć się Kościołem, należy zapytać się o to czym jest i, co ważniejsze, jaki jest jego cel. Bez tego wszelkie nasze działania zawieszone byłyby w pustce – zresztą, to dotyczy każdego innego tematu, gdzie chce się świadomie działać konstruktywnie. Jeśli tego nie zrobimy, nie będzie punktu odniesienia i łatwo będzie wykoślawić działanie, nie będzie też spójnej płaszczyzny do oceny naszego działania.
Oczywistości? Być może. Jednak właśnie dlatego, że się o tych oczywistościach nie myśli, robi się głupie czy niegodziwe rzeczy. Czasem mam wrażenie, że świadomie unika się dyskusji nad pojęciami, nad ich rozumieniem przez poszczególne osoby, by móc ominąć problem, zrobić coś głupiego czy krzywdzącego uciekając od przyznania się do błędu. Łatwiej jest po prostu robić swoje i się nie zastanawiać, czy to na przykład jeszcze jest działanie zgodne z duchem/misją Kościoła czy tylko sprzeczną z nim własną inwencją. Łatwiej też uniknąć zarzutu o nieprawomyślność, który akurat w naszym, kościelnym środowisku czy świeckim czy duchownym jest zbyt łatwo stawiany.
@biliard: Jednoznaczna charakterystyka Kościoła bez Boga nie ma sensu. To że Bóg jest przede wszystkim "nieujmowalny" jest początkiem studium teologii (jest to tzw. teologia negatywna). I właśnie o precyzję tu chodzi nie o czcze gadanie, w którym łatwo popełnić błąd, że pojęło się coś z natury niepojętego, bo się to w słowa ujęło. Nasze pojęcia, których używamy do określenia Boga są przede wszystkim pojęciami stosowanymi przez analogię, a to z
@Jakwarszawa: Deprecjonowanie filozofii czy religioznawstwa nie jest mądrym pomysłem. Przeczytałem Pismo Święte i też doceniam myśl teologiczną i Słowo, które w Nim można odnaleźć. Nie idę zatem na skróty. Zresztą Kościół jako nierozciagłe (niemierzalne) w swej istocie, wielopłaszczyznowe zjawisko, może mieć wiele definicji. Podałem najprostszą, jaką się według mnie da, a jednocześnie zawierającą element "materialny" (osoby) i "formalny" (relacja wspólnotowa między tymi osobami). Jestem przekonany, że mam prawo do takiej
Jeśli na serio chcemy zająć się Kościołem, należy zapytać się o to czym jest i, co ważniejsze, jaki jest jego cel. Bez tego wszelkie nasze działania zawieszone byłyby w pustce – zresztą, to dotyczy każdego innego tematu, gdzie chce się świadomie działać konstruktywnie.
Jeśli tego nie zrobimy, nie będzie punktu odniesienia i łatwo będzie wykoślawić działanie, nie będzie też spójnej płaszczyzny do oceny naszego działania.
Oczywistości? Być może. Jednak właśnie dlatego, że się o tych oczywistościach nie myśli, robi się głupie czy niegodziwe rzeczy. Czasem mam wrażenie, że świadomie unika się dyskusji nad pojęciami, nad ich rozumieniem przez poszczególne osoby, by móc ominąć problem, zrobić coś głupiego czy krzywdzącego uciekając od przyznania się do błędu. Łatwiej jest po prostu robić swoje i się nie zastanawiać, czy to na przykład jeszcze jest działanie zgodne z duchem/misją Kościoła czy tylko sprzeczną z nim własną inwencją. Łatwiej też uniknąć zarzutu o nieprawomyślność, który akurat w naszym, kościelnym środowisku czy świeckim czy duchownym jest zbyt łatwo stawiany.