Statystyczne dziecko statystycznego Polaka-katolika jest już od niemowlęctwa deformowane umysłowo poprzez tresurę, jakiej nie powstydziliby się nawet wybitni artyści cyrkowi. Niebawem po urodzeniu dokonuje się na bezbronnym dziecku przemocy polewając mu główkę zimną wodą i - nie pytając go o zdanie - wcielając je w szeregi wyznawców katolicyzmu. Następnie, kiedy tylko zacznie ono komunikować się otoczeniem, podejmuje się tresurę - każe się składać rączki, kreślić w powietrzu tajemnicze znaki, klękać na kolanka przed obrazkami i powtarzać niezrozumiałe dla dziecka słowa - zaklęcia. Zanim dziecko owo zacznie cokolwiek rozumieć z otaczającej go rzeczywistości, wbija mu się do główki system pojęć i znaków, a także gestów i zachowań, które w rezultacie wywołują u dziecka odruchy warunkowe, jak u słynnego psa Pawłowa. Wprowadza się do świata dziecka fikcyjne postaci, jak "bozia", której musi ono oddawać cześć i która jest uniwersalnym instrumentem do tresury w rękach rodziców. Za pomocą tego instrumentu wymusza się na dziecku wszelkie czynności i postawy strasząc, iż "bozia" pogniewa się lub przeciwnie - nagrodzi za uległość.
Niezdolne więc jeszcze zupełnie do myślenia abstrakcyjnego dziecko umie już bardzo dobrze składać rączki, żegnać się, klękać i klepać niezrozumiałe paciorki oraz operować takimi pojęciami jak bozia, pacierz, modlitwa i pochodne z tego leksykalnego "skarbczyka". Kiedy więc owo dziecko zaczyna wreszcie coś "kumać" ma już gotowy obraz świata i nie musi dociekać co, jak i po co. W następnej kolejności dowie się niechybnie na lekcji religii w przedszkolu, a potem w szkole o raju, Adamie i Ewie, grzechu pierworodnym, arce Noego oraz wszystkiego pozostałego, co niezbędne jest do objaśnienia rzeczywistości. W rezultacie, wchodząc w wiek dojrzewania, polskie dziecko jest niemal całkowicie pozbawione własnego, krytycznego spojrzenia na świat, a podporządkowane jedynie słusznej jego wizji, zarządzanej przez rodziców i Kościół Katolicki.
@robert5502: nic dodać, nic ująć. W punkt. Gdyby nie polewali niemowlakom głowy w kościołach (bo "tak trzeba"), i nie było lekcji o bozi w szkołach, to w ciągu kilkunastu lat ta czarna instytucja by się mogła wreszcie zwinąć z PL.
@robert5502: Muszą to na siłę wtłaczać od małego, bo dorosły by nigdy nie uwierzył w takie brednie i bajki. Dzieci natomiast są podatne, wierzą w gumisie i smerfy to i żydowskie bajki z pustyni Synaj są gotowe uwierzyć, tym bardziej, że im się to wmusza siłą, często groźbą i zastraszaniem, bozia cię pokara itp. ( ಠ_ಠ)
Statystyczne dziecko statystycznego Polaka-katolika jest już od niemowlęctwa deformowane umysłowo poprzez tresurę, jakiej nie powstydziliby się nawet wybitni artyści cyrkowi.
Niebawem po urodzeniu dokonuje się na bezbronnym dziecku przemocy polewając mu główkę zimną wodą i - nie pytając go o zdanie - wcielając je w szeregi wyznawców katolicyzmu. Następnie, kiedy tylko zacznie ono komunikować się otoczeniem, podejmuje się tresurę - każe się składać rączki, kreślić w powietrzu tajemnicze znaki, klękać na kolanka przed obrazkami i powtarzać niezrozumiałe dla dziecka słowa - zaklęcia. Zanim dziecko owo zacznie cokolwiek rozumieć z otaczającej go rzeczywistości, wbija mu się do główki system pojęć i znaków, a także gestów i zachowań, które w rezultacie wywołują u dziecka odruchy warunkowe, jak u słynnego psa Pawłowa. Wprowadza się do świata dziecka fikcyjne postaci, jak "bozia", której musi ono oddawać cześć i która jest uniwersalnym instrumentem do tresury w rękach rodziców. Za pomocą tego instrumentu wymusza się na dziecku wszelkie czynności i postawy strasząc, iż "bozia" pogniewa się lub przeciwnie - nagrodzi za uległość.
Niezdolne więc jeszcze zupełnie do myślenia abstrakcyjnego dziecko umie już bardzo dobrze składać rączki, żegnać się, klękać i klepać niezrozumiałe paciorki oraz operować takimi pojęciami jak bozia, pacierz, modlitwa i pochodne z tego leksykalnego "skarbczyka". Kiedy więc owo dziecko zaczyna wreszcie coś "kumać" ma już gotowy obraz świata i nie musi dociekać co, jak i po co. W następnej kolejności dowie się niechybnie na lekcji religii w przedszkolu, a potem w szkole o raju, Adamie i Ewie, grzechu pierworodnym, arce Noego oraz wszystkiego pozostałego, co niezbędne jest do objaśnienia rzeczywistości. W rezultacie, wchodząc w wiek dojrzewania, polskie dziecko jest niemal całkowicie pozbawione własnego, krytycznego spojrzenia na świat, a podporządkowane jedynie słusznej jego wizji, zarządzanej przez rodziców i Kościół Katolicki.