Czołem Mirasy, właśnie przypomniała mi się pewna historia z sylwestra któregoś roku i stwierdziłam, że się z wami nią podzielę. Było już grubo po północy więc nowy rok przywitany. Osiedlowe Seby konkurują kto więcej wypije, jakiś Mati rozbawia towarzystwo, Karyny tańczą. Generalnie wszyscy w świetnych nastrojach i nagle wśród bawiącego tłumu dostrzegam kolegę, który siedzi sam wpatrzony w kominek, rwie gazetę na strzępy i wrzuca je do środka energicznymi ruchami jakby chciał w jakiś sposób rozładować złość. Widać, że coś go dręczyło więc spytałam o co chodzi. Pamiętam, że nawet na mnie nie spojrzał, dalej wrzucał gazetę do kominka.
Było już grubo po północy więc nowy rok przywitany.
Osiedlowe Seby konkurują kto więcej wypije, jakiś Mati rozbawia towarzystwo, Karyny tańczą.
Generalnie wszyscy w świetnych nastrojach i nagle wśród bawiącego tłumu dostrzegam kolegę, który siedzi sam wpatrzony w kominek, rwie gazetę na strzępy i wrzuca je do środka energicznymi ruchami jakby chciał w jakiś sposób rozładować złość.
Widać, że coś go dręczyło więc spytałam o co chodzi.
Pamiętam, że nawet na mnie nie spojrzał, dalej wrzucał gazetę do kominka.